wtorek, 21 lutego 2012

7. Dwa spotkania trzeciego stopnia.

Przypomnijmy sobie wszystko po kolei. Nie chciałam iść na imprezę do Wojtkowiaka, chcąc tym jednocześnie dotrzymać obietnicę daną Lechitom, jednak zostałam do tego zmuszona. W konsekwencji obraziłam się na pomysłodawców podstępu, czyli Wilka i Djukę, i bawiłam się dobrze w towarzystwie innych zebranych. Przy okazji poznałam nową lubą, która zaczyna bywać na naszych „salonach” – Laurę. Przeszkodził nam w tym jednak nie kto inny, jak sam powód mojego dzisiejszego przybycia tutaj – Kuba Wilk. A co zrobił? Otóż wymyślił sobie karaoke i zaczął śpiewać przepraszającą piosenkę, skierowaną do mnie. Nawiasem mówiąc, jedną z moich ulubionych. A teraz właśnie, nagradzany masą braw, schodzi wraz ze mną z prowizorycznej sceny w salonie i robi słodkie oczka w moim kierunku.
- Wybaczysz mi? - pyta.
A ja mam ciężki orzech do zgryzienia.
No dobrze, to przypomnieliśmy sobie, co się wydarzyło, więc możemy spokojnie wrócić do rzeczywistości.
- Myślisz, że po czymś takim mogłabym się na ciebie dłużej gniewać? – spytałam go.
Wilk wzruszył ramionami, czym rozczulił mnie do reszty. Ledwo powstrzymałam się od roześmiania się na głos, co by mnie zdradziło. Udało mi się jednak jakoś zapanować nad sobą. Patrzyłam więc przez dłuższą chwilę na niego, po czym rzekłam poważnie:
- Zastanowię się nad tym.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę kuchni. Chciałam być trochę wredna dla niego i w pewien sposób ukarać go za to, że zaciągnął mnie tutaj podstępem. To nie było ładne z jego strony. Tak naprawdę jednak, to już wcale się na niego nie gniewałam. Dzięki niemu poznałam Laurę, z którą chyba znalazłam wspólny język, rozerwałam się, miałam okazję pobyć z osobami, za którymi tęskniłam, będąc w Hiszpanii.
Wilk jednak nie dawał za wygraną. Szedł za mną krok w krok, jęcząc mi nad uchem:
- Ale ja cię tak bardzo przepraszam!
Pytając retorycznie:
- Co ja mam jeszcze zrobić?
Rozkazując:
- Ty nie możesz się na mnie gniewać!
Aż w końcu powiedział coś, co od razu przekonało mnie do odpuszczenia mu jego winy:
- Może zaśpiewam ci jeszcze jedną piosenkę?
Już chciał się obrócić, ale w ostatnim momencie zdążyłam złapać go za ramię i udaremnić mu to.
- Nie widzisz, że się tylko tak z tobą droczę? Już się nie gniewam, wręcz jestem wam wdzięczna, że mnie tu zaciągnęliście. Mimo że to było bardzo nieładne z waszej strony!
Pogroziłam mu palcem i szturchnęłam po przyjacielsku w ramię. Chwilę później, zapominając o wydarzeniach sprzed kilku godzin, poszliśmy do kuchni, w której zorganizowano barek pełen alkoholu, aby przypieczętować naszą zgodę jakimś trunkiem. Napiliśmy się, a Kuba przez cały ten czas upewniał się wciąż, czy aby na pewno już mu wybaczyłam. Normalnie, jak dziecko. Irytowało mnie to już trochę, jednak wciąż odpowiadałam mu coś w stylu: „Tak, Kubusiu, wszystko jest ok”. Był niezmiernie z tego zadowolony. Za każdym razem. Przytulił mnie do siebie po raz kolejny dzisiejszego wieczoru i znowu zapewnił, że oszukał mnie dla wyższych celów, bo inaczej by nigdy czegoś takiego nie zrobił. I tak było przez cały czas.
Kiedy jednak już na 100% przekonał się, że go nie okłamuję i naprawdę się na niego nie gniewam, uskrzydlony pobiegł do pokoju, mówiąc mi na odchodne:
- I tak wam coś zaśpiewam.
Moja dłoń tymczasem spotkała się z czołem. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, mrucząc sobie pod nosem coś w stylu: "On jest niereformowalny". Ktoś zaśmiał się za moimi plecami, obróciłam się więc i od razu miałam ochotę na coś mocniejszego. To był Semir. Nie chciałam się z nim bliżej spotkać, wręcz unikałam go jak ognia przez ostatni tydzień. Udawało mi się to do dnia dzisiejszego.
Nalałam sobie kieliszek czystej i szybko przechyliłam go, wlewając zawartość do gardła. Postanowiłam wyminąć Bośniaka bez słowa. Kiedy jednak przechodziłam obok niego, ten złapał mnie za rękę udaremniając mi wyjście z kuchni.
- Puść mnie – zażądałam stanowczo.
Moja stanowczość chyba go zaskoczyła, bo zwolnił trochę swój uścisk, jednak wciąż trzymał moją rękę, nie pozwalając mi się stąd ruszyć. A jak na złość, nie było nikogo, kto mógłby mi w tym momencie pomóc.
- Puszczę, ale pod warunkiem, że ze mną porozmawiasz – burknął, próbując pokazać mi tym, że to on będzie górą w naszym starciu.
- Nie pomyślałeś może, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać? - spytałam ironicznie, a nawet chyba sarkastycznie.
Zabolały go moje słowa. Ale taki właśnie miałam zamiar, wypowiadając je.
- Wysłuchaj mnie, proszę. Niczego więcej od ciebie nie żądam - powiedział spokojnie Semir, puszczając mnie wreszcie.
Rozmasowałam rękę, spoglądając na niego i zastanawiając się, czy powinnam dać mu szansę. Może chłopaki mają rację, mówiąc, że się zmienił? Może warto byłoby go wysłuchać? Wydawał się nie być już tak pewnym siebie chłopakiem, którego miałam zakodowanego w głowie.
Mogłam odejść bez słowa, jednak zostałam. Sama nie wiem, dlaczego.
- Nie mam ochoty słuchać twoich tłumaczeń. To i tak nic już nie zmieni między nami - powiedziałam, obracając się w stronę salonu i przyglądając się uczestnikom imprezy.
A ci z każdą chwilą się rozkręcali. W karaoke wzięli już udział wszyscy Polacy poznańskiego zespołu, teraz uwagę skupiono na obcokrajowcach. Właśnie młodzi męczyli Jasmina, aby coś im zaśpiewał. Był jednak pewien problem, Bośniak może i mówił po polsku, ale nie bardzo umiał czytać w naszym języku. Na szczęście, miał obok siebie Laurę. Nie wiem, jak ona to robi, ale po jednym jej zdaniu, chłopaki odpuścili Jaśkowi i przenieśli swoją uwagę na Dimitrije. Ten chyba się zgodził, ale zanim wybierze odpowiednią piosenkę, minie sporo czasu. Z pewnością. Przecież Dima musi się zastanowić!
Semir stanął obok mnie i też patrzył przez siebie. Milczeliśmy.
- Wiesz, zazdroszczę mu - rzekł nagle zupełnie poważnie.
 - Nie rozśmieszaj mnie! Ty komuś czegoś zazdrościsz? - zaśmiałam się, nie bardzo wierząc w to, co przed chwilą powiedział.
 Semirowi jednak jakoś nie było do śmiechu, przez co wywnioskowałam, że mówi prawdę. A to mnie szokowało, bo kompletnie do niego nie pasowało.
- Komu? - spytałam.
Podążyłam za jego wzrokiem. Jeżeli się nie mylę, spoglądał na roześmianą Laurę, siedzącą teraz na kolanach równie zadowolonego Jasmina.
- Jasminowi? Czego? - zasypałam go pytaniami, ciekawa, o co może mu chodzić.
- Laury - ten odrzekł mi poważnie.
- Nie bardzo rozumiem - powiedziałam szczerze.
Semir chyba nie miał zamiaru mi tego wyjaśniać, więc sama musiałam coś wymyślić. I nagle mnie oświeciło. Szczerze mówiąc, nie było przyjemne oświecenie, bo jeżeli dobrze myślę, to Bośniak wcale się nie zmienił.
- Proszę cię, tylko mi nie mów, że podoba ci się dziewczyna twojego najlepszego kumpla! - przeraziłam się tak bardzo, że prawie krzyknęłam.
- Nie, nie o to mi chodziło - zaprzeczył szybko.
- A o co? - teraz to nie rozumiałam go w ogóle.
- Lilien, bardzo żałuję tego, co się wtedy stało – Bośniak znowu diametralnie zmienił temat, nie odpowiadając na moje wcześniej zadane pytanie.
Na dźwięk słowa „Lilien” w jego ustach, wszystko we mnie zadrżało, jak kilkadziesiąt miesięcy temu. Tylko on mówił do mnie w taki sposób. Zawsze twierdziłam, że w jego ustach brzmi to niczym romantyczna ballada. Niestety dla mnie, minęło półtora roku odkąd ostatni raz tak do mnie powiedział, a to wrażenie pozostało niezmienne. Tylko on potrafił wypowiedzieć to w taki sposób, aby zmiękły mi kolana i rozpłynął się cały mój świat, mimo że już nic poważnego do niego nie czuję. Oprócz żalu, poczucia krzywdy, mnóstwa pretensji i symptomów wygasłego uczucia…
- Przestań - przerwałam mu od razu, chcąc tym pokazać, że uodporniłam się na niego, choć prawdę mówiąc, nie do końca tak było. - Naprawdę nie chcę już do tego wracać. Nie mam ochoty znowu rozdrapywać swoich ran. Zbyt wiele czasu się nad sobą użalałam – wyjaśniłam mu i tak mówiąc o wiele za dużo, niż powinnam była.
- Dobrze - zgodził się, o dziwo, nie dążąc do zaspokojenia swojej ciekawości i sumienia, które, jak się okazuje, jednak posiadał. - Ale kiedyś będziemy musieli o tym porozmawiać, wiesz o tym?
- Wiem, ale chyba nie jestem jeszcze na to w stu procentach gotowa - odrzekłam mu spokojnie, patrząc przed siebie.
- Rozumiem – powiedział to takim tonem, jakby naprawdę mnie rozumiał. Nie umiałam przyzwyczaić się do zmiany, jaka w nim zaszła podczas mojej nieobecności. - Wiesz, po tym wszystkim, sporo myślałem o swoim życiu i chyba dorosłem do tego etapu, w którym chciałbym mieć kogoś bliskiego, na kim mi zależy i komu zależy na mnie – zwierzył mi się.
- Nie wierzę! - przeraziłam się nie na żarty. - Kuba chyba naprawdę miał rację, mówiąc, że wiele się tutaj zmieniło podczas mojej nieobecności - mruknęłam.
- Szkoda, że wcześniej tego nie zrozumiałem - Semir mówił dalej, nie zważając w ogóle na moje słowa. - Sama dobrze wiesz, jaki byłem okrutny, nabijając się z Jaśka, że zakochuje się od pierwszego wejrzenia w kobietach, których w ogóle nie zna. Do tej pory zawsze miałem rację. A tu proszę, w końcu mu się udało. Aż trudno w to uwierzyć.
- Tak, chyba tak - powiedziałam spokojnie, przypatrując się parze, o której właśnie była mowa. - Laura wydaje się być naprawdę fajna – pokiwałam głową.
- I wierz mi, taka jest naprawdę. Przekonasz się - zapewnił mnie, święcie o tym przekonany. - A ja wciąż nie mogę spotkać swojego ideału. Jak już znajdę jakąś dziewczynę godną mojej uwagi, to po jakimś czasie okazuje się, że bardziej leci na moją kasę, czy na sławę, niż na mnie - wyraźnie zmarkotniał.
- Sem, muszę cię niestety rozczarować, ideałów na tym świecie nie ma – oznajmiłam mu to dobitnie, nie chcąc, aby się łudził wyświechtanymi śpiewkami rodem z romansów.
- Nieprawda, Lilien – zaprzeczył szybko. - Ideały są, uwierz mi.
Pokręciłam przecząco głową. Nikt z nas nigdy nie był, nie jest i nie będzie idealny, bo tacy ludzie po prostu nie mają prawa istnieć.
- Ja już spotkałem na swojej drodze dwa ideały - wyjaśnił mi, widząc, że ciągle nie wierzę w jego słowa. – Dlatego musisz mi uwierzyć.
- No to dlaczego nic w kierunku żadnej z nich nie zrobiłeś? – spytałam, mimo że to w ogóle mnie nie przekonywało.
- Pierwsza to Laura. Jest zajęta, a do tego nie zakochałem się w niej - wyjaśnił spokojnie.
- A co z drugą? – zapytałam, ciekawa, co mi odpowie.
- Drugą bardzo zraniłem i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie w stanie mi wybaczyć to, co jej zrobiłem.
Spojrzałam na niego zaskoczona, nie dowierzając jego słowom. Jeżeli dobrze myślałam, to chyba wiedziałam, o kim mówi. Znałam ową dziewczynę aż za dobrze...
- Tak, Lilien, to o tobie mowa - powiedział Bośniak, gdy zauważył mój zdezorientowany wzrok.
Nie spodziewałam się po tej rozmowie, że usłyszę z jego ust takie wyznanie.
- Dlaczego? - szepnęłam, wciąż nie potrafiąc wyjść z szoku.
- Dlaczego jesteś moim ideałem? - Przytaknęłam, bo o to mi właśnie chodziło. - Bo mimo iż wiedziałaś kim jestem, nie chciałaś mnie. Nie leciałaś na moją sławę - wyjaśnił mi pokrótce.
- Ale w końcu poleciałam - mruknęłam zdegustowana.
Jaka ja kiedyś byłam głupia! Naprawdę! Aż sama nie mogę uwierzyć w to, że kiedyś byłam taka naiwna, aby nabrać się na te wszystkie sztuczki.
- Tak, ale to tylko dlatego, że chciałaś być ze mną, Semirem człowiekiem, a nie z Semirem piłkarzem. Tak samo jest też z Laurą i Jasminem.
Pokiwałam głową, bo taka była prawda. Nie chodziło mi o piłkarza, a o człowieka, o faceta, który dałby mi bezpieczeństwo i miłość, której zawsze pragnęłam. Niestety, z Semirem nie bardzo mi to wyszło...
- Ja właśnie szukam takiej kobiety, jaką jesteś ty – dodał, spoglądając na mnie i rejestrując uważnie moje reakcje.
Musiałam więc zachowywać kamienną twarz, mimo że do moich uszu właśnie dochodziły takie rewelacje. Nie wiem, jak mi to wychodziło. Semir był bardzo dobrym analitykiem ludzkich zachowań i potrafił rozgryźć nawet najbardziej zagmatwaną osobę. Ale ja starałam się, ile sił tylko miałam w sobie, aby mnie nie przejrzał. Aby nie zorientował się, jak wielkie wrażenie wywarły na mnie jego słowa.
Musiałam więc szybko zmienić temat.
- Na pewno jeszcze kogoś znajdziesz. W końcu, sam mawiasz, że tego kwiatu jest pół światu – poklepałam go pokrzepiająco po ramieniu, uśmiechając się.
Nigdy nie pomyślałabym, że kiedykolwiek będę w takiej sytuacji. W najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie, że będę rozmawiała z Semirem o miłości. Że to ja będę go pocieszała i mówiła mu, że kiedyś znajdzie tą jedyną! To zupełnie nie pasowało mi do niego - Semira kobieciarza. Boże, w ciągu półtora roku świat w Poznaniu stanął na głowie! Jasmin na dziewczynę, Semir stał się romantykiem... Jakie zaskakujące odkrycia jeszcze na mnie czekają?
Bośniak uśmiechnął się.
- A ty? – spytał ni stąd ni zowąd.
- Co ja? – nie rozumiałam go.
- Kogo ty szukasz? – podpowiedział mi.
- Nikogo - wzruszyłam ramionami, spoglądając znowu przed siebie, jakby było tam coś naprawdę absorbującego moją uwagę. - Zawiodłam się już kilkakrotnie i nie mam zamiaru kolejny raz cierpieć.
- Lilien, czy ty aby nie przesadzasz? – zapytał poważnie, patrząc na mnie spode łba.
- Nie – zapewniłam go szybko i stanowczo, kręcąc głową. - Krzysiek zdecydowanie miał rację, mówiąc mi kiedyś, abym nie zakochiwała się w piłkarzach. Powinnam go była wtedy słuchać, w końcu jest ode mnie mądrzejszy. Ale ja wiedziałam swoje! Wiemy, jak to się skończyło... Teraz wiem, że faceci wcale nie są mi potrzebni do szczęścia. Jest tyle spraw, którymi mogę i powinnam się zająć, że życie będzie równie udane. A może nawet i lepsze...
- Mówisz tak jak ja jeszcze nie tak dawno – uśmiechnął się ironicznie.
- Ale chyba w trochę innym sensie, niż ty - sprostowałam.
Zaśmialiśmy się.
- Mówisz, że żadnych piłkarzy. A my? – spytał nagle.
- Wy to co innego. Was kocham jak rodzinę. I lepiej będzie dla nas wszystkich, aby tak już pozostało.
Spojrzałam na salon i na rozweselonych Lechitów, rozwalonych po całym pomieszczeniu, jak to zazwyczaj bywało podczas takich nasiadówek. Uświadomiła sobie, że tęskniłam nawet za Lechitami w wersji po pijanemu. I za ich drugimi połówkami, które mimo że również były nieźle podchmielone, próbowały jakoś nad nimi zapanować.
Popatrzyłam jeszcze na Semira i ruszyłam w stronę salonu, aby dołączyć do tej wesołej ferajny. Po drodze jednak zahaczyłam o blat z trunkami. Musiałam się napić, bo po takiej rozmowie zdecydowanie zaschło mi w gardle. I to porządnie!
- I co, kolejny do kolekcji? - usłyszałam za sobą ironiczny głos.
Za mną stała Sylwia, moja bratowa i uśmiechała się do mnie podejrzanie. Miałam na dziś już dosyć spotkań trzeciego stopnia z osobami, z którymi nie bardzo miałam ochotę gadać.
- Wiesz, nie mam dzisiaj ochoty na twoje zaczepki. Wciąż nie mogę zrozumieć, po co ci to? – spytałam.
- Każdy musi mieć jakieś hobby - ta odrzekła z przekąsem, nalewając sobie wina do kieliszka.
- A kłótnie ze mną są twoim, ma się rozumieć? - spytałam zaskoczona tym nagłym wyznaniem.
- Można tak powiedzieć – zaśmiała się.
Spojrzałam na nią jeszcze bardziej zaskoczona i zajęłam się swoim sokiem, do którego wlałam kieliszek czystej.
- Skoro już sobie tak szczerze rozmawiamy, nie kłócąc się jeszcze, to możesz mi wyjaśnić jedną rzecz? – spytałam, próbując skorzystać z okazji dość przyjemnej atmosfery, jaka była w tej chwili pomiędzy nami.
- Dawaj, dziś mam dobry humor, więc korzystaj – zachęciła mnie.
- Może ja to wszystko źle rozumuję, więc proszę, oświeć mnie, jeżeli pojęłam to nie tak, jak powinnam była, ale sprawia tobie radość robienie przykrości Krzyśkowi? – wreszcie zapytałam ją o to, o co chciałam zapytać już dawno.
Sylwia popatrzyła na mnie tak samo, jak ja chwilę temu na nią i na Semira. Wyglądała, jakby kompletnie nie rozumiała, o co mi chodzi albo jakby zobaczyła przed chwilą Ufo, tańczące lambadę.
- O czym ty pieprzysz? - warknęła nieprzyjemnie.
- Nie zauważyłaś nigdy, że gdy my się pokłócimy, to najbardziej cierpi na tym Krzysiek? My sobie ulżymy, a jego to męczy, bo chciałby, abyśmy się wreszcie pogodziły - wytłumaczyłam jej.
Bratowa chyba nigdy nie pomyślała o tym w ten sposób, bo była wyraźnie zaskoczona tym, co powiedziałam. Zastanowiła się przez chwilę.
- Może masz rację – powiedziała z wyraźnymi oporami.
Nigdy nie lubiła się ze mną zgadzać w jakiejkolwiek kwestii, więc takie zdanie z jej ust mogłam uznać za spory sukces.
- I masz zamiar coś z tym zrobić? – spytałam, ciekawa wniosków, jakie jej się nasuną.
Ja próbowałam wielokrotnie zakopać topór wojenny między nami. Dla dobra brata, dla dobra jego rodziny, dla naszego wspólnego dobra. Niech wreszcie ona wyjdzie z jakąś inicjatywą, skoro w końcu dotarły do niej skutki naszej "małej wojenki".
- Jeszcze nie wiem – odpowiedziała po chwili, wyraźnie ważąc swoje słowa. - Najpierw musiałabym się nad tym porządnie zastanowić.
- Rozumiem – odpowiedziałam, kiwając głową.
W tej chwili naprawdę ją rozumiałam. Mi dojście do odpowiednich wniosków zajęło półtora roku, a ja oczekuję od niej czegoś konstruktywnego w kilkanaście minut. To nie jest takie proste, jak się niektórym wydaje.
– Proponuję więc chwilowe zawieszenie broni - odrzekłam. - Na czas przemyśleń. Jak obydwie dojdziemy do jakiś wniosków, to porozmawiamy i albo się pogodzimy, albo wznowimy naszą wojnę, co ty na to? - spytałam.
- To chyba jest dobry układ – odpowiedziała mi po chwili.
I podałyśmy sobie dłonie. Nie sądziłam nawet, że kiedykolwiek uda mi się z nią spokojnie porozumieć. Zrobiłam to w najmniej spodziewanym przez siebie momencie i bez żadnych specjalnych przygotowań. Jakby te półtora roku braku kontaktu z nią, pomogło mi w spojrzeniu na nasza relację z innej perspektywy i nauczyło współpracy z nią. Krzysiek powinien być ze mnie dumny, w końcu moje wieloletnie trudy przyniosły pozytywny skutek. Potrafiłam spędzić w towarzystwie Sylwii kilkanaście minut bez podniesionego tonu głosu. I ona też na mnie nie krzyczała!
Przez ten czas wyraźnie czułam na sobie czyiś wzrok. Gdy spojrzałam w swoją prawą stronę, ujrzałam przypatrującego mi się z rozdziawioną buzią Dimę i siedzącego obok niego Ivana, który również nie mógł wyjść z podziwu. Chyba myśleli, że jest to ich pijacka fatamorgana. Pomachałam więc do nich, po czym uniosłam kciuk w górę, chcąc tym przekazać im, że wszystko jest w porządku. Dima szybko wstał z sofy, na której siedział z Ivanem i podbiegł do Krzyśka. Chyba chciał mu przekazać dobrą nowinę. Natomiast Ivan uśmiechnął się do mnie pięknie, jak tylko on to potrafił i też uniósł swojego kciuka w górę, dając mi do zrozumienia, że jest ze mnie dumny.
Uśmiechnięta ruszyłam w stronę Wilka, który okupował właśnie stół z przystawkami. Chciałam się go zapytać, która sałatka jest według niego najlepsza. I jaką potrawę mi poleca. Z pewnością spróbował już wszystkiego, więc będzie w stanie powiedzieć mi, co jest najlepsze na tym stole. A ja muszę coś zjeść, bo przez te wszystkie spotkania trzeciego stopnia na dzisiejszej imprezie, wyraźnie zgłodniałam.


______________

Troszkę się wyjaśniło?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz