Przypomnijmy
sobie wszystko po kolei. Nie chciałam iść na imprezę do Wojtkowiaka, chcąc tym
jednocześnie dotrzymać obietnicę daną Lechitom, jednak zostałam do tego
zmuszona. W konsekwencji obraziłam się na pomysłodawców podstępu, czyli Wilka i
Djukę, i bawiłam się dobrze w towarzystwie innych zebranych. Przy okazji
poznałam nową lubą, która zaczyna bywać na naszych „salonach” – Laurę.
Przeszkodził nam w tym jednak nie kto inny, jak sam powód mojego dzisiejszego
przybycia tutaj – Kuba Wilk. A co zrobił? Otóż wymyślił sobie
karaoke i zaczął śpiewać przepraszającą piosenkę, skierowaną do mnie. Nawiasem
mówiąc, jedną z moich ulubionych. A teraz właśnie, nagradzany masą braw,
schodzi wraz ze mną z prowizorycznej sceny w salonie i robi słodkie oczka w moim kierunku.
-
Wybaczysz mi? - pyta.
A
ja mam ciężki orzech do zgryzienia.
No
dobrze, to przypomnieliśmy sobie, co się wydarzyło, więc możemy spokojnie
wrócić do rzeczywistości.
-
Myślisz, że po czymś takim mogłabym się na ciebie dłużej gniewać? – spytałam
go.
Wilk
wzruszył ramionami, czym rozczulił mnie do reszty. Ledwo powstrzymałam się od roześmiania się na głos, co by mnie zdradziło. Udało mi się jednak
jakoś zapanować nad sobą. Patrzyłam więc przez dłuższą chwilę na niego, po czym
rzekłam poważnie:
-
Zastanowię się nad tym.
Obróciłam
się na pięcie i ruszyłam w stronę kuchni. Chciałam być trochę wredna dla niego
i w pewien sposób ukarać go za to, że zaciągnął mnie tutaj podstępem. To nie
było ładne z jego strony. Tak naprawdę jednak, to już wcale się na niego nie
gniewałam. Dzięki niemu poznałam Laurę, z którą chyba znalazłam wspólny język,
rozerwałam się, miałam okazję pobyć z osobami, za którymi tęskniłam, będąc w
Hiszpanii.
Wilk
jednak nie dawał za wygraną. Szedł za mną krok w krok, jęcząc mi nad uchem:
-
Ale ja cię tak bardzo przepraszam!
Pytając
retorycznie:
-
Co ja mam jeszcze zrobić?
Rozkazując:
-
Ty nie możesz się na mnie gniewać!
Aż
w końcu powiedział coś, co od razu przekonało mnie do odpuszczenia mu jego
winy:
-
Może zaśpiewam ci jeszcze jedną piosenkę?
Już
chciał się obrócić, ale w ostatnim momencie zdążyłam złapać go za ramię i
udaremnić mu to.
-
Nie widzisz, że się tylko tak z tobą droczę? Już się nie gniewam, wręcz jestem
wam wdzięczna, że mnie tu zaciągnęliście. Mimo że to było bardzo nieładne z
waszej strony!
Pogroziłam
mu palcem i szturchnęłam po przyjacielsku w ramię. Chwilę później, zapominając
o wydarzeniach sprzed kilku godzin, poszliśmy do kuchni, w której zorganizowano
barek pełen alkoholu, aby przypieczętować naszą zgodę jakimś trunkiem.
Napiliśmy się, a Kuba przez cały ten czas upewniał się wciąż, czy aby na pewno
już mu wybaczyłam. Normalnie, jak dziecko. Irytowało mnie to już trochę, jednak
wciąż odpowiadałam mu coś w stylu: „Tak, Kubusiu, wszystko jest ok”. Był niezmiernie
z tego zadowolony. Za każdym razem. Przytulił mnie do siebie po raz kolejny
dzisiejszego wieczoru i znowu zapewnił, że oszukał mnie dla wyższych celów, bo
inaczej by nigdy czegoś takiego nie zrobił. I tak było przez cały czas.
Kiedy
jednak już na 100% przekonał się, że go nie okłamuję i naprawdę się na niego
nie gniewam, uskrzydlony pobiegł do pokoju, mówiąc mi na odchodne:
-
I tak wam coś zaśpiewam.
Moja
dłoń tymczasem spotkała się z czołem. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, mrucząc sobie
pod nosem coś w stylu: "On jest niereformowalny". Ktoś zaśmiał się za
moimi plecami, obróciłam się więc i od razu miałam ochotę na coś mocniejszego.
To był Semir. Nie chciałam się z nim bliżej spotkać, wręcz unikałam go jak ognia
przez ostatni tydzień. Udawało mi się to do dnia dzisiejszego.
Nalałam
sobie kieliszek czystej i szybko przechyliłam go, wlewając zawartość do gardła.
Postanowiłam wyminąć Bośniaka bez słowa. Kiedy jednak przechodziłam obok niego,
ten złapał mnie za rękę udaremniając mi wyjście z kuchni.
-
Puść mnie – zażądałam stanowczo.
Moja
stanowczość chyba go zaskoczyła, bo zwolnił trochę swój uścisk, jednak wciąż
trzymał moją rękę, nie pozwalając mi się stąd ruszyć. A jak na złość, nie było nikogo, kto mógłby mi w tym momencie pomóc.
-
Puszczę, ale pod warunkiem, że ze mną porozmawiasz – burknął, próbując pokazać
mi tym, że to on będzie górą w naszym starciu.
-
Nie pomyślałeś może, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać? - spytałam ironicznie, a nawet chyba sarkastycznie.
Zabolały
go moje słowa. Ale taki właśnie miałam zamiar, wypowiadając je.
-
Wysłuchaj mnie, proszę. Niczego więcej od ciebie nie żądam - powiedział
spokojnie Semir, puszczając mnie wreszcie.
Rozmasowałam
rękę, spoglądając na niego i zastanawiając się, czy powinnam dać mu szansę.
Może chłopaki mają rację, mówiąc, że się zmienił? Może warto byłoby go
wysłuchać? Wydawał się nie być już tak pewnym siebie chłopakiem, którego miałam
zakodowanego w głowie.
Mogłam
odejść bez słowa, jednak zostałam. Sama nie wiem, dlaczego.
-
Nie mam ochoty słuchać twoich tłumaczeń. To i tak nic już nie zmieni między nami -
powiedziałam, obracając się w stronę salonu i przyglądając się uczestnikom
imprezy.
A
ci z każdą chwilą się rozkręcali. W karaoke wzięli już udział wszyscy Polacy
poznańskiego zespołu, teraz uwagę skupiono na obcokrajowcach. Właśnie młodzi
męczyli Jasmina, aby coś im zaśpiewał. Był jednak pewien problem, Bośniak może i
mówił po polsku, ale nie bardzo umiał czytać w naszym języku. Na szczęście, miał
obok siebie Laurę. Nie wiem, jak ona to robi, ale po jednym jej zdaniu,
chłopaki odpuścili Jaśkowi i przenieśli swoją uwagę na Dimitrije. Ten chyba się
zgodził, ale zanim wybierze odpowiednią piosenkę, minie sporo czasu. Z
pewnością. Przecież Dima musi się zastanowić!
Semir
stanął obok mnie i też patrzył przez siebie. Milczeliśmy.
-
Wiesz, zazdroszczę mu - rzekł nagle zupełnie poważnie.
-
Nie rozśmieszaj mnie! Ty komuś czegoś zazdrościsz? - zaśmiałam się, nie bardzo
wierząc w to, co przed chwilą powiedział.
Semirowi
jednak jakoś nie było do śmiechu, przez co wywnioskowałam, że mówi prawdę. A to mnie
szokowało, bo kompletnie do niego nie pasowało.
-
Komu? - spytałam.
Podążyłam
za jego wzrokiem. Jeżeli się nie mylę, spoglądał na roześmianą Laurę, siedzącą
teraz na kolanach równie zadowolonego Jasmina.
- Jasminowi? Czego? - zasypałam go pytaniami, ciekawa, o co może mu
chodzić.
-
Laury - ten odrzekł mi poważnie.
-
Nie bardzo rozumiem - powiedziałam szczerze.
Semir chyba nie miał zamiaru mi tego wyjaśniać, więc sama musiałam coś wymyślić. I
nagle mnie oświeciło. Szczerze mówiąc, nie było przyjemne oświecenie, bo jeżeli
dobrze myślę, to Bośniak wcale się nie zmienił.
-
Proszę cię, tylko mi nie mów, że podoba ci się dziewczyna twojego najlepszego
kumpla! - przeraziłam się tak bardzo, że prawie krzyknęłam.
-
Nie, nie o to mi chodziło - zaprzeczył szybko.
-
A o co? - teraz to nie rozumiałam go w ogóle.
-
Lilien, bardzo żałuję tego, co się wtedy stało – Bośniak znowu diametralnie
zmienił temat, nie odpowiadając na moje wcześniej zadane pytanie.
Na
dźwięk słowa „Lilien” w jego ustach, wszystko we mnie zadrżało, jak
kilkadziesiąt miesięcy temu. Tylko on mówił do mnie w taki sposób. Zawsze
twierdziłam, że w jego ustach brzmi to niczym romantyczna ballada. Niestety dla
mnie, minęło półtora roku odkąd ostatni raz tak do mnie powiedział, a to
wrażenie pozostało niezmienne. Tylko on potrafił wypowiedzieć to w taki sposób,
aby zmiękły mi kolana i rozpłynął się cały mój świat, mimo że już nic poważnego
do niego nie czuję. Oprócz żalu, poczucia krzywdy, mnóstwa pretensji i
symptomów wygasłego uczucia…
-
Przestań - przerwałam mu od razu, chcąc tym pokazać, że uodporniłam się na
niego, choć prawdę mówiąc, nie do końca tak było. - Naprawdę nie chcę już do
tego wracać. Nie mam ochoty znowu rozdrapywać swoich ran. Zbyt wiele czasu się
nad sobą użalałam – wyjaśniłam mu i tak mówiąc o wiele za dużo, niż powinnam
była.
-
Dobrze - zgodził się, o dziwo, nie dążąc do zaspokojenia swojej ciekawości i
sumienia, które, jak się okazuje, jednak posiadał. - Ale kiedyś będziemy
musieli o tym porozmawiać, wiesz o tym?
-
Wiem, ale chyba nie jestem jeszcze na to w stu procentach gotowa - odrzekłam mu spokojnie,
patrząc przed siebie.
-
Rozumiem – powiedział to takim tonem, jakby naprawdę mnie rozumiał. Nie umiałam
przyzwyczaić się do zmiany, jaka w nim zaszła podczas mojej nieobecności. -
Wiesz, po tym wszystkim, sporo myślałem o swoim życiu i chyba dorosłem do tego
etapu, w którym chciałbym mieć kogoś bliskiego, na kim mi zależy i komu zależy
na mnie – zwierzył mi się.
-
Nie wierzę! - przeraziłam się nie na żarty. - Kuba chyba naprawdę miał rację,
mówiąc, że wiele się tutaj zmieniło podczas mojej nieobecności - mruknęłam.
-
Szkoda, że wcześniej tego nie zrozumiałem - Semir mówił dalej, nie zważając
w ogóle na moje słowa. - Sama dobrze wiesz, jaki byłem okrutny, nabijając się z
Jaśka, że zakochuje się od pierwszego wejrzenia w kobietach, których w ogóle
nie zna. Do tej pory zawsze miałem rację. A tu proszę, w końcu mu się udało. Aż
trudno w to uwierzyć.
-
Tak, chyba tak - powiedziałam spokojnie, przypatrując się parze, o której właśnie była
mowa. - Laura wydaje się być naprawdę fajna – pokiwałam głową.
-
I wierz mi, taka jest naprawdę. Przekonasz się - zapewnił mnie, święcie o tym
przekonany. - A ja wciąż nie mogę spotkać swojego ideału. Jak już znajdę jakąś
dziewczynę godną mojej uwagi, to po jakimś czasie okazuje się, że bardziej leci na
moją kasę, czy na sławę, niż na mnie - wyraźnie zmarkotniał.
-
Sem, muszę cię niestety rozczarować, ideałów na tym świecie nie ma – oznajmiłam
mu to dobitnie, nie chcąc, aby się łudził wyświechtanymi śpiewkami rodem z romansów.
-
Nieprawda, Lilien – zaprzeczył szybko. - Ideały są, uwierz mi.
Pokręciłam
przecząco głową. Nikt z nas nigdy nie był, nie jest i nie będzie idealny, bo
tacy ludzie po prostu nie mają prawa istnieć.
-
Ja już spotkałem na swojej drodze dwa ideały - wyjaśnił mi, widząc, że ciągle
nie wierzę w jego słowa. – Dlatego musisz mi uwierzyć.
-
No to dlaczego nic w kierunku żadnej z nich nie zrobiłeś? – spytałam, mimo że
to w ogóle mnie nie przekonywało.
-
Pierwsza to Laura. Jest zajęta, a do tego nie zakochałem się w niej - wyjaśnił
spokojnie.
-
A co z drugą? – zapytałam, ciekawa, co mi odpowie.
-
Drugą bardzo zraniłem i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie w stanie mi wybaczyć to, co jej zrobiłem.
Spojrzałam
na niego zaskoczona, nie dowierzając jego słowom. Jeżeli dobrze myślałam, to
chyba wiedziałam, o kim mówi. Znałam ową dziewczynę aż za dobrze...
-
Tak, Lilien, to o tobie mowa - powiedział Bośniak, gdy zauważył mój zdezorientowany wzrok.
Nie spodziewałam się po tej rozmowie, że usłyszę z jego ust takie wyznanie.
-
Dlaczego? - szepnęłam, wciąż nie potrafiąc wyjść z szoku.
-
Dlaczego jesteś moim ideałem? - Przytaknęłam, bo o to mi właśnie chodziło. - Bo
mimo iż wiedziałaś kim jestem, nie chciałaś mnie. Nie leciałaś na moją sławę -
wyjaśnił mi pokrótce.
-
Ale w końcu poleciałam - mruknęłam zdegustowana.
Jaka
ja kiedyś byłam głupia! Naprawdę! Aż sama nie mogę uwierzyć w to, że kiedyś
byłam taka naiwna, aby nabrać się na te wszystkie sztuczki.
-
Tak, ale to tylko dlatego, że chciałaś być ze mną, Semirem człowiekiem, a nie z
Semirem piłkarzem. Tak samo jest też z Laurą i Jasminem.
Pokiwałam
głową, bo taka była prawda. Nie chodziło mi o piłkarza, a o człowieka, o
faceta, który dałby mi bezpieczeństwo i miłość, której zawsze pragnęłam. Niestety, z Semirem nie bardzo mi to wyszło...
-
Ja właśnie szukam takiej kobiety, jaką jesteś ty – dodał, spoglądając na mnie i
rejestrując uważnie moje reakcje.
Musiałam
więc zachowywać kamienną twarz, mimo że do moich uszu właśnie dochodziły takie rewelacje. Nie wiem, jak mi to wychodziło. Semir był
bardzo dobrym analitykiem ludzkich zachowań i potrafił rozgryźć nawet najbardziej zagmatwaną
osobę. Ale ja starałam się, ile sił tylko miałam w sobie, aby mnie nie przejrzał. Aby
nie zorientował się, jak wielkie wrażenie wywarły na mnie jego słowa.
Musiałam
więc szybko zmienić temat.
-
Na pewno jeszcze kogoś znajdziesz. W końcu, sam mawiasz, że tego kwiatu jest pół
światu – poklepałam go pokrzepiająco po ramieniu, uśmiechając się.
Nigdy
nie pomyślałabym, że kiedykolwiek będę w takiej sytuacji. W najśmielszych snach
nie wyobrażałam sobie, że będę rozmawiała z Semirem o miłości. Że to ja będę go
pocieszała i mówiła mu, że kiedyś znajdzie tą jedyną! To zupełnie nie pasowało
mi do niego - Semira kobieciarza. Boże, w ciągu półtora roku świat w Poznaniu
stanął na głowie! Jasmin na dziewczynę, Semir stał się romantykiem... Jakie
zaskakujące odkrycia jeszcze na mnie czekają?
Bośniak
uśmiechnął się.
-
A ty? – spytał ni stąd ni zowąd.
-
Co ja? – nie rozumiałam go.
-
Kogo ty szukasz? – podpowiedział mi.
-
Nikogo - wzruszyłam ramionami, spoglądając znowu przed siebie, jakby było tam
coś naprawdę absorbującego moją uwagę. - Zawiodłam się już kilkakrotnie i nie
mam zamiaru kolejny raz cierpieć.
-
Lilien, czy ty aby nie przesadzasz? – zapytał poważnie, patrząc na mnie spode
łba.
-
Nie – zapewniłam go szybko i stanowczo, kręcąc głową. - Krzysiek zdecydowanie
miał rację, mówiąc mi kiedyś, abym nie zakochiwała się w piłkarzach. Powinnam
go była wtedy słuchać, w końcu jest ode mnie mądrzejszy. Ale ja wiedziałam
swoje! Wiemy, jak to się skończyło... Teraz wiem, że faceci wcale nie są mi
potrzebni do szczęścia. Jest tyle spraw, którymi mogę i powinnam się zająć, że
życie będzie równie udane. A może nawet i lepsze...
-
Mówisz tak jak ja jeszcze nie tak dawno – uśmiechnął się ironicznie.
-
Ale chyba w trochę innym sensie, niż ty - sprostowałam.
Zaśmialiśmy
się.
-
Mówisz, że żadnych piłkarzy. A my? – spytał nagle.
-
Wy to co innego. Was kocham jak rodzinę. I lepiej będzie dla nas wszystkich,
aby tak już pozostało.
Spojrzałam
na salon i na rozweselonych Lechitów, rozwalonych po całym pomieszczeniu, jak
to zazwyczaj bywało podczas takich nasiadówek. Uświadomiła sobie, że tęskniłam
nawet za Lechitami w wersji po pijanemu. I za ich drugimi połówkami, które mimo
że również były nieźle podchmielone, próbowały jakoś nad nimi zapanować.
Popatrzyłam
jeszcze na Semira i ruszyłam w stronę salonu, aby dołączyć do tej wesołej
ferajny. Po drodze jednak zahaczyłam o blat z trunkami. Musiałam się napić, bo
po takiej rozmowie zdecydowanie zaschło mi w gardle. I to porządnie!
-
I co, kolejny do kolekcji? - usłyszałam za sobą ironiczny głos.
Za
mną stała Sylwia, moja bratowa i uśmiechała się do mnie podejrzanie. Miałam na
dziś już dosyć spotkań trzeciego stopnia z osobami, z którymi nie bardzo miałam
ochotę gadać.
-
Wiesz, nie mam dzisiaj ochoty na twoje zaczepki. Wciąż nie mogę zrozumieć, po
co ci to? – spytałam.
-
Każdy musi mieć jakieś hobby - ta odrzekła z przekąsem, nalewając sobie wina do
kieliszka.
-
A kłótnie ze mną są twoim, ma się rozumieć? - spytałam zaskoczona tym
nagłym wyznaniem.
-
Można tak powiedzieć – zaśmiała się.
Spojrzałam
na nią jeszcze bardziej zaskoczona i zajęłam się swoim sokiem, do którego
wlałam kieliszek czystej.
-
Skoro już sobie tak szczerze rozmawiamy, nie kłócąc się jeszcze, to możesz mi
wyjaśnić jedną rzecz? – spytałam, próbując skorzystać z okazji dość przyjemnej
atmosfery, jaka była w tej chwili pomiędzy nami.
-
Dawaj, dziś mam dobry humor, więc korzystaj – zachęciła mnie.
-
Może ja to wszystko źle rozumuję, więc proszę, oświeć mnie, jeżeli pojęłam to
nie tak, jak powinnam była, ale sprawia tobie radość robienie przykrości
Krzyśkowi? – wreszcie zapytałam ją o to, o co chciałam zapytać już dawno.
Sylwia
popatrzyła na mnie tak samo, jak ja chwilę temu na nią i na Semira. Wyglądała, jakby kompletnie
nie rozumiała, o co mi chodzi albo jakby zobaczyła przed chwilą Ufo, tańczące
lambadę.
-
O czym ty pieprzysz? - warknęła nieprzyjemnie.
-
Nie zauważyłaś nigdy, że gdy my się pokłócimy, to najbardziej cierpi na tym
Krzysiek? My sobie ulżymy, a jego to męczy, bo chciałby, abyśmy się wreszcie
pogodziły - wytłumaczyłam jej.
Bratowa
chyba nigdy nie pomyślała o tym w ten sposób, bo była wyraźnie zaskoczona tym,
co powiedziałam. Zastanowiła się przez chwilę.
-
Może masz rację – powiedziała z wyraźnymi oporami.
Nigdy
nie lubiła się ze mną zgadzać w jakiejkolwiek kwestii, więc takie zdanie z jej ust mogłam uznać za spory sukces.
-
I masz zamiar coś z tym zrobić? – spytałam, ciekawa wniosków, jakie jej się
nasuną.
Ja
próbowałam wielokrotnie zakopać topór wojenny między nami. Dla dobra brata, dla dobra jego rodziny, dla naszego wspólnego dobra. Niech wreszcie ona wyjdzie z jakąś
inicjatywą, skoro w końcu dotarły do niej skutki naszej "małej
wojenki".
-
Jeszcze nie wiem – odpowiedziała po chwili, wyraźnie ważąc swoje słowa. -
Najpierw musiałabym się nad tym porządnie zastanowić.
-
Rozumiem – odpowiedziałam, kiwając głową.
W
tej chwili naprawdę ją rozumiałam. Mi dojście do odpowiednich wniosków zajęło
półtora roku, a ja oczekuję od niej czegoś konstruktywnego w kilkanaście minut.
To nie jest takie proste, jak się niektórym wydaje.
–
Proponuję więc chwilowe zawieszenie broni - odrzekłam. - Na czas przemyśleń.
Jak obydwie dojdziemy do jakiś wniosków, to porozmawiamy i albo się pogodzimy, albo wznowimy
naszą wojnę, co ty na to? - spytałam.
-
To chyba jest dobry układ – odpowiedziała mi po chwili.
I
podałyśmy sobie dłonie. Nie sądziłam nawet, że kiedykolwiek uda mi się z nią
spokojnie porozumieć. Zrobiłam to w najmniej spodziewanym przez siebie
momencie i bez żadnych specjalnych przygotowań. Jakby te półtora roku braku kontaktu z nią, pomogło mi w spojrzeniu
na nasza relację z innej perspektywy i nauczyło współpracy z nią. Krzysiek
powinien być ze mnie dumny, w końcu moje wieloletnie trudy przyniosły pozytywny
skutek. Potrafiłam spędzić w towarzystwie Sylwii kilkanaście minut bez
podniesionego tonu głosu. I ona też na mnie nie krzyczała!
Przez ten czas wyraźnie
czułam na sobie czyiś wzrok. Gdy spojrzałam w swoją prawą stronę, ujrzałam
przypatrującego mi się z rozdziawioną buzią Dimę i siedzącego obok niego Ivana,
który również nie mógł wyjść z podziwu. Chyba myśleli, że jest to ich pijacka
fatamorgana. Pomachałam więc do nich, po czym uniosłam kciuk w górę, chcąc tym
przekazać im, że wszystko jest w porządku. Dima szybko wstał z sofy, na której
siedział z Ivanem i podbiegł do Krzyśka. Chyba chciał mu przekazać dobrą
nowinę. Natomiast Ivan uśmiechnął się do mnie pięknie, jak tylko on to potrafił i też uniósł swojego
kciuka w górę, dając mi do zrozumienia, że jest ze mnie dumny.
Uśmiechnięta
ruszyłam w stronę Wilka, który okupował właśnie stół z przystawkami. Chciałam
się go zapytać, która sałatka jest według niego najlepsza. I jaką potrawę mi
poleca. Z pewnością spróbował już wszystkiego, więc będzie w stanie powiedzieć
mi, co jest najlepsze na tym stole. A ja muszę coś zjeść, bo przez te wszystkie
spotkania trzeciego stopnia na dzisiejszej imprezie, wyraźnie zgłodniałam.
______________
Troszkę się wyjaśniło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz