środa, 28 listopada 2012

26. Powrót byłej narzeczonej.



W ciągu kolejnych kilku dni wszyscy ludzie w moim otoczeniu byli czujni. Wiadomość o sytuacji z Hubertem rozeszła się z prędkością światła i nawet nie mam pojęcia, kto za tym stał i kogo powinnam za to opieprzyć. Bo ja naprawdę nie lubię, gdy ktoś ma zbyt długi język i memla nim na prawo i lewo, opowiadając o mnie… Podejrzewałam Semira, który pewnie jak zwykle nie mógł uchować dla siebie tego, czego dowiedział się od Aśki lub Kuby, ale nie mogłam się jednak nad tym zbyt długo zastanawiać, bo co chwila musiałam uspokajać kolejną osobę, że nic mi nie jest i że sobie radzę. Ale prawda była inna. Te ciągłe pytania, ta ciągła ich obserwacja, te ciągłe odwiedziny kolejnej osoby i pytania, czy wszystko dobrze, denerwowały mnie z każdą chwilą coraz bardziej i w ogóle mi nie pomagały. Ja wiem, że oni chcą dla mnie jak najlepiej, że się o mnie boją i troszczą, ja to doskonale wiem, tylko że ja nienawidzę litości. Tyle razy ją odczuwałam i po prostu mam jej dość. Nienawidzę tych spojrzeń przepełnionych współczuciem, gdy po raz kolejny ktoś pyta się mnie, czy na pewno nic mi nie jest. Z każdym kolejnym takim gestem z ich strony, robiłam się coraz bardziej nerwowa. Momentami nawet opryskliwa. Ale to było silniejsze ode mnie, ja się tylko broniłam przed nimi… Przecież ja w tym roku skończę 25 lat, w ciągu których przeżyłam już mnóstwo gorszych sytuacji, poradzę sobie więc i z czymś takim!
W kontrolowaniu moich zachowań i emocji brylowała Aśka. Pilnowała mnie niczym pies warowny. Śledziła wzrokiem, który próbowała ukryć przede mną, ale z marnym skutkiem. Może to przez to, że ostatnie dni siedziałam praktycznie cały czas w domu, jednocześnie spędzając z nią mnóstwo czasu? Pewnie tak. Wychodziłam tylko w obstawie i to zazwyczaj po zakupy do pobliskiego sklepu. Nie, raz poszłam na zebranie do szkoły. W końcu mam swoje obowiązki, nawet podczas ferii. Ach, no i raz Krzysiek wyciągnął mnie na spacer!
Ta rozmowa była ważna i bardzo mi pomogła. Co prawda z początku Krzysiek popełniał wszystkie możliwe błędy, czyli mówiąc w skrócie – litował się nade mną. A ja odbijałam piłeczkę, warcząc na niego i mówiąc, aby przestał. Tylko że Krzysiek pamięta mnie jeszcze z okresu, podczas którego byłam nie do zniesienia i tylko on wtedy ze mną wytrzymał. Ba, zaopiekował się mną. I zrozumiał. Teraz też zorientował się, co robi nie tak i przestał. Zaczął nagle wydzierać się na mnie, że musi się o takich sprawach dowiadywać drogą pantoflową a nie ode mnie, co dla mnie było o wiele lepsze, niż jego współczucie. Ale na końcu powiedział coś, co dla osoby dorastającej w domu dziecka jest naprawdę ważne. A mianowicie:
- Nawet nie wiesz, Lila, jaki jestem dumny, że mam taką mądrą siostrę. Wielu by sobie w takiej sytuacji nie poradziło, by się poddało wpływowi, ale nie moja siostra, moja kochana Liliana...
Po czym przygarnął mnie do siebie i długo trzymał w ramionach, aż przestałam płakać. Mimo że rzadko pozwalam sobie na upust emocji w tenże sposób, tym razem nie mogłam się powstrzymać przed zasmarkaniem mu rękawów swetra. Bo takie słowa dodawały mi siły i wiary. Wzmacniały psychikę do dalszych prób mierzenia się z życiem, które przecież tyle razy dało mi w kość. Ale Krzysiek to wiedział i doskonale mnie rozumiał. A najważniejsze dla mnie było to, że wciąż przy mnie był, mimo tylu rzeczy, które w tym czasie zrobiłam, a których zrobić nie powinnam była…
On był mi potrzebny i wiedział to. Wiedziałam również, że ja jestem mu potrzebna. Oboje wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Bo się kochamy. Bo jesteśmy rodzeństwem. Mimo że nie takim prawdziwym, nie biologicznym, ale to nie było ważne. Najważniejsze, że zawsze mieliśmy do kogo zwrócić się po pomoc.
Po tej rozmowie wzięłam się w garść. Zaczęłam ignorować wszystkie spojrzenia, które do tej pory tak bardzo wytrącały mnie z równowagi i to ja zaczęłam baczniej przyglądać się ludziom wokoło. I to co zauważyłam, przeraziło mnie. Semira coś dręczyło, Aśkę coś dręczyło, Kubę coś dręczyło… każdy z najbliższych mi osób czymś się martwił i na pewno nie chodziło tu o mnie. Każdy z nich miał swoje problemy, z którymi nie mógł się uporać, a o których nie chciał ze mną porozmawiać, bym nie martwiła się czymś poza sobą. Postanowiłam więc, że im pokażę, iż mogą mi wciąż ufać, przyjść do mnie i powiedzieć, co chodzi im po głowie, a ja ich wysłucham i im pomogę. Wiedziałam, że słowami ich nie przekonam, ale czynami z pewnością. Dlatego zagryzłam zęby, zignorowałam fakt, że woleli męczyć się sami, niż przyjść do mnie, zaczęłam im się uważniej przyglądać, aby cokolwiek wyłapać z ich zachowania oraz uważniej słuchać, by coś wychwycić z ich słów. Może znajdę w nich jakąś wskazówkę? Coś co naprowadzi mnie na prawdziwy problem któregoś z nich?
Kiedy tak nad tym myślałam do kuchni wkroczył Kuba z nieprzeniknioną miną, zmęczony po treningu. Przywitał się z nami i zasiadł do stołu, nie mówiąc nic szczególnego. Odpowiadał na pytania półsłówkami, że na treningu było normalnie i tak dalej. Mogłam pomyśleć, że dręczy go opuszczenie Poznania, ale… ale to nie było to. Tu nie chodziło o piłkę nożną. Dam sobie rękę uciąć, że nie o to chodziło...
- Lila – z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
Spojrzałam na niego znad talerza z zupą z rozkojarzonym spojrzeniem. Kurczę, miałam sprawiać wrażenie normalnej, ale chyba odniosłam w tej chwili odwrotny skutek.
- Tak? – spytałam z zainteresowaniem.
- Mam do ciebie propozycję – zaczął Kuba.
- Jaką?
- Może pojechałabyś ze mną w poniedziałek do Gdańska? – spytał. - Muszę podpisać kontrakt, obejrzeć stadion, poznać nowych kolegów, odebrać klucze do mieszkania i zorientować się w mieście. A z tobą byłoby mi łatwiej…
- Ale na co ja ci się tam przydam? – spytałam zdziwiona. – Będę ci tylko przeszkadzać.
- Nie będziesz. Chciałbym usłyszeć twoje zdanie na temat Lechii, chciałbym więc, abyś obejrzała miejsce, w którym spędzę kolejne miesiące życia – wyjaśnił.
- Nie wiem, Kuba… - zamyśliłam się. - Chętnie bym pojechała, ale Asia… Nie chcę jej zostawiać samej.
- Mną się nie przejmujcie – wtrąciła się do rozmowy sama zainteresowana, która przez cały ten czas się nam przysłuchiwała. - Poradzę sobie.
Kiedy już chciałam coś powiedzieć, Aśka zaprotestowała zdecydowanym ruchem ręki.
- Nie, nie zgadzam się, abyś nie pojechała z Kubą do Gdańska z mojego powodu – rzuciła tonem nietolerujących sprzeciwu.
- Ale… - spróbowałam ponownie.
Tym razem przerwał mi Kuba:
- Zastanów się, a później daj mi znać – powiedział, po czym wstał od stołu.
Podejrzewałam, że się zmówili, żebym stąd wyjechała i choć na chwilę zmieniła otoczenie. Pewnie sądzili, że to pomoże mi uporać się z poniedziałkowym popołudniem. I o dziwo, nie miałam im tego za złe. Ale w tej chwili nie mogłam się nad tym zastanawiać, postanowiłam kuć żelazo póki gorące.
Spojrzałam na wilcze plecy.
- Kuba? – zaczęłam niepewnie.
- Tak? Już się zdecydowałaś? – spytał z nadzieją, odwracając się gwałtownie.
- Nie, ale mam pytanie – wyjaśniłam.
- Jakie? - zainteresował się, choć już mniej niż chwilę temu.
- Powiedz mi, co się dzieje? – zainteresowałam się. - Ja wiem, że martwisz się nowym klubem, ale jest jeszcze coś oprócz tego, prawda?
Wilczek przyjrzał się uważnie mojej twarzy, jakby zaskoczony, że coś zauważyłam, że coś zaniepokoiło mnie w jego zachowaniu. Ewidentnie się zawahał, czy powinien udzielić mi odpowiedzi na moje pytanie, jednak po chwili chyba podjął decyzję. Pod moim bacznym spojrzeniem usiadł ponownie na krześle.
- Myślałem, że nie zauważyłaś – poinformował mnie.
- Ja bym nie zauważyła? – zirytowałam się, patrząc mu w oczy. – To, że ostatnio miałam trochę zły okres w życiu, wcale nie znaczy, że nie widzę, co się z tobą dzieje. Pewnie, że się zorientowałam, ale czekałam aż sam będziesz gotów mi powiedzieć o co chodzi. Ale jak widać, wszystko muszę z ciebie wyciągać...
- Bo... eee... – zająknął się Wilczek. – Nie mówiłem ci nic, bo nie wiem po prostu, jak mam ci to powiedzieć. Będziesz zła...
- Mamy się jednak z Asią wyprowadzić? – spytałam, myśląc, że może o to mu chodzi. – Chcesz sprzedać to mieszkanie po przeprowadzce do Gdańska, tak?
- Nie, weź przestań, nie o to chodzi – mruknął, jakby rozzłoszczony moimi przypuszczeniami. - Myślałem, że wiesz, że możecie tutaj mieszkać ile tylko chcecie. Ktoś przecież musi zająć się tym mieszkaniem, gdy mnie tu nie będzie i nie wyobrażam sobie, by był to ktoś inny, niż wy.
- To o co chodzi? Dlaczego miałabym być na ciebie zła? – spytałam, bo niczego już z tego nie rozumiałam.
- No, bo... wiesz, że ostatnio sobie trochę spaceruję, tak, jakbym zwiedzał Poznań, nie? – zaczął, a ja przytaknęłam lekko. - No i wychodzę sobie spokojnie z kawiarni na rynku i wpadłem na kogoś, bo pisałem esemesa do was, byście się nie martwiły, że mnie jeszcze nie ma w domu i nie rozejrzałem się za dobrze... No i zacząłem jej pomagać zbierać to, co rozwaliłem przez swoją nieuwagę...
- I jak na nią spojrzałeś, to się w niej od razu zakochałeś? I teraz chcesz, żebym przez twoją nieobecność ją przypilnowała, by nikt ci jej nie zabrał spod nosa? – zaśmiałam się.
- Nie, nie przerywaj mi, jak nie wiesz! – krzyknął Kuba dziwnie zdenerwowany. Takie zachowanie było zupełnie do niego niepodobne...
- No ok, ok – próbowałam go jakoś uspokoić. - Nie denerwuj się tak. Już ci nie przerywam.
- I gdy podniosłem wzrok okazało się, że... że... że to jest Julia... – wyjąkał wreszcie z ulgą, jakby spadł mu wielki kamień z serca.
Wiem, że miałam mu nie przerywać, ale nie potrafiłam się powstrzymać przed pytaniem, może trochę bezsensownym, ale zrozumcie, musiałam się upewnić.
- Ta Julia?
- Tak, ta – potwierdził Kuba doskonale wiedząc, o kogo mi chodzi.
Aśka przyglądała się nam z zainteresowaniem, bo nie bardzo wiedziała, o co nam chodzi. Nie chciała się chyba wtrącać, bo wciąż o nic nie pytała, tylko w dalszym ciągu przyglądała nam się bacznie.
- A gdzie miała swojego kochasia? – zironizowałam z krzywym uśmieszkiem na twarzy.
- Był obok – Kuba wypuszczał tylko pojedyncze informacje z ust, jakby nagle mówienie stało się dla niego trudnością.
- Jakoś specjalnie mnie to nie dziwi – nie przejmowałam się tym jednak, tylko dalej mówiłam do niego nieco już sarkastycznie. - Nauczony twoimi błędami pilnuje jej jak oka w głowie. Mam nadzieję, że przynajmniej nie było to dla nich miłe spotkanie.
- Przestań, to już dawno za mną – Kuba chyba miał zamiar, aby zabrzmiało to ostro, jednak… nie zabrzmiało.
- A kto to jest Julia? - wtrąciła się Aśka, zanim znów powiedziałabym coś, przed wypowiedzeniem czego powinnam ugryźć się w język. Kawecka chyba wreszcie postanowiła dowiedzieć się od nas czegoś więcej na temat osoby, o której właśnie rozmawiamy ze sobą, trochę bombardując się nawzajem.
- Była narzeczona Kuby - wyjaśniłam jej szybko, nie patrząc nawet na nią, ponieważ chciałam widzieć reakcję Wilka, gdy o tym wspomnę.
Niestety, nic mi ta reakcja nie powiedziała. Twarz Kuby pozostała jak nierozszyfrowana karta.
- Narzeczona? Ale jak to? – tymczasem to Aśka była w szoku.
No tak, raczej nic o tym nigdy nie wspominaliśmy...
- A tak to, miałem się żenić, ale się nie ożeniłem - mruknął Wilczek, wiedząc, że mu się przyglądam i panując nad swoimi emocjami.
- Bo ta suka zostawiła Kubę dla innego - powiedziałam, uprzedzając dalsze pytania Asi i mimowolnie wciąż chcąc jakoś wyprowadzić Wilka z równowagi.
- Lila, przestań – i chyba w pewnym stopniu mi się to udało.
- No, po co mam ukrywać, że jej nie lubię? – zaczęłam, wzruszając ramionami. - Chyba mam do tego powody. Wciąż pamiętam, jaki wtedy byłeś, gdy cię zostawiła.
- Ale ja już nie chcę tego pamiętać, tylko... – nagle przerwał, jakby wiedząc, że za bardzo się zapędził i że nie powinien mi nic więcej powiedzieć.
Niestety dla niego, teraz już tego tak nie zostawię.
- Tylko co? – zainteresowałam się od razu.
- No, rozmawiałem z nią chwilę, bo mi tak głupio było, w końcu trochę ze sobą byliśmy... - tłumaczył się - ...no i ona mi mówiła, jaka to jest szczęśliwa, że wraca do Poznania, że urządzają z Kacprem mieszkanie, a synek niedługo też do nich przyleci z Anglii i tak od słowa do słowa...
- Co? – ponaglałam go, gdy znów niepotrzebnie przerwał w pół zdania.
Przestałam panować nad emocjami, obawiając się najgorszego.
- Po prostu, spytała się, co u mnie – mówił Kuba, uciekając przede mną wzrokiem. - Zacząłem mówić o klubie, że się przenoszę do Gdańska i tak dalej, ale ona spytała się mnie wprost, czy kogoś mam, no i... no nie chciałem, żeby myślała sobie, że jeszcze cierpię po niej albo że jestem jakimś nieudacznikiem, więc powiedziałem, że mam…
- Nadal nie rozumiem, czemu miałabym być na ciebie zła? – spytałam po chwili, gdy Kuba milczał jak zaklęty, wpatrując się tempo w podłogę i nic więcej nie mówiąc.
- Bo... bo ostatecznie tak wyszło, że... – kolejny raz dzisiejszego popołudnia się zająknął - …że zaprosiłem ją jutro na obiad, na którym ma poznać moją dziewczynę.
- Coś ty zrobił?! – aż pisnęłam z zaskoczenia. - Po co ty chcesz się z nią jeszcze spotykać?
- Nie wiem, ale znasz mnie, czasem robię coś, zanim pomyślę – tłumaczył się.
- Trzeba było najpierw pomyśleć – prychnęłam zła, choć sama do końca nie wiedziałam, na co się złoszczę.
- Wybacz... ale wiesz, że... że ja nie mam dziewczyny... i... – jąkał się w dalszym ciągu, przerywając nagle i spoglądając na mnie błagalnie.
Wiedziałam o co mu chodzi. Doskonale. Pokręciłam przecząco głową w geście rezygnacji.
- I chcesz, żebym nią została, tak? – spytałam beznamiętnie.
- Yhm... prooszę - Kuba zaczął jęczeć mi nad uchem i składając ręce jak do modlitwy.
Spojrzałam na niego, potem na Aśkę, później z powrotem na niego i zaczęłam się zastanawiać, co powinnam z tym fantem zrobić. Czy powinnam się pakować z nową historię? Czy po tym wszystkim jest mi to potrzebne? Ale z drugiej strony, czy będę umiała się przed tym powstrzymać? W końcu powinnam pomóc przyjacielowi, a skoro i tak większość bierze nas za parę, to chyba nie będzie to aż takie trudne. Mieszkamy razem, znamy się dobrze, mamy mnóstwo wspólnych zdjęć i wspomnień. A poza tym może to być nawet niezła zabawa. Tak wkręcić Julię. Mogłabym się wreszcie na niej zemścić za krzywdę, jaką wyrządziła Kubie. Żeby dwa tygodnie przed ślubem oznajmić, że go nie kocha i ma kogoś innego? Bezczelne dziewuszysko. Już ja ją nauczę pokory…
No tak, podjęłam decyzję. Mimowolnie.
- Dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem – mruknęłam, zastrzegając coś, zanim Kuba się na dobre ucieszy.
- Jakim? – spytał, pozostając czujnym.
- Że mogę być dla niej tak wredna, jak tylko będę chciała – oznajmiłam.
Niech wie, że jestem pamiętliwa, złośliwa i takich spraw nie puszczam nikomu płazem.
Kuba przyjrzał mi się uważnie, jakby próbując zorientować się, co chodzi mi po głowie.
- Ale jej nie otrujesz? – spytał niepewnie, wciąż mi się przyglądając.
- Hm… - zastanowiłam się chwilę. – Gdyby przyszła do nas jakieś dwa lata temu, to mogłabym to zrobić, ale nie teraz, nie bój się – uspokoiłam go.
Wilczek wyraźnie odetchnął, po czym przyjął moje zastrzeżenie bez żadnych oporów. Nie wiem, czy sam stwierdził, że jej się należy, czy w zaistniałej sytuacji nie chciał mi się sprzeciwiać, czy po prostu wiedział, że i tak nic nie wskóra. Ale gdyby nie chciał, mógłby nagle zostać chłopakiem Aśki a nie moim, prawda? Chwilę później zadzwonił do Julii, umawiając się na piętnastą i potwierdzając nasze spotkanie. Aśka miała się w tym czasie przenieść do Semira, a my musieliśmy przygotować mieszkanie, by wyglądało, że mieszka w nim zakochana po uszy w sobie para.
Och, zapowiada się jutro ciekawe popołudnie. Już się nie mogę doczekać...




_______________

Zauważyłam, że ostatnio mam dużo wyświetleń bloga w poszczególnych dniach i nie są to jednorazowe „wybryki”. Niestety, liczba odwiedzin nie równa się z liczbą komentarzy. Co prawda, nie zależy mi na nich aż tak bardzo, ale muszę przyznać, ze dawanie znaku życia przez czytelników pod rozdziałami dodaje autorowi sił. Więc jeśli istnieją takie osoby, które czytają to, a się nie odzywają pod odcinkami, to prosiłabym je, aby pod tym postem napisały choć jedną emotikonkę i dały mi znać, że istnieją i czytają. Byłoby to bardzo pomocne, ponieważ dodałoby mi siły, by dalej ciągnąć Siestę i by mogła ona dalej żyć swoim życiem. A muszę wam powiedzieć, że dopiero docieramy do półmetka historii, więc jeszcze wiele przed nami.
Z góry dziękuję, jeśli ktoś mojej prośby wysłucha. A jeśli nie, to trudno.



edit.
Ach, i jeszcze coś! Jeśli ktoś ma ochotę poczytać coś spod mojej klawiatury na temat sportu, a konkretnej poznańskiego zespołu, to zapraszam na relacje z meczy Lecha, które od niedawna zaczęłam pisać. Oto te, które napisałam do tej pory:

1) WIDZEW ŁÓDŹ - LECH POZNAŃ, 09.11.2012

2) LECH POZNAŃ - LEGIA WARSZAWA, 18.11.2012.

3)  PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA - LECH POZNAŃ, 26.11.2012.


Buziaczki!

4 komentarze:

  1. O raaanyyy, jak kończysz tak rozdziały, mam ochotę na więcej i więcej i więcej i więcej... Już nie mogę się doczekać wredoty Liliany! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to jest, że większość nieszczęśliwych, nieudanych miłości to Julie? Zaczynam się zastanawiać, czy aby do wszystkich romantyczna spuścizna panny Kapuleti trafiła we właściwej formie .. Tak czy siak - ale jaja! Nie spodziewałam się, że to o byłej Wilka będzie traktować rozdział. W mojej mózgownicy panna z tytułu złączyła się raczej z pokracznym moralnie Hubertem (sic!) niż z Jakubem. A tu proszę, taka niespodzianka!.. Hah, jeszcze lepsza była prośba ex-Lechity, wystosowana do Lili. <3 Brzmiało to niczym niezwykle kulawe zaręczyny, ale, fakt faktem, że służy raczej czemu innemu. Ach, nie ma jak sentyment do byłych miłości! I ach, nie ma to jak prognozowanie wredoty Kotorowskiej! Znając ją, jestem pewna, że dość umiejętnie i do tego z niebagatelną finezją zalezie Julci za skórę. ;)
    Niecierpliwie czekam na więcej!! :D
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. love--is--the--reason.blogspot.com <--- nówka u Edith! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahahhahahaha :D No to Wilk wpakował wszystkich w niezły szajs. Tylko zastanawiam sie którą wybierze :P I w ogóle to Lilka mimo wszystko nie powinna sie ciskać, że sie nią ludzie opiekują I Kotor... Jest epicki po prostu :D O i w ogóle to zapraszam na ewig oraz szukamy sie na nowe rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń