W
ciągu kolejnych kilku dni wszyscy ludzie w moim otoczeniu byli czujni.
Wiadomość o sytuacji z Hubertem rozeszła się z prędkością światła i nawet nie
mam pojęcia, kto za tym stał i kogo powinnam za to opieprzyć. Bo ja naprawdę
nie lubię, gdy ktoś ma zbyt długi język i memla nim na prawo i lewo,
opowiadając o mnie… Podejrzewałam Semira, który pewnie jak zwykle nie mógł
uchować dla siebie tego, czego dowiedział się od Aśki lub Kuby, ale nie mogłam
się jednak nad tym zbyt długo zastanawiać, bo co chwila musiałam uspokajać
kolejną osobę, że nic mi nie jest i że sobie radzę. Ale prawda była inna. Te
ciągłe pytania, ta ciągła ich obserwacja, te ciągłe odwiedziny kolejnej osoby i
pytania, czy wszystko dobrze, denerwowały mnie z każdą chwilą coraz bardziej i
w ogóle mi nie pomagały. Ja wiem, że oni chcą dla mnie jak najlepiej, że się o
mnie boją i troszczą, ja to doskonale wiem, tylko że ja nienawidzę litości.
Tyle razy ją odczuwałam i po prostu mam jej dość. Nienawidzę tych spojrzeń przepełnionych
współczuciem, gdy po raz kolejny ktoś pyta się mnie, czy na pewno nic mi nie
jest. Z każdym kolejnym takim gestem z ich strony, robiłam się coraz bardziej
nerwowa. Momentami nawet opryskliwa. Ale to było silniejsze ode mnie, ja się
tylko broniłam przed nimi… Przecież ja w tym roku skończę 25 lat, w ciągu
których przeżyłam już mnóstwo gorszych sytuacji, poradzę sobie więc i z czymś
takim!
W kontrolowaniu
moich zachowań i emocji brylowała Aśka. Pilnowała mnie niczym pies warowny.
Śledziła wzrokiem, który próbowała ukryć przede mną, ale z marnym skutkiem. Może
to przez to, że ostatnie dni siedziałam praktycznie cały czas w domu,
jednocześnie spędzając z nią mnóstwo czasu? Pewnie tak. Wychodziłam tylko w
obstawie i to zazwyczaj po zakupy do pobliskiego sklepu. Nie, raz poszłam na
zebranie do szkoły. W końcu mam swoje obowiązki, nawet podczas ferii. Ach, no i
raz Krzysiek wyciągnął mnie na spacer!
Ta
rozmowa była ważna i bardzo mi pomogła. Co prawda z początku Krzysiek popełniał
wszystkie możliwe błędy, czyli mówiąc w skrócie – litował się nade mną. A ja
odbijałam piłeczkę, warcząc na niego i mówiąc, aby przestał. Tylko że Krzysiek
pamięta mnie jeszcze z okresu, podczas którego byłam nie do zniesienia i tylko
on wtedy ze mną wytrzymał. Ba, zaopiekował się mną. I zrozumiał. Teraz też
zorientował się, co robi nie tak i przestał. Zaczął nagle wydzierać się na
mnie, że musi się o takich sprawach dowiadywać drogą pantoflową a nie ode mnie,
co dla mnie było o wiele lepsze, niż jego współczucie. Ale na końcu powiedział
coś, co dla osoby dorastającej w domu dziecka jest naprawdę ważne. A
mianowicie:
-
Nawet nie wiesz, Lila, jaki jestem dumny, że mam taką mądrą siostrę. Wielu by
sobie w takiej sytuacji nie poradziło, by się poddało wpływowi, ale nie moja
siostra, moja kochana Liliana...
Po
czym przygarnął mnie do siebie i długo trzymał w ramionach, aż przestałam płakać.
Mimo że rzadko pozwalam sobie na upust emocji w tenże sposób, tym razem nie
mogłam się powstrzymać przed zasmarkaniem mu rękawów swetra. Bo takie słowa dodawały
mi siły i wiary. Wzmacniały psychikę do dalszych prób mierzenia się z życiem,
które przecież tyle razy dało mi w kość. Ale Krzysiek to wiedział i doskonale
mnie rozumiał. A najważniejsze dla mnie było to, że wciąż przy mnie był, mimo
tylu rzeczy, które w tym czasie zrobiłam, a których zrobić nie powinnam była…
On
był mi potrzebny i wiedział to. Wiedziałam również, że ja jestem mu potrzebna.
Oboje wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Bo się
kochamy. Bo jesteśmy rodzeństwem. Mimo że nie takim prawdziwym, nie
biologicznym, ale to nie było ważne. Najważniejsze, że zawsze mieliśmy do kogo
zwrócić się po pomoc.
Po
tej rozmowie wzięłam się w garść. Zaczęłam ignorować wszystkie spojrzenia,
które do tej pory tak bardzo wytrącały mnie z równowagi i to ja zaczęłam
baczniej przyglądać się ludziom wokoło. I to co zauważyłam, przeraziło mnie.
Semira coś dręczyło, Aśkę coś dręczyło, Kubę coś dręczyło… każdy z najbliższych
mi osób czymś się martwił i na pewno nie chodziło tu o mnie. Każdy z nich miał
swoje problemy, z którymi nie mógł się uporać, a o których nie chciał ze mną
porozmawiać, bym nie martwiła się czymś poza sobą. Postanowiłam więc, że im
pokażę, iż mogą mi wciąż ufać, przyjść do mnie i powiedzieć, co chodzi im po
głowie, a ja ich wysłucham i im pomogę. Wiedziałam, że słowami ich nie
przekonam, ale czynami z pewnością. Dlatego zagryzłam zęby, zignorowałam
fakt, że woleli męczyć się sami, niż przyjść do mnie, zaczęłam im się uważniej
przyglądać, aby cokolwiek wyłapać z ich zachowania oraz uważniej słuchać, by
coś wychwycić z ich słów. Może znajdę w nich jakąś wskazówkę? Coś co naprowadzi
mnie na prawdziwy problem któregoś z nich?
Kiedy
tak nad tym myślałam do kuchni wkroczył Kuba z nieprzeniknioną miną, zmęczony
po treningu. Przywitał się z nami i zasiadł do stołu, nie mówiąc nic
szczególnego. Odpowiadał na pytania półsłówkami, że na treningu było normalnie
i tak dalej. Mogłam pomyśleć, że dręczy go opuszczenie Poznania, ale… ale to
nie było to. Tu nie chodziło o piłkę nożną. Dam sobie rękę uciąć, że nie o to
chodziło...
-
Lila – z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
Spojrzałam
na niego znad talerza z zupą z rozkojarzonym spojrzeniem. Kurczę, miałam
sprawiać wrażenie normalnej, ale chyba odniosłam w tej chwili odwrotny skutek.
-
Tak? – spytałam z zainteresowaniem.
-
Mam do ciebie propozycję – zaczął Kuba.
-
Jaką?
-
Może pojechałabyś ze mną w poniedziałek do Gdańska? – spytał. - Muszę podpisać
kontrakt, obejrzeć stadion, poznać nowych kolegów, odebrać klucze do mieszkania
i zorientować się w mieście. A z tobą byłoby mi łatwiej…
-
Ale na co ja ci się tam przydam? – spytałam zdziwiona. – Będę ci tylko
przeszkadzać.
-
Nie będziesz. Chciałbym usłyszeć twoje zdanie na temat Lechii, chciałbym więc,
abyś obejrzała miejsce, w którym spędzę kolejne miesiące życia – wyjaśnił.
-
Nie wiem, Kuba… - zamyśliłam się. - Chętnie bym pojechała, ale Asia… Nie chcę
jej zostawiać samej.
-
Mną się nie przejmujcie – wtrąciła się do rozmowy sama zainteresowana, która
przez cały ten czas się nam przysłuchiwała. - Poradzę sobie.
Kiedy
już chciałam coś powiedzieć, Aśka zaprotestowała zdecydowanym ruchem ręki.
-
Nie, nie zgadzam się, abyś nie pojechała z Kubą do Gdańska z mojego powodu – rzuciła tonem
nietolerujących sprzeciwu.
-
Ale… - spróbowałam ponownie.
Tym
razem przerwał mi Kuba:
- Zastanów
się, a później daj mi znać – powiedział, po czym wstał od stołu.
Podejrzewałam,
że się zmówili, żebym stąd wyjechała i choć na chwilę zmieniła otoczenie. Pewnie sądzili, że to pomoże mi uporać się z poniedziałkowym popołudniem. I o
dziwo, nie miałam im tego za złe. Ale w tej chwili nie mogłam się nad tym
zastanawiać, postanowiłam kuć żelazo póki gorące.
Spojrzałam na wilcze plecy.
-
Kuba? – zaczęłam niepewnie.
-
Tak? Już się zdecydowałaś? – spytał z nadzieją, odwracając się gwałtownie.
-
Nie, ale mam pytanie – wyjaśniłam.
-
Jakie? - zainteresował się, choć już mniej niż chwilę temu.
-
Powiedz mi, co się dzieje? – zainteresowałam się. - Ja wiem, że martwisz się
nowym klubem, ale jest jeszcze coś oprócz tego, prawda?
Wilczek
przyjrzał się uważnie mojej twarzy, jakby zaskoczony, że coś zauważyłam, że coś zaniepokoiło mnie w jego zachowaniu. Ewidentnie
się zawahał, czy powinien udzielić mi odpowiedzi na moje pytanie, jednak po
chwili chyba podjął decyzję. Pod moim bacznym spojrzeniem usiadł ponownie na
krześle.
-
Myślałem, że nie zauważyłaś – poinformował mnie.
-
Ja bym nie zauważyła? – zirytowałam się, patrząc mu w oczy. – To, że
ostatnio miałam trochę zły okres w życiu, wcale nie znaczy, że nie widzę, co
się z tobą dzieje. Pewnie, że się zorientowałam, ale czekałam aż sam będziesz
gotów mi powiedzieć o co chodzi. Ale jak widać, wszystko muszę z ciebie
wyciągać...
-
Bo... eee... – zająknął się Wilczek. – Nie mówiłem ci nic, bo nie wiem po
prostu, jak mam ci to powiedzieć. Będziesz zła...
-
Mamy się jednak z Asią wyprowadzić? – spytałam, myśląc, że może o to mu chodzi.
– Chcesz sprzedać to mieszkanie po przeprowadzce do Gdańska, tak?
-
Nie, weź przestań, nie o to chodzi – mruknął, jakby rozzłoszczony moimi
przypuszczeniami. - Myślałem, że wiesz, że możecie tutaj mieszkać ile tylko
chcecie. Ktoś przecież musi zająć się tym mieszkaniem, gdy mnie tu nie będzie i
nie wyobrażam sobie, by był to ktoś inny, niż wy.
-
To o co chodzi? Dlaczego miałabym być na ciebie zła? – spytałam, bo niczego już
z tego nie rozumiałam.
-
No, bo... wiesz, że ostatnio sobie trochę spaceruję, tak, jakbym zwiedzał
Poznań, nie? – zaczął, a ja przytaknęłam lekko. - No i wychodzę sobie spokojnie
z kawiarni na rynku i wpadłem na kogoś, bo pisałem esemesa do was, byście się
nie martwiły, że mnie jeszcze nie ma w domu i nie rozejrzałem się za dobrze... No i
zacząłem jej pomagać zbierać to, co rozwaliłem przez swoją nieuwagę...
-
I jak na nią spojrzałeś, to się w niej od razu zakochałeś? I teraz chcesz,
żebym przez twoją nieobecność ją przypilnowała, by nikt ci jej nie zabrał spod nosa? – zaśmiałam się.
-
Nie, nie przerywaj mi, jak nie wiesz! – krzyknął Kuba dziwnie zdenerwowany. Takie zachowanie było zupełnie do niego niepodobne...
-
No ok, ok – próbowałam go jakoś uspokoić. - Nie denerwuj się tak. Już ci nie
przerywam.
-
I gdy podniosłem wzrok okazało się, że... że... że to jest Julia... – wyjąkał
wreszcie z ulgą, jakby spadł mu wielki kamień z serca.
Wiem,
że miałam mu nie przerywać, ale nie potrafiłam się powstrzymać przed pytaniem,
może trochę bezsensownym, ale zrozumcie, musiałam się upewnić.
- Ta
Julia?
-
Tak, ta – potwierdził Kuba doskonale wiedząc, o kogo mi chodzi.
Aśka
przyglądała się nam z zainteresowaniem, bo nie bardzo wiedziała, o co nam
chodzi. Nie chciała się chyba wtrącać, bo wciąż o nic nie pytała, tylko w
dalszym ciągu przyglądała nam się bacznie.
-
A gdzie miała swojego kochasia? – zironizowałam z krzywym uśmieszkiem na
twarzy.
-
Był obok – Kuba wypuszczał tylko pojedyncze informacje z ust, jakby nagle
mówienie stało się dla niego trudnością.
-
Jakoś specjalnie mnie to nie dziwi – nie przejmowałam się tym jednak, tylko
dalej mówiłam do niego nieco już sarkastycznie. - Nauczony twoimi błędami
pilnuje jej jak oka w głowie. Mam nadzieję, że przynajmniej nie było to dla nich miłe
spotkanie.
-
Przestań, to już dawno za mną – Kuba chyba miał zamiar, aby zabrzmiało to ostro,
jednak… nie zabrzmiało.
-
A kto to jest Julia? - wtrąciła się Aśka, zanim znów powiedziałabym coś, przed wypowiedzeniem czego powinnam ugryźć się w język. Kawecka chyba wreszcie postanowiła
dowiedzieć się od nas czegoś więcej na temat osoby, o której właśnie
rozmawiamy ze sobą, trochę bombardując się nawzajem.
-
Była narzeczona Kuby - wyjaśniłam jej szybko, nie patrząc nawet na nią,
ponieważ chciałam widzieć reakcję Wilka, gdy o tym wspomnę.
Niestety,
nic mi ta reakcja nie powiedziała. Twarz Kuby pozostała jak nierozszyfrowana karta.
-
Narzeczona? Ale jak to? – tymczasem to Aśka była w szoku.
No tak, raczej nic o tym nigdy nie wspominaliśmy...
-
A tak to, miałem się żenić, ale się nie ożeniłem - mruknął Wilczek, wiedząc, że
mu się przyglądam i panując nad swoimi emocjami.
-
Bo ta suka zostawiła Kubę dla innego - powiedziałam, uprzedzając dalsze pytania
Asi i mimowolnie wciąż chcąc jakoś wyprowadzić Wilka z równowagi.
-
Lila, przestań – i chyba w pewnym stopniu mi się to udało.
-
No, po co mam ukrywać, że jej nie lubię? – zaczęłam, wzruszając ramionami. -
Chyba mam do tego powody. Wciąż pamiętam, jaki wtedy byłeś, gdy cię zostawiła.
-
Ale ja już nie chcę tego pamiętać, tylko... – nagle przerwał, jakby wiedząc, że za
bardzo się zapędził i że nie powinien mi nic więcej powiedzieć.
Niestety
dla niego, teraz już tego tak nie zostawię.
-
Tylko co? – zainteresowałam się od razu.
-
No, rozmawiałem z nią chwilę, bo mi tak głupio było, w końcu trochę ze sobą
byliśmy... - tłumaczył się - ...no i ona mi mówiła, jaka to jest szczęśliwa, że
wraca do Poznania, że urządzają z Kacprem mieszkanie, a synek niedługo też do
nich przyleci z Anglii i tak od słowa do słowa...
-
Co? – ponaglałam go, gdy znów niepotrzebnie przerwał w pół zdania.
Przestałam
panować nad emocjami, obawiając się najgorszego.
-
Po prostu, spytała się, co u mnie – mówił Kuba, uciekając przede mną wzrokiem.
- Zacząłem mówić o klubie, że się przenoszę do Gdańska i tak dalej, ale ona
spytała się mnie wprost, czy kogoś mam, no i... no nie chciałem, żeby myślała sobie,
że jeszcze cierpię po niej albo że jestem jakimś nieudacznikiem, więc
powiedziałem, że mam…
-
Nadal nie rozumiem, czemu miałabym być na ciebie zła? – spytałam po chwili, gdy
Kuba milczał jak zaklęty, wpatrując się tempo w podłogę i nic więcej nie mówiąc.
-
Bo... bo ostatecznie tak wyszło, że... – kolejny raz dzisiejszego popołudnia
się zająknął - …że zaprosiłem ją jutro na obiad, na którym ma poznać moją
dziewczynę.
-
Coś ty zrobił?! – aż pisnęłam z zaskoczenia. - Po co ty chcesz się z nią
jeszcze spotykać?
-
Nie wiem, ale znasz mnie, czasem robię coś, zanim pomyślę – tłumaczył się.
-
Trzeba było najpierw pomyśleć – prychnęłam zła, choć sama do końca nie wiedziałam, na co się złoszczę.
-
Wybacz... ale wiesz, że... że ja nie mam dziewczyny... i... – jąkał się w
dalszym ciągu, przerywając nagle i spoglądając na mnie błagalnie.
Wiedziałam
o co mu chodzi. Doskonale. Pokręciłam przecząco głową w geście rezygnacji.
-
I chcesz, żebym nią została, tak? – spytałam beznamiętnie.
-
Yhm... prooszę - Kuba zaczął jęczeć mi nad uchem i składając ręce jak do modlitwy.
Spojrzałam
na niego, potem na Aśkę, później z powrotem na niego i zaczęłam się
zastanawiać, co powinnam z tym fantem zrobić. Czy powinnam się pakować z nową historię? Czy po tym wszystkim jest mi to potrzebne? Ale z drugiej strony, czy będę umiała się przed tym powstrzymać? W końcu powinnam pomóc
przyjacielowi, a skoro i tak większość bierze nas za parę, to chyba nie będzie
to aż takie trudne. Mieszkamy razem, znamy się dobrze, mamy mnóstwo wspólnych
zdjęć i wspomnień. A poza tym może to być nawet niezła zabawa. Tak wkręcić
Julię. Mogłabym się wreszcie na niej zemścić za krzywdę, jaką wyrządziła Kubie.
Żeby dwa tygodnie przed ślubem oznajmić, że go nie kocha i ma kogoś innego?
Bezczelne dziewuszysko. Już ja ją nauczę pokory…
No tak, podjęłam decyzję. Mimowolnie.
-
Dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem – mruknęłam, zastrzegając coś, zanim
Kuba się na dobre ucieszy.
-
Jakim? – spytał, pozostając czujnym.
-
Że mogę być dla niej tak wredna, jak tylko będę chciała –
oznajmiłam.
Niech
wie, że jestem pamiętliwa, złośliwa i takich spraw nie puszczam nikomu płazem.
Kuba
przyjrzał mi się uważnie, jakby próbując zorientować się, co chodzi mi po głowie.
-
Ale jej nie otrujesz? – spytał niepewnie, wciąż mi się przyglądając.
-
Hm… - zastanowiłam się chwilę. – Gdyby przyszła do nas jakieś dwa lata temu, to
mogłabym to zrobić, ale nie teraz, nie bój się – uspokoiłam go.
Wilczek
wyraźnie odetchnął, po czym przyjął moje zastrzeżenie bez żadnych oporów. Nie wiem, czy sam stwierdził, że jej się należy, czy w zaistniałej sytuacji nie chciał mi się sprzeciwiać, czy po prostu wiedział, że i tak nic nie wskóra. Ale gdyby nie chciał, mógłby nagle zostać chłopakiem Aśki a nie moim, prawda? Chwilę później
zadzwonił do Julii, umawiając się na piętnastą i potwierdzając nasze spotkanie. Aśka miała się w tym czasie przenieść do Semira, a my
musieliśmy przygotować mieszkanie, by wyglądało, że mieszka w nim zakochana po
uszy w sobie para.
Och,
zapowiada się jutro ciekawe popołudnie. Już się nie mogę doczekać...
_______________
Zauważyłam, że ostatnio mam dużo wyświetleń bloga
w poszczególnych dniach i nie są to jednorazowe „wybryki”. Niestety, liczba
odwiedzin nie równa się z liczbą komentarzy. Co prawda, nie zależy mi na nich
aż tak bardzo, ale muszę przyznać, ze dawanie znaku życia przez czytelników pod rozdziałami
dodaje autorowi sił. Więc jeśli istnieją takie osoby, które czytają to, a się
nie odzywają pod odcinkami, to prosiłabym je, aby pod tym postem napisały
choć jedną emotikonkę i dały mi znać, że istnieją i czytają. Byłoby to bardzo
pomocne, ponieważ dodałoby mi siły, by dalej ciągnąć Siestę i by mogła ona
dalej żyć swoim życiem. A muszę wam powiedzieć, że dopiero docieramy do
półmetka historii, więc jeszcze wiele przed nami.
Z góry dziękuję, jeśli ktoś mojej prośby
wysłucha. A jeśli nie, to trudno.
edit.
Ach, i jeszcze coś! Jeśli ktoś ma ochotę poczytać coś spod mojej klawiatury na temat sportu, a konkretnej poznańskiego zespołu, to zapraszam na relacje z meczy Lecha, które od niedawna zaczęłam pisać. Oto te, które napisałam do tej pory:
1) WIDZEW ŁÓDŹ - LECH POZNAŃ, 09.11.2012
2) LECH POZNAŃ - LEGIA WARSZAWA, 18.11.2012.
3) PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA - LECH POZNAŃ, 26.11.2012.
Buziaczki!