Nerwowym ruchem przyklepałam odstającą spódnicę. No, za
Chiny nie chce się ułożyć tak, jak powinna! Ale ja się nie denerwuję. Skądże
znowu! Czym miałabym się denerwować? Tym, że za chwilę ponownie
spotkam byłą narzeczoną Kuby? Pff, też mi coś! Prędzej zestresuję się tym, czy
mi się mięso przypadkiem nie przypali, gdy o tym rozmyślam, niż dzisiejszą
wizytą Julii i tego całego jej kochasia. W końcu będę mogła dać upust
zbierającej się we mnie ostatnio żółci. A jest jej tam sporo, zaręczam wam. Poza tym lubię być
dla innych wredna, zwłaszcza, gdy mogę być taka bez jakichkolwiek konsekwencji.
A po zawarciu układu z Wilczkiem jestem dzisiaj objęta swoistym immunitetem –
cokolwiek bym nie powiedziała, czegokolwiek bym nie zrobiła, on nie ma prawa się
na mnie złościć, obrazić, czy co tam jeszcze mógłby zrobić. Czuję się więc teraz
bardzo swobodnie. Mogę się bezkarnie po wyżywać na Julce, która skrzywdziła mi
mojego przyjaciela. I choć minęło od tego prawie trzy lata, to nie ma przebacz,
przynajmniej nie ze mną. Ja tak łatwo nie odpuszczam, nie nauczono mnie wybaczania w domu dziecka,
więc Julka może być przygotowana na najgorsze. I wszystko byłoby dobrze, gdyby
nie ta spódnica! Jest strasznie denerwująca. Postanowiłam ubrać się tak, aby Julce gałki oczne wyszły z orbit, ale teraz chyba dochodzę do
wniosku, że nie był to pomysł z tych najlepszych, które przyszły mi do głowy. Ona
jest za krótka i jeszcze układa się tak, jak nie powinna. Szkoda tylko, że zorientowałam
się o tym tak późno… Nie mam teraz już czasu, aby się przebrać w coś
wygodniejszego. Trudno, będę musiała przecierpieć te kilka godzin. Choć muszę
przyznać, że spoglądając w lustro, sama na sobie dzisiaj zrobiłam wrażenie. To co,
że jest niewygodnie? Raz na ruski rok mogę się poświęcić!
W momencie, w którym się nad tym wszystkim zastanawiałam, we
framudze drzwi kuchennych zauważyłam Kubę, zaglądającego do pomieszczenia z zaciekawieniem.
- Przestań się poprawiać, wyglądasz ślicznie – zakomunikował
mi, uśmiechnięty od ucha do ucha.
Podlizuje się, menda. Już ja doskonale wiem, że coś się za
tym kryje. Wilczek nie byłby dla mnie miły, gdyby czegoś ode mnie nie chciał. I
chyba nawet wiem, o co mu chodzi…
- Tylko nie myśl sobie, że tym komplementem sprawisz, iż
będę łagodniejsza. Co to, to nie – zastrzegłam szybko, wyczuwając jego
intencje.
Wilk głośno wypuścił powietrze z płuc.
- Zawsze warto było spróbować… – mruknął pod nosem,
ewidentnie zawiedziony, że go przejrzałam.
Pokręciłam przecząco głową. No, nie zna mnie, czy jak?
- Zawsze możesz się jeszcze wycofać - przypomniałam mu
wspaniałomyślnie.
- Co to, to nie! – oburzył się Wilczek, powtarzając moje
słowa. – Wiesz, tak jakoś mi się teraz przypomniał dzień, w którym miałem was ze
sobą poznać… - zaczął, jednak nie dane mu było dokończyć tej myśli, bo w mieszkaniu
rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.
Kuba poszedł więc otworzyć, jak na gospodarza przystało, a
mi przez niego nagle zebrało się na wspominki. W końcu ja też doskonale
pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy miałam się spotkać z Julią. Mimo że
chodzili ze sobą już od kilku miesięcy, to Kuba nie spieszył się z zapoznaniem
nas obydwóch. To było spowodowane jego strachem przed nadmiernym spieszeniem
się (do tej pory związki Wilczka zazwyczaj właśnie z tego powodu się
rozpadały). Znałam więc Julię tylko z jego opowiadań, które swoją drogą,
czyniły z niej anioła, a nie kobietę z krwi i kości. Ja jednak musiałam się najpierw
sama przekonać o słuszności jego słów. Musiałam poznać daną osobę, zanim wydam
o niej swój osąd. I w końcu się umówiliśmy na wspólne spotkanie. Wilczek był tego
dnia tak bardzo zestresowany, że aż jego nastrój udzielił się mi i Julii, przez
co z początku było trochę drętwo. Na szczęście, po kilku chwilach niezręcznej
ciszy, złapałyśmy ze sobą dość dobry kontakt. Dziewczyna, również blondynka,
tylko w odróżnieniu ode mnie z włosami do ramion, wydawała się być całkiem
sympatyczna. Nawet pasowała mi do Wilczka. Widziałam, że traktuje go poważnie,
że nie obchodzi ją to, że jest piłkarzem, tylko szczerze go kocha. No i Kuba
był wtedy z nią szczęśliwy, a to było dla mnie najważniejsze. Szkoda tylko, że
później wyszło, jak wyszło… Z jednej strony dobrze, że stało się to przed ślubem
– przynajmniej los oszczędził Kubie rozwodu. Z drugiej jednak strony,
wolałabym, aby Wilczek nie miał takich doświadczeń w swoim życiowym bagażu. Ale
jak widać, to są tylko moje pobożne życzenia, rzeczywistość bywa zgoła inna…
Przestałam jednak nad tym rozmyślać i skupiłam się na
wydarzeniach rozgrywających się w korytarzu naszego mieszkania. Wilk właśnie odbierał od
gości płaszcze i zapraszał ich do środka.
- Śliczne tu macie – usłyszałam Julię. Ciekawe, czy ona też się nie zmieniła, tak jak jej głos? – Ale chyba nie ono jest dzisiaj
najważniejsze. Już się nie mogę doczekać, kiedy poznam twoją dziewczynę –
zachichotała.
Hm – zastanowiłam się - skoro o mnie mowa, to wypadałoby iść
się przedstawić, nie? Wytarłam więc dłonie w ścierkę i wyszłam z kuchni. Stanęłam
akurat za ich plecami, tak, że nie mogli mnie zobaczyć bez obracania się.
- My się chyba nie musimy poznawać, bo z tego, co pamiętam,
to dość dobrze się znamy – zaczęłam z dość sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Choć moja pamięć już może troszkę szwankować, w końcu kilka lat minęło…
Julia ewidentnie poznała mnie po głosie. Gdy się odwróciła i
przekonała się, że słuch jej nie myli i tą tajemniczą wybranką Kuby jestem ja –
Liliana Kotorowska we własnej osobie, zauważyłam jej zaskoczenie na twarzy. Nie
mnie się spodziewała tutaj spotkać. Czułam niesamowitą satysfakcję, że moja
obecność wywołała na jej twarzy taką reakcję – zaskoczenie, niedowierzanie i…
czyżby też odrobinkę strachu?
Och, może troszkę wyolbrzymiłam. Choć kto to może wiedzieć,
co tam jej chodzi po głowie?
- Liliana? To ty? – pisnęła zdziwiona Julia, lustrując mnie
od stóp do głów.
Zrobiłam to samo, co ona i z satysfakcją stwierdziłam, że tu
i ówdzie się jej przytyło, pewnie zostało po ciąży. Poza tym za wiele się nie
zmieniła. Miała bardziej poważne rysy twarzy, w końcu kilka lat jej przybyło, jednak wciąż blond włosy opadały
jej na ramiona, niebieskie oczy były hipnotyzujące i kobiecy styl ubierania podkreślał sylwetkę.
- Tak, to ja. Aż tak bardzo się zmieniłam, że mnie nie poznałaś?
– zaśmiałam się.
- Nie, to nie o to chodzi. Po prostu… ymmm, jakby to
powiedzieć… - blondynka zastanawiała się chwilę, jakby szukając odpowiednich
słów.
- Spodziewałaś się kogoś innego, mam rację? – postanowiłam
jej pomóc, tak na dobry początek spotkania.
- No, o to mi właśnie chodziło. Ale cieszę się, że ponownie się
spotykamy – uśmiechnęła się, ale doskonale się zorientowałam, że ten grymas był
sztuczny.
Ta, jasne, na pewno się cieszy, że mnie widzi, zwłaszcza, gdy przypomni sobie nasze ostatnie spotkanie - pomyślałam, jednak zostawiłam to dla siebie. Uścisnęłyśmy sobie dłonie z lekką rezerwą, tak jak wtedy,
gdy spotkałyśmy się po raz pierwszy, po czym zapadła trochę niezręczna cisza,
dokładnie taka sama, jak podczas naszego pierwszego spotkania. Tym razem nie był to stres z powodu zrobienia
dobrego wrażenia na sobie nawzajem. Teraz to moja niespodziewana obecność tutaj
sprawiła, że Julii zabrakło języka w gębie. Nagle stała się ostrożniejsza i
czujniejsza, jakby spodziewając się, że nadal chowam do niej urazę za to, co
wywinęła Kubie tuż przed ich ślubem. Choć jeśli mam być szczera, to blondynka może się tego po mnie spodziewać
– w końcu troszkę zdążyła mnie poznać, więc z pewnością pamięta, iż nie
odpuszczam tak łatwo. Nie mam tak dobrego serduszka jak Wilk, który wydaje się,
jakby już o wszystkim zapomniał…
- Ale dlaczego my wciąż stoimy w korytarzu? – spytałam,
grając dobrą panią domu. – Kuba, zaprowadź Julię i Kacpra do stołu, a ja za
chwilę podam obiad.
Wilczek natychmiast się ocknął i zabrał się za wykonanie
mojego polecenia. Zaprowadził ich do salonu, gdzie stał już wcześniej przygotowany
na tą okazję stół, a ja zaczęłam znosić na niego półmiski z jedzeniem. Kilka
minut później wszyscy siedzieliśmy już gotowi do obiadu.
- Częstujcie się. Mam nadzieję, że będzie wam smakować –
uśmiechnęłam się, zachęcając gości do skosztowania moich potraw.
Julia powoli i jakby z namaszczeniem zabierała się do
przyrządzonego przeze mnie posiłku. Wyglądało to trochę tak, jakby się czegoś
obawiała. Postanowiłam więc rozwiać wszelkie jej wątpliwości.
- Julka, nie musisz bać się, że was otruję. Może gdybyście
wpadli do nas jakieś dwa lata temu, to bym się zastanowiła nad takim
rozwiązaniem, ale dziś już nic wam z mojej strony nie grozi – przynajmniej nie
w tej materii, dodałam w myślach, ale zostawiłam tą informację dla siebie.
- Ja w ogóle o niczym takim nie pomyślałam – broniła się eks narzeczona Kuby.
- Ślepa jeszcze nie jestem – przerwałam jej, wciąż się
uśmiechając, ponieważ nie mogłam wyjść z roli. – Widzę więc, że doszukujesz
się dziury w całym, ale jej tam naprawdę nie ma, więc życzę smacznego.
Sama zaczęłam nakładać porcję na swój talerz, chcąc tym ją przekonać do
słuszności moich słów. Kuba w tym czasie kopnął mnie w kostkę i zgromił
spojrzeniem, który próbował ukryć przed naszymi gośćmi (nawiasem mówiąc, z marnym skutkiem). Nie rozumiem, dlaczego to zrobił. Przecież jestem miła. Uśmiecham
się do nich. Nie krzyczę na nikogo. Nie złoszczę się. Niczego nikomu nie
wypominam. Staram się być dobrą gospodynią. Zrobiłam obiad, myślę, że dobry.
Nie dosypałam nic do niego, ani nie naplułam. Nie rozumiem więc, o co mu
chodzi. Skoro według niego coś źle robię, to może niech sam zabierze się za
zabawianie gości, w końcu on ich tu zaprosił, nie ja.
Kuba jednak nie usłyszał telepatycznie mojego wywodu, bo
jakoś nie miał zamiaru zacząć rozmowy. Wyglądało to tak, jakby go ta niezręczna
cisza w ogóle nie denerwowała. Musiałam więc wziąć sprawy w swoje ręce, bo
jeszcze chwila, a będzie w mieszkaniu słychać rozmowę sąsiadów zza ściany.
- Kuba coś wspominał, że na stałe wracacie do Polski… -
zaczęłam więc, spoglądając z zainteresowaniem na naszych gości.
- Och tak, mieliśmy już zdecydowanie po dziurki w nosie mieszkania
w Manchesterze i postanowiliśmy wrócić do domu. Kiedy skończymy remontować mieszkanie
doleci do nas Konrad, nasz syn, którym na razie zajmuje się moja siostra. Nie
chcieliśmy, aby przyjeżdżał z nami na niegotowe – wyjaśniła mi blondynka.
- No tak, to zrozumiałe – potwierdziłam, kiwając głową. – A,
ile Konrad ma lat? – spytałam.
- W tym roku skończy trzy, pod koniec grudnia.
Uśmiechnęłam się i automatycznie zaczęłam liczyć w głowie,
chcąc się matematycznie upewnić, że Julia nie chce wrobić Kubę w ojcostwo. Od
początku, kiedy Kuba oznajmił mi, w co się wpakował, coś mi nie grało w tym
dziwnym spotkaniu. Dzisiaj utwierdziłam się w tym przekonaniu. Problemem było
jednak to, że nie mogłam się zorientować, o co chodzi, ale musiałam być na
wszystko przygotowana. I z moich obliczeń wynikało, że Julia zaszła w ciążę tak
na styku, także może próbować coś wykombinować z tym faktem.
Uśmiechnęłam się jednak do niej i nieznacznie pokiwałam
głową.
- No i wiesz… spotkaliśmy przypadkiem Kubę na mieście, i tak
od słowa do słowa wyszedł pomysł na to spotkanie – wyjaśniała mi dalej Julia,
jakby chciała się usprawiedliwić przede mną.
Albo zamydlić mi oczy.
- Tak, wiem, Kuba mi opowiadał – mruknęłam, wciąż będąc
czujna. - Troszeczkę mnie ta propozycja zaskoczyła i nie bardzo rozumiem celu
naszego spotkania – przyznałam się, uważnie przyglądając się twarzy blondynki,
by móc z niej coś wyczytać, wiecie, tak w razie czego.
- A mimo to się zgodziłaś… - uśmiechnęła się pod nosem,
wymigując się tym stwierdzeniem od odpowiedzi na mój ukryty wyrzut.
- Kuba mnie prosił, więc czy miałam inne wyjście? Nie umiem
mu odmawiać, asertywność w stosunku do niego zawsze gdzieś mi ucieka –
powiedziałam z uśmiechem.
- Och tak, Kuba zawsze potrafił cię urobić – Julia przyznała
to ze śmiechem. – Ja zawsze bałam się twojej reakcji na jakiś pomysł, a on brał
to na siebie i nie wiem, jak to robił, ale zazwyczaj się zgadzałaś.
- To się nazywa urok osobisty – wtrącił Wilczek.
Pokiwałam przecząco głową w rezygnacji, jednak nieznacznie uśmiechając się do niego.
- Muszę ci się przyznać – kontynuowała niczym niezrażona
Julia – że zawsze mi się wydawało, iż idealnie do siebie pasujecie i widzę, że się
nie myliłam. Zawsze bałam się, że pewnego dnia mi go odbierzesz, no i proszę,
miałam rację…
- Nigdy nie miałam zamiaru ci go odbierać. To ty z niego
zrezygnowałaś – nie byłabym sobą, gdybym jej tego nie przypomniała. Oczywiście, robiłam to z najszczerszymi chęciami, broń Boże nie przemawiała przeze mnie żadna wrogość!
Julia udała jednak, że moja odpowiedź nie robi na niej żadnego
wrażenia.
- A jak długo jesteście razem? – spytała, ciągnąc temat, jak
gdyby nigdy nic. - Bo z tego, co słyszałam, to ty, Lila, byłaś zaręczona z
Lewandowskim.
Niezły wywiad środowiskowy zrobiła przed tym spotkaniem, nie
ma co.
- Byłam, ale się rozstaliśmy - wyjaśniłam jej pokrótce i uprzedzając kolejne pytania, zaczęłam opowiadać. - Później wyjechałam do
Hiszpanii. Kiedy przyjechałam do Poznania na wakacje, doszliśmy do wniosku z
Kubą, że tęskniliśmy za sobą nie jak za przyjacielem, ale jak za kimś więcej i
postanowiliśmy spróbować. Ponad pół roku byliśmy w związku na odległość, bo nie
mogłam wrócić do domu, musiałam się wywiązać z umowy. Ale teraz jestem. I od
ponad roku jesteśmy razem, kilka miesięcy już mieszkamy razem i jak na razie jest dobrze –
opowiedziałam jej przygotowaną wcześniej historię naszego związku.
- A co teraz zrobicie? Bo słyszałam, że Kuba się przenosi do Gdańska –
ciągnęła temat, próbując wyciągnąć od nas informacje.
To była jedna z najdziwniejszych rozmów, w jakich miałam
„przyjemność” brać udział, ale ze spokojem znosiłam każde kolejne pytanie
wypowiedziane przez nią. Czekałam, aż akcja nabierze tempa, by wtedy móc
pokazać pazurki. A poza tym liczyłam, że dziewczyna niechcący odkryje swoje zamiary.
- No cóż, tak wyszło – mruknął Wilczek, nagle postanawiając
włączyć się do rozmowy. – Ale teraz też sobie poradzimy, będzie nas dzielić o
wiele mniej kilometrów niż wtedy – objął mnie ramieniem, szeroko się
uśmiechając.
- To tylko kilka miesięcy, później albo Kuba wraca do Lecha, albo ja się
przenoszę do Gdańska. Za pół roku nic mnie tutaj już nie będzie trzymało –
dorzuciłam przekonana.
- I nie boicie się? - spytał Kacper, też nagle postanawiając
się uaktywnić.
- Czego mamy się bać? – spytałam, wzruszając ramionami. - Ufamy
sobie, a jakby co, to zawsze można wsiąść w pociąg, czy samochód i przyjechać do
drugiego. To nie jest daleko – uśmiechnęłam się. – Ale my tu gadu-gadu, a może
ja kawę zrobię, co? – spytałam, chcąc zmienić temat.
I nie czekając nawet na ich odpowiedź, wstałam pospiesznie od
stołu i zaczęłam sprzątać z niego naczynia i znosić je do kuchni. Kuba w tym
czasie zszedł na temat Hiszpanii i opowiadał Julii i Kacprowi o jego wizytach w Barcelonie, przy czym
posiłkował się naszymi wspólnymi zdjęciami z tamtego okresu. Dzięki temu zajął
ich uwagę, a ja mogłam w spokoju odetchnąć w kuchni. Ta cała maskarada trochę
mnie wymęczyła. Nie dość, że atmosfera jest nadzwyczaj gęsta, to jeszcze te
ciągłe pytania ze strony eks narzeczonej Kuby zaczynały wyprowadzać mnie z równowagi. Czułam się jakbym była na
przesłuchaniu. Nawet Krzysiek czy Ivan nie urządziłby mi takiego wywiadu
środowiskowego, gdybym przyszła przedstawić im mojego chłopaka. Coś mi więc w
tym wszystkim śmierdziało. To nie była zwykła ciekawość byłej narzeczonej, to
była chęć zebrania informacji. Nie wiedziałam tylko, w jakim celu jej to było potrzebne.
Nie sądziłam też, że za chwilę się tego dowiem i to od najmniej spodziewanej osoby…
Nie zauważyłam nawet, kiedy do kuchni wszedł Kacper.
Dopiero, gdy usłyszałam jego głos, zorientowałam się, że ktoś oprócz mnie jest
w pomieszczeniu.
- Może ci w czymś pomogę? – spytał.
Wystraszył mnie do tego stopnia, że aż podskoczyłam i
złapałam się za serce.
- Och, wybacz nie chciałem cię przestraszyć…
- Nie przestraszyłeś mnie, po prostu… ech, myślałam, że oglądacie zdjęcia
– przyznałam się i wróciłam do układania kubków na szafie, przestając rozmyślać nad zachowaniem Julii.
- Julia z Kubą oglądają, a ja pomyślałem, że może ci w czymś
pomogę – uśmiechnął się. - Poza tym, chyba jest coś, o czym powinnaś wiedzieć –
dodał tajemniczo.
- Tak? – odwróciłam się i z zainteresowaniem spojrzałam na
niego.
On kompletnie się nie zmienił. Wciąż był wysokim, dobrze
zbudowanym, wysportowanym szatynem z iskrzącym się spojrzeniem i zawadiackim
uśmiechem. Miał urodę chłopca, a mimo to nikt nie dałby mu mniej niż 25 lat.
- Powiem ci coś ważnego, o ile mi obiecasz, że mnie w to nie
wplączesz – zastrzegł.
- Chodzi o Julię, tak? – nie wytrzymałam. - Nie chcesz, aby
się dowiedziała, że wiem to coś od ciebie?
- Bingo! – gdyby mógł, to chyba zaklaskałby w dłonie. - To
co, mogę liczyć na twoją dyskrecję?
- Jasne, moje trzecie imię to dyskrecja – zachichotałam. –
Mów, o co chodzi.
Kacper rozejrzał się dookoła siebie, po czym podszedł do
mnie bliżej i nachylił się tak, że dzieliło nad od siebie tylko kilka
centymetrów.
- Bo tak właściwie, to ja i Julia nie jesteśmy razem… - powiedział
ściszonym głosem.
- Ale jak to? – zdziwiłam się.
Poza tym, jak na razie nie bardzo rozumiałam, dlaczego to
jest takie ważne, abym koniecznie musiała się tego dowiedzieć.
- Kiedy Julia zostawiła Kubę dla mnie, byłem szczęśliwy.
Wtedy wydawało mi się, że jest to ta właściwa kobieta, rozumiesz? –
przytaknęłam nieznacznie. – A kiedy urodził się Konrad, byłem wniebowzięty.
Oszalałem na punkcie syna. Moja mama jednak nie wierzyła Julii i żeby jej
udowodnić, że się myli, postanowiłem zrobić badania DNA. Miało to pokazać, że Konrad
jest moim synem. Okazało się jednak, że nie jest ani mój, ani nawet Kuby. Julia
zdradzała także mnie i to z tym trzecim facetem zaszła w ciążę. Myślała, że się nie dowiem i że będę myślał, iż Konrad jest mój. Oszukała mnie, więc zostawiłem ją i wróciłem do Poznania, a ona mieszkała sama w Anglii.
- To dlaczego przyszliście dziś razem? – zdziwiłam się.
- Julia postanowiła wrócić do Poznania i poprosiła mnie o
pomoc w urządzeniu mieszkania. Zgodziłem się. Sam nawet nie wiem, dlaczego. Mniejsza z tym. I
wtedy spotkaliśmy Wilka, który wziął nas za parę. Nikt nie wyprowadził go z
błędu. Kiedy Julia dowiedziała się, że Kuba kogoś ma, postanowiła zorientować się,
kim jest ta dziewczyna. Ona chce go odzyskać, a ja miałem być tylko przykrywką,
żeby zamydlić ci oczy.
- Dlaczego więc się na to zgodziłeś? – spytałam, wciąż z dość dziwnym, jak na mnie,
spokojem przyjmując te rewelacje.
- Nie chciałem, aby jej się udało. Po Poznaniu krążą plotki, że Wilk jest w związku z siostrą bramkarza Lecha. Chciałem więc zobaczyć reakcję Julki, gdy to okaże się
prawdą. Poza tym wiedziałem, że jeżeli Kuba jest z tobą, to gdy się o tym
dowiesz, Julii nieźle się dostanie. Przyszedłem więc tu, żeby ci powiedzieć
prawdę, żeby choć trochę odkupić swoje winy. W końcu ja również nieźle Kubę
skrzywdziłem…- zakończył z markotną miną.
- Czułam, że coś kryje się za tym spotkaniem – mruknęłam pod
nosem, jakby do siebie. - Dzięki, że mi o tym powiedziałeś, już ja sobie
pogadam z naszą Juleczką.
- Tylko pamiętaj, ja ci tego nie mówiłem – przypomniał mi
Kacper.
- Jasne, jasne – przytaknęłam szybko, nie zwracając na to szczególnej
uwagi. – Weźmiesz dwa kubki z kawą?
Kacper pokiwał głową i zabrał je z kuchennego blatu,
podążając z nimi w dłoniach do salonu. Chwilę później i ja się tam zjawiłam.
Julia siedziała obok Kuby i zachowywała się tak, jakby byli tam tylko we
dwoje. Usiadłam więc obok Kacpra, naprzeciwko nich i rozmawiałam z chłopakiem o
byle jakich błahostkach, tak aby móc się jej bezkarnie przyglądać. Ewidentnie umizgiwała
się do Wilka, ale teraz, kiedy poznałam jej plan, doskonale wiedziałam, jaki ma w
tym cel. Tym spotkaniem nie chce zamazać złego wrażenia. Zależy jej na powrocie
do Kuby. Szkoda tylko, że będzie musiała się tak boleśnie rozczarować, bo ja
jej na to nie pozwolę, choćby miała zgnić potem w pierdlu.
Nie, nie bójcie się, nie mam zamiaru jej zabić. Przynajmniej na razie...
Dalsza część popołudnia była dosyć spokojna. Siedzieliśmy
naprzeciwko siebie i piliśmy kawę, zajadając się ciastem z pobliskiej cukierni.
Rozmowa nawet się kleiła. Ja udawałam, że wszystko jest w porządku i że się
dobrze bawię. Chyba nieźle mi to wychodziło, bo Kuba patrzył na mnie z uznaniem
i jakby z wdzięcznością, że jestem miła dla naszych gości. A mi chodziło tylko
i wyłącznie o to, aby uśpić czujność blondynki, która perfidnie próbuje
wykorzystać mojego przyjaciela i to na moich oczach!
- My już chyba pójdziemy – Kacper zerwał się nagle z kanapy
i spojrzał wymownym wzrokiem na Julię, jakby chcąc jej przekazać, że przesadza.
- No tak, tak, zasiedzieliśmy się trochę – przytaknęła dziewczyna,
również wstając z miejsca, choć widziałam na jej twarzy wyraz niezadowolenia.
- Przecież możecie jeszcze zostać – zaczął Kuba, nie chcąc
być nieuprzejmym.
Ja nie dołączyłam się do tych grzecznościowych wyrażeń,
tylko spokojnie wstałam i patrzyłam na rozgrywającą się w salonie scenę.
- Nie, zdecydowanie już nadwyrężyliśmy waszej gościnności – kategorycznie
przerwał mu Kacper, po czym podał Kubie rękę na pożegnanie. – Także, do
zobaczenia. Ja już zejdę na dół i podjadę samochodem pod blok, bo nie było
tutaj miejsca i zaparkowaliśmy troszeczkę dalej, a ty kochanie, pożegnaj się i
zejdź – szatyn powiedział jeszcze w kierunku Julii, po czym ruszył ku drzwiom.
Poszłam za nim, oczywiście, żeby się pożegnać.
- Teraz sprawy zostawiam w twoich rękach – powiedział Kacper, gdy uściskaliśmy się lekko, nie chcąc wzbudzić jakichkolwiek podejrzeń o
łączącym nas spisku.
- Dzięki wielkie, nie zmarnuję tej okazji – odpowiedziałam mu
z uśmiechem.
- Myślę, że gdyby nie dzieliła nas niezbyt przyjemna przeszłość,
no i oczywiście Kuba, to mógłbym być z tobą szczęśliwy – powiedział jeszcze Kacper, po czym
wyszedł z mieszkania, nie dając mi nawet szansy, bym cokolwiek mogła mu
odpowiedzieć (choć sama nie wiedziałabym, co takiego miałabym mu powiedzieć) i zostawiając
mnie w korytarzu nieźle zaskoczoną jego słowami.
Ocknęłam się jednak z szoku dosyć szybko, przypominając sobie, że
właśnie mam ważną misję do wykonania. Wróciłam więc do salonu, gdzie Kuba i
Julia właśnie śmiali się z czegoś, bez reszty zajęci sobą. Zapewne wspominali
stare czasy. Wiele ich przecież łączyło… W końcu gdyby nie jej zdrada, byliby trzy lata
po ślubie.
- Miło mi było się znów z wami spotkać – powiedziała Julia,
oplatając szyję szalikiem.
Może warto teraz złapać za niego i ją udusić? - pomyślałam. - Nie, to byłoby
zbyt proste - skarciłam się w myślach.
- Ja też się cieszę, że się spotkaliśmy – uśmiechnął się w
jej kierunku Kuba, co było złym znakiem. Plan Julii widocznie zaczął działać.
Gdybym była dziewczyną Kuby tak na serio, to mogłabym się
wściec o coś takiego, prawda? Mogłabym czuć się zazdrosna i odsunięta na drugi
plan? Mam rację?
- Może jeszcze kiedyś uda nam się spotkać i powspominać? –
spytała blondynka.
Jakby było co – pomyślałam, ale tak jak i wcześniejsze moje przemyślenia, zachowałam to dla siebie.
- Pewnie będzie trudno, w końcu za tydzień będę już mieszkał w
Gdańsku, ale może kiedyś jeszcze na siebie wpadniemy – mruknął Wilczek już z
większą rezerwą, jakby nagle przypomniał sobie o mojej obecności w pomieszczeniu.
Nie odzywałam się, tylko podałam blondynce rękę na
pożegnanie, kiedy ta już w końcu postanowiła wyjść z mieszkania. Kuba uściskał ją, po czym zamknął za nią drzwi
frontowe. Odczekałam kilka sekund i zanim Wilczek zaczął podsumowywać
dzisiejsze spotkanie, udałam, że o czymś sobie przypomniałam.
- Och, Julia zapomniała rękawiczki, widzisz? – pomachałam mu
przed nosem kawałkiem materiału tak, aby nie zorientował się, że nie należą one
do dziewczyny, a do mnie. – Pójdę jej je oddać, powinnam jeszcze ją złapać.
I zanim Wilczek się zorientował, wyparowałam z mieszkania
jak z procy. Blondynkę spotkałam na samym dole, chcącą już wyjść z bloku na
dwór.
- Poczekaj! – krzyknęłam, aby się zatrzymała. – Chyba o
czymś zapomniałaś.
Julia odwróciła się w moją stronę z zaciekawieniem.
- To chyba twoje – pokazałam jej na rękawiczki trzymane w
dłoni.
- Nie, to nie moje – powiedziała.
- Tak, wiem to, ale musiałam mieć jakiś pretekst, aby wyjść
z domu niepostrzeżenie. Bo chyba musimy sobie coś wyjaśnić – syknęłam w jej
kierunku.
- Tak? Co takiego? – spytała z ironicznym uśmiechem na
twarzy, już nie grając kochanej Juleczki, która chce zatrzeć złe wrażenie
dzisiejszym spotkaniem. Wreszcie była sobą - podstępna manipulantką.
- Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie pozwolę ci znowu
namącić Kubie w głowie. Nie uda ci się to już drugi raz. Nie okręcisz go sobie
wokół paluszka, rozumiesz? - ostrzegałam ją.
- Myślisz, że masz tu coś do gadania? Zanim się obejrzysz,
Liliana pójdzie w odstawkę, a ja znowu będę najważniejsza w jego życiu –
blondynka powiedziała to z niezwykłą pewnością.
- Niedoczekanie twoje! Teraz to ja jestem z Kubą i wiedz, że
nie jestem taka głupia, jak ty, aby z niego zrezygnować. Nie poddam się i nie
pozwolę, aby ktokolwiek stanął między nami, zwłaszcza ty – syknęłam, niczym
wąż.
- Nie byłabym taka pewna na twoim miejscu. W końcu, będąc w
Poznaniu nie będziesz mogła pilnować go w Gdańsku, prawda? A pamiętaj, licho
nie śpi – zaśmiała się.
- A co jeśli pozbędę się tego licha zanim Kuba wyjedzie do
Gdańska?- zapytałam, świdrując ją wzrokiem.
- Ty mi grozisz?
- Ja? Skądże znowu – zaprzeczyłam szybko zdziwiona tymi podejrzeniami. – Ja cię tylko
lojalnie uprzedzam, że nie jestem taką łatwą przeciwniczką, jak ci się zdaję. Nie
dam ci się omamić, jestem czujna i nie odpuszczę.
- Myślisz, że nie wiem, z kim walczę? – zaśmiała się. –
Jednak jesteś głupia. Zawsze doskonale znam swojego przeciwnika. Więc nie bądź
taka pewna siebie.
- Akurat to mi nie grozi – powiedziałam, mierząc ją wzrokiem.
Dobrze, że nikt nie przechodził w tej chwili w tym
miejscu, bo atmosfera była nieźle napięta i jeden nieostrożny ruch, a któraś z
nas rzuci się drugiej do gardła. Na razie między nami toczy się wzrokowa wojna
i żadna drugiej nie odpuszcza.
- Czyżby? – zachichotała. - Doskonale wiem, że zależy ci
tylko na pieniądzach Kuby. Zobaczysz, on też się niedługo o tym przekona. Jesteś taka jak wszyscy z domu dziecka, za wszelką cenę chcesz się wzbogacić…
- Mówisz o sobie? Akurat to, że jestem z bidula, sprawia, że
mam twardy tyłek i nie poddaję się tak łatwo, jak dziewczynka z dobrego domu –
przerwałam jej, choć nie powiem, że wzmianka o moim wychowaniu nie wyprowadziła mnie z
równowagi.
- No, tyłek to musisz mieć niezły, skoro najpierw zabrałaś
się za Lewandowskiego, później za Stilicia, a teraz za Kubę. A może był ktoś jeszcze? Myślę więc, że jak
nie ten, to znajdziesz sobie następnego, jesteś w tym całkiem niezła, więc może lepiej odpuść sobie Kubę dla własnego
spokoju – zaproponowała z ironicznym uśmiechem.
- Coś ty powiedziała?! – krzyknęłam, nie mogąc już znieść jej insynuacji.
- Prawda boli, co? – zachichotała.
Nigdy nie pozwolę, aby ktokolwiek sugerował mi, że zależy mi tylko
na pieniądzach i że sypiam z kimś tylko po to, aby mieć kasę. Nie jestem nią,
nie puszczam się na prawo i lewo, by później nie wiedzieć, z kim mam dziecko.
- Ty ździro, najpierw spójrz na siebie! Nie będziesz mnie
obrażała w moim własnym domu! – krzyczałam, już totalnie wyprowadzona przez nią
z równowagi.
Wiem, że o to jej chodziło, ale nie mogłam się powstrzymać przed taką reakcją.
I gdy już chciałam się na nią rzucić, aby obić tą jej idealną mordkę, ktoś
złapał mnie w pasie i przytrzymał. Okazało się, że tym kimś był Kuba.
- Co tu się dzieje? – spytał, wciąż trzymając mnie w pasie.
Julia automatycznie przybrała na twarz wyraz skrzywdzonej
przez los dziewczynki. Niezła z niej aktoreczka, nie mogę zaprzeczyć.
- Nie wiem, o co jej chodzi. Nic jej nie zrobiłam, a ta
chciała się na mnie rzucić! – poskarżyła się Kubie.
No, jeszcze brakowało tego, żeby zaraz się tutaj rozbeczała
dla lepszego efektu. Nie mogłam się jednak tym przejmować, musiałam coś zrobić, aby Kuba
uwierzył mi, a nie jej. Już więc chciałam otworzyć usta, aby mu to wszystko wyjaśnić, jednak ten
kategorycznie mi przerwał.
- Lila, spokojnie, wszystko słyszałem – powiedział, a widząc
mój zaskoczony wzrok, kontynuował: - Wyszedłem zaraz za tobą, bo wiedziałem, że
coś jest nie tak. A poza tym, nie jestem taki głupi, aby uwierzyć komuś, kto
już raz mnie oszukał, niż najbliższej mi osobie – powiedział to, patrząc mi w
oczy i zwalniając uścisk.
- To mogę jej wreszcie przyłożyć? – spytałam, wciąż będąc wściekła na Julię. Mimo tego byłam
pod wrażeniem niespodziewanej domyślności Kuby.
- Nie warto, jej właśnie o to chodzi – powiedział do mnie Wilczek,
uśmiechając się, po czym zwrócił się w kierunku Julii: – Miło mi było się znów z tobą spotkać. Przekonałem się
przynajmniej, że nic a nic się nie zmieniłaś. I ciesz się, że mam dobre serce,
bo gdybym go nie miał, teraz inaczej byśmy porozmawiali. Żegnam – powiedział to tak wypranym z emocji głosem, którego nigdy nie chciałabym
usłyszeć. Gdyby coś nim do mnie powiedział, chyba pękłoby mi serce…
- Czy ty nic nie rozumiesz? – zapiszczała blondynka, nie
bardzo wiedząc, co się dzieje, jednak nie mając zamiaru odpuścić. – Jej zależy tylko na
twojej kasie…
- Akurat tak się składa, że zarabiamy podobnie – przerwał jej
Kuba, wciąż się uśmiechając. - A poza tym, to są moje pieniądze i mogę robić z nimi co chcę.
Jeszcze nigdy nie widziałam go tak spokojnego i opanowanego w kryzysowej sytuacji. Nie spodziewałam się, że Wilczek może mnie kiedyś jeszcze tak zaskoczyć swoim zachowaniem. Obrócił się na pięcie i pociągnął mnie za sobą. Julia coś tam jeszcze mówiła w jego kierunku, nie do końca słyszałam, co, ale Kuba musiał zrozumieć jej słowa, bo obrócił się raz jeszcze i rzekł w jej
kierunku z tym samym uśmiechem.
- A poza tym, wiesz co ci powiem? Za Lilę dałbym sobie głowę uciąć. A za
ciebie, nigdy.
I pociągnął mnie w kierunku mieszkania, abym niczego
głupiego przypadkiem nie zrobiła. Usadził mnie na kanapie, abym się uspokoiła. Gdy już
opanowałam emocje, wyjaśniłam mu wszystko to, co usłyszałam od Kacpra, aby lepiej zrozumiał to, co się stało na dole.
Wiedziałam, że mi uwierzył i że będzie w Gdańsku ostrożny, aby taka sytuacja
nigdy się nie powtórzyła.
_______________________
Genialny rozdział! Uwielbiam czytać o jakichś spięciach, i jeszcze do tego - moim zdaniem - dobrze to zobrazowałaś, więc po raz kolejny nie mogę się doczekać nowego odcinka. Zwłaszcza, że Kuba jedzie do Gdańska...
OdpowiedzUsuńOo, jeżeli następne rozdziały będą równie emocjonujące, to ja chcę je już teraz!! :D Bo ten był po stokroć kapitalny, pełen różnorakich afektów (tych dobrych i tych mniej) oraz, przede wszystkim, pełen akcji i wirtuozerstwa Lili! Doszło do mnie podczas czytania, że ja po prostu uwielbiam Kotorowską za to, jaką jest fantastyczną osobą i jak niezłomne wartości sobą reprezentuje. Jest zdecydowanie najlepszą postacią żeńską, z jaką miałam kiedykolwiek do czynienia w blogach, które czytałam i które czytam w chwili obecnej. Moje gratulacje, bo zachwycić mnie nie jest łatwo ;D Teraz coś z innej beczki: Julcia. Niby do rany przyłóż, a faktycznie - w ranę ugryź. Ugryź, polej jodyną i zabandażuj, po czym podepcz szpilką na 16-centymetrowym obcasie. Później krzyknij: "To był wypadek!" i zamrugaj ślepkami z miną zblazowanego wampa. Nic z tego, nic z tego! Cieszę się niepomiernie, że była Kuby dostała wciry od niego samego i od Lili, bo inaczej cała historia pewnie skończyłaby się Bóg raczy wiedzieć, jaką katastrofą. Nieco się teraz obawiam, że Julcia może zacząć robić Kotorowskiej ferment na mieście, ale mam też nadzieję, że jej zwoje mózgowe nigdy nie zaplączą się w podobne meandry tematowe. :D Wilku - z każdą chwilą lubię go coraz bardziej i będę za nim mocno tęsknić, gdy piłkarz wyniesie się do Gdańska. Znowu pokazał klasę, znowu zachwycił mnie absolutnie bezbłędną postawą rycerza-wojownika, za którą nie sposób go nie uwielbiać. ;D A co do Konrada.. Dla mnie jest dość niejednoznaczny. Wychowuje nieswoje dziecko (o czym wie..!), a do tego tkwi w pozbawionym sensu związku bez przyszłości. Jak dla mnie - ewenement na skalę światową :D
OdpowiedzUsuńWierzę, że nie zeszłaś podczas czytania, ale wiesz, że ja, jak już się za coś zabieram, to muszę dobrnąć do końca ;D
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS Bywasz czasem na wywiaderze? Rozważałam zadanie kilku pytań, ale nie wiem, czy jest sens, skoro ostatnio raz byłaś tam 3 miechy temu. Będę wdzięczna za info, możesz wrzucić w komentarzu pod moim ostatnim postem. A propos - pewnie nowość u mnie pojawi się dopiero w styczniu. Teraz czekam na Nitro i dopiero po niej zacznę ogarniać edycję następnych przygód Edith. Podkręcę temperaturę, obiecuję, nudzisz się przy czytaniu na pewno nie będziesz! ;D
Buźka, zdrówka i wesołych świąt!