Nie minął
nawet tydzień, odkąd pełnię funkcję wychowawczyni, a na mnie spadło już mnóstwo
spraw związanych z moją klasą. Starałam się wszystko rozwiązywać pokojowo z
innymi nauczycielami, jak i z moim wychowankami. Wciąż jednak nie mogę się
przyzwyczaić do tego, że biorę odpowiedzialność za tak sporą grupę młodzieży,
ale ta funkcja zdecydowanie przypadła mi do gustu, łagodnie mówiąc. Tak
naprawdę, to chyba trochę zbzikowałam na ich punkcie, ale starałam się zachować
zrównoważoną i racjonalną postawę w każdej sytuacji. Nie wiem, jak mi to
wychodziło, ale po reakcjach innych nauczycieli mogę wnioskować, że całkiem
nieźle sobie z tym wszystkim radziłam. Dzięki tej sprawie stałam się w ich
gronie osobą, jakby podziwianą za to, że ta niepokorna klasa 3E sama sobie wybrała
mnie na wychowawcę. W tej szkole informacje dziwnie szybko się rozchodzą...
Zdążyłam również zapoznać się z rodzicami mojej klasy, którzy ewidentnie byli
zaskoczeni takim rozwojem sytuacji. I chyba też tak młodą osobą… Chłopcy jednak
następnego dnia solennie mnie zapewniali, że wywarłam na ich rodzicielach
bardzo dobre wrażenia. Mam tylko nadzieję, że to nie była z ich strony jakaś kurtuazja
albo, co gorsza, wazeliniarstwo...
Właśnie
skończyłam wszystkie lekcje dzisiejszego dnia i załatwiłam wszystkie sprawy nie
tolerujące jakiejkolwiek zwłoki. Zbierałam się więc powoli do domu. Wychodziłam
ze szkoły nieźle zamyślona, analizując ostatnie wydarzenia w głowie i pewnie
dlatego nie zauważałam rzeczy dziejących się dookoła mnie. Nie dość, że zaliczyłabym bliskie spotkanie ze szkolną posadzką, ponieważ zabrakło mi na dole jednego schodka, to jeszcze
mało brakowało, a przez to moje zamyślenie padłabym na zawał w wieku niespełna
26 lat. A to wszystko dlatego, że niespodziewanie nad swoim uchem usłyszałam:
- Lila!
Wreszcie! Ileż można na ciebie czekać?
To był Kuba.
Stał przed szkołą i czekał na mnie. I miał do mnie pretensje, że tak długo nie
wychodziłam ze środka. Ale... zaraz, zaraz... czy ja byłam z nim umówiona? Jakoś
nie przypominam sobie, abyśmy mieli gdzieś razem iść. Ostatnio jednak jestem
nieźle zalatana, więc mogłam o czymś zapomnieć.
- Kuba, co
ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona. - Chyba o niczym nie zapomniałam?
Naprawdę
byłam nieźle zdezorientowana całą tą sytuacją.
- Nie, nie
zapomniałaś - roześmiał się Wilczek, nie wiem, czy z mojej reakcji, czy z miny.
- Ale mam już dziś wolne do wieczora, więc zabieram cię na zakupy.
- Na zakupy?
- pisnęłam. - Czyś ty oszalał?
Przecież
doskonale wie, że tego nienawidzę. Dlaczego on chce mnie tak katować? Jestem
nieźle zmęczona, a on jeszcze chce mnie targać po centrach handlowych? Co ja mu
złego zrobiłam? Przecież ostatnio nie byłam do niego jakoś specjalnie złośliwa.
A może Kuba zawarł jakąś tajną umowę z Ivanem? Może mają jakiś plan przeciwko
mnie? Nie wiem dlaczego, ale powoli zaczęłam w tym wszystkim węszyć grubszy
spisek…
Natomiast Kuba
nie domyślając się w ogóle, co właśnie chodzi mi po głowie, roześmiał się w
głos, prawdopodobnie na widok mojej przerażonej miny. Po chwili objął mnie
ramieniem, chyba chcąc tym gestem uspokoić moje skołatane nerwy.
- Nic nie
będziesz musiała przymierzać – wyjaśnił mi, uśmiechając się. - Tak właściwie to
pomyślałem, że może byśmy zrobili Asi niespodziankę i kupili łóżeczko, wózek i
takie tam. W końcu, do jej porodu coraz bliżej, a chyba lepiej załatwić takie
sprawy teraz, a nie na ostatnią chwilę.
Zatkało mnie.
Spodziewałam się po nim wszystkiego, absolutnie wszystkiego, ale nie czegoś takiego.
Kuba naprawdę czasem potrafi mnie nieźle zaskoczyć, mimo iż znam go już tyle
lat .
- Ale
przecież mówiłam ci, że się wyprowadzimy... - zaczęłam po chwili, gdy
odzyskałam głos i wyszłam z pierwszego szoku.
Pierwszy
szok zawsze jest najgorszy. Wiem to z autopsji.
- Lila, już
tyle razy o tym rozmawialiśmy – westchnął Wilczek, jakby zmęczony wałkowaniem w
kółko tego samego tematu. - Nie przeszkadzacie mi w ogóle i ja nie zmieniłem co
do tego zdania. I nie mam nic przeciwko temu, gdy przybędzie nam do mieszkania
jeszcze jedna osoba - uśmiechnął się, jakby chcąc tym gestem potwierdzić swoje
słowa.
- Kuba, ale
dziecko to nie jest zabawka - próbowałam mu po raz kolejny spokojnie przemówić
do rozumu, który na pewno gdzieś tam miał w tej swojej łepetynie. - Ono nie
płacze o określonej godzinie, nie zawsze jest lekko tak, jakby to się
wydawało...
- Kochana,
wiem o tym - przerwał mi Kuba. - I co z tego? – zapytał beztrosko.
- A
treningi? Mecze? - wyliczałam. - Musisz być wypoczęty – przypomniałam mu.
- Ilu
chłopaków miało w domu małe dzieci i dawało sobie radę? - spytał retorycznie. -
Ja też dam. Tak w ogóle, to mnie więcej w domu nie będzie, niż będę. Przecież
wciąż mamy jakieś wyjazdy, zgrupowania... – wyliczał. - A będę o wiele
spokojniejszy, jak wrócę do mieszkania i zastanę w nich waszą trójkę -
uśmiechnął się.
- Jesteś
tego pewien? Tak absolutnie pewien? – dopytywałam go.
Wciąż
wydawało mi się, że Kuba postradał rozum i że prędzej czy później zmieni swoje zdanie.
Myślałam, że gdy się przekona, jak to jest naprawdę, będzie żałował swojej
decyzji. A ja wolałam teraz wiedzieć, na czym stoimy, w końcu lepiej przeprowadzać
się w tej chwili, gdy Asia jest jeszcze w ciąży, aniżeli z malutkim dzieckiem.
- Tak, w
zupełności - zapewnił mnie Wilczek takim tonem głosu, którego nie potrafiłabym
podważyć, choćbym nawet i musiała to zrobić. - Nie mógłbym pozwolić, abyście mi się
gdzieś tułały po Poznaniu, kiedy mogę mieć na was oko.
- Wiesz, że
jesteś kochany? – spytałam z uśmiechem, nie mając już jakichkolwiek zastrzeżeń
do jego decyzji.
- Nie, a
jestem? - podpuszczał mnie z miną niewiniątka.
- O tak -
zapewniłam go.
- A przez
kogo? - dalej się ze mną drażnił.
- Hm,
pomyślmy... - zastanowiłam się troszkę teatralnie. - A przeze mnie na przykład.
- Och, naprawdę?
– pokiwałam głową. - To teraz już wiem – rozpromienił się, ściskając mnie
mocniej. - To co, jedziemy?
- Jedziemy –
zgodziłam się.
*
Trochę tego
nakupiliśmy. Przed wejściem do odpowiednich sklepów wydawało się nam, że tak
niewiele potrzeba, aby urządzić maluchowi pokój. Okazało się jednak, że nasze
wyobrażenia nie potrafiły ogarnąć prawdziwego życia. I nie dość, że potrzebne
jest tyle rzeczy, to jeszcze jaki wybór! To tańsze, tamto bardziej
funkcjonalne, to bardziej komfortowe – i weź tu się człowieku zdecyduj, zwłaszcza,
gdy się nie zna płci dziecka. Ale myślę, że wybraliśmy wszystko w dobrym guście
i Asi spodoba się nasza niespodzianka.
Kuba
zaparkował auto pod blokiem, abyśmy mieli jak najmniejszy dystans do pokonania
i przeniesienia tego, co kupiliśmy. A było tego całkiem sporo, więc za jednym
razem nie mogliśmy się zabrać z tym wszystkim.
- Zaraz
zabiorę się za składanie łóżeczka – Wilku aż się palił do roboty.
Nie wiem,
czy powinnam się bać, czy nie. Umiejętności majsterkowicza Kuba posiadał, owszem,
nie mogłam temu zaprzeczyć, jednak Wilk miał też w sobie coś innego, co
wykluczało tą umiejętność – psuł wszystko, czego tylko się dotknął. Naprawdę obawiam
się, co wyjdzie z połączenia tych obydwóch jego cech, ale nie dałam mu tego po
sobie poznać. Uśmiechnęłam się więc do niego i zaczęłam manipulować przy
zamku, aby otworzyć nam drzwi do mieszkania.
Weszliśmy do
środka nieźle zasapani. Ja nie posiadałam dobrze wyrobionej kondycji, Wilk dopiero
co rozpoczął przygotowania do sezonu, więc nie dziwcie się nam.
- A co wy tutaj
macie? - zainteresowała się Asia, która po chwili pojawiła się w korytarzu i
spoglądała na pakunki układane przez nas na podłodze.
- Tadam!
Niespodzianka! – roześmiał się Wilczek. - To wszystko dla ciebie, a raczej dla
twojego malucha - wyjaśnił jej z porażającym wręcz uśmiechem, pomagając mi
wnosić kubełki z farbą.
- Ale jak
to? Co to znaczy? - Asia nie bardzo ogarniała, co się dookoła niej w tej chwili
działo.
- No,
przecież musimy zacząć urządzać dla was pokój – rzekł trochę zirytowany Wilczek. – Mamy
coraz mniej czasu i nie możemy czekać z tym wszystkim w nieskończoność - stał
tak na środku korytarza podparty pod boki, spoglądał wymownie na Asię i w ogóle nie zwracał uwagi na
mnie, obładowaną resztą towaru.
- Ale…
Kuba... przecież... Lila... Boże... my miałyśmy się wyprowadzić - w końcu wydusiła
z siebie to, co chciała nam powiedzieć, zaskoczona Kawecka.
- Ale ja wam
nie pozwolę na żadną wyprowadzkę! – rzekł z uporem Wilczek i wreszcie
wyswobodził mnie z tego ciężaru, który dźwigałam.
Asia
tymczasem popatrzyła na mnie wymownie nieźle tym wszystkim zaskoczona. Oczekiwała
zapewne ode mnie jakieś odpowiedzi, wyjaśnień, czy jakiejkolwiek reakcji na
hurraoptymizm Wilka. W końcu wciąż mówiłam jej, że mieszkanie z Kubą to tylko tak
tymczasowo, że wyprowadzimy się stąd z nowym rokiem. Ale jakoś nie potrafiłam
postawić na swoim, skoro piłkarz był tak pewny swojej decyzji o tym, abyśmy z
nim wciąż mieszkały...
- Zostajemy
tutaj. Nigdzie nie będziemy miały lepiej – poinformowałam więc ją, po czym
obróciłam się na pięcie i zeszłam na dół po resztę rzeczy.
Nie chciałam
stanąć w ogniu pytań Kaweckiej. Nie chciało mi się tłumaczyć motywów mojego
postępowania, bo chyba sama do końca nie wiedziałam, dlaczego się na to zgodziłam.
Gdybym chciała, to uparłabym się jak ten przysłowiowy wół i Wilk nie miałby ze
mną szans. A ja wręcz nie walczyłam z Kubą jakoś długo o obronę swojego zdania.
Wydawało mi się jednak, że dobrze zrobiłam, zgadzając się na zamieszkanie z nim
na stałe. Chyba naprawdę nigdzie nie będziemy miały lepiej, niż tu, a
oszczędności, które musiałybyśmy przeznaczyć na opłatę mieszkania dla naszej trójki, zostaną dla
malucha. To chyba było dobre i racjonalne rozwiązanie…
Asia jednak nie miała zamiaru ustąpić tak szybko, jak ja. Najpierw musiała się czegoś
więcej dowiedzieć i pewnie dlatego Wilk nie zszedł za mną na dół po resztę
towaru. Zapewne ciągle tłumaczył Kaweckiej, jak to się stało, że od tej chwili
będziemy mieszkać razem we trójkę (niedługo w czwórkę), więc chcąc nie chcąc musiałam
uporać się z tymi pakunkami sama. A nie było to łatwe, jednak ja bym sobie nie
poradziła? No właśnie, głupie pytanie.
I gdy już
myślałam, że przyjdzie mi wieczorem zdychać za wnoszenie takiego ciężaru na
górę (bo nie chciało mi chodzić w tę i z powrotem kilka razy, więc wszystko chciałam wnieść za jednym zamachem), obok mnie wyrósł Semir, jakby spod ziemi i powiedział:
- Daj,
pomogę.
Byłam tak
zaskoczona, że nawet gdybym chciała, to bym się nie sprzeciwiła. Co on tutaj
robił? Znaczy się, nie żeby mi to jakoś wybitnie przeszkadzało, ale... no,
zdziwiła mnie jego obecność, po prostu.
- Boże,
Lilien, to jest strasznie ciężkie – powiedział, kiedy zabrał mi z rąk pakunki,
z którymi się męczyłam. – Mam nadzieję, że Kuba nie kazał ci tego samej wnosić,
bo inaczej urwę mu ten jego wilczy łeb. Przecież od tego są faceci - oburzył się.
- Nie, nie
kazał – uśmiechnęłam się do Bośniaka. – Kuba już swoje zaniósł na górę, teraz
zapewne tłumaczy Asi do czego to wszystko służy.
- A właśnie,
co to jest? – zainteresował się Semir. – Myślałem, że remonty robi się wiosną…
- Bo robi
się, ale my do wiosny nie mamy czasu – wyjaśniłam mu.
- Jak to,
nie macie czasu? – Stilić nie bardzo rozumiał, o co mi chodzi.
- Przecież Asia
ma urodzić w marcu, a do tego czasu trzeba wszystko przygotować – uściśliłam
swoje wyjaśnienia, krocząc powoli obok niego gotowa w razie czego mu pomóc.
Stilić
jednak zgrywał Supermena. Pojawił się znikąd, aby pomóc kobiecie w potrzebie i
nie uskarżał się na nic. Jak nie on. Znaczy się, z tym uskarżaniem to do niego
nie było podobne, bo Supermena udawać to on zawsze lubił.
- Myślałem,
że się z Asią wyprowadzacie… - mruczał trochę pod nosem, trochę normalnie,
chcąc ze mnie wyciągnąć całą prawdę.
- Bo do tej
pory tak było, ale Kuba nam na to nie pozwolił. Uparł się, abyśmy z nim
zostały, a ja nie miałam już siły się z nim o to sprzeczać – przyznałam.
- Widzę, że
chłopak powoli nabija sobie plusów – mruknął pod nosem Stilić, teraz już na
pewno chcąc, abym tego nie usłyszała.
Niestety,
nie bardzo mu to wyszło.
- Jakich
plusów? – zainteresowałam się.
- Nieważne –
mruknął nieźle speszony całą sytuacją Bośniak.
Nie odpuściłabym mu, zanim bym z niego nie wyciągnęła, o co mu chodziło z
tymi plusami, ale przed ogniem moich pytań uratował go Kuba, który zawsze gdy
się pojawia, robi nie małe zamieszanie. Tak było i tym razem. Tak żywo
gestykulował, wciąż tłumacząc Kaweckiej, jak to wszystko będzie wyglądało w najbliższych miesiącach, że
nie zauważył, jak weszliśmy z Semirem do mieszkania. Trącił mnie, ja trąciłam
Semira i się posypało. Na szczęście nic się nie uszkodziło, bo inaczej Wilku miałby
przerąbane. Posprzątaliśmy więc, wyjaśniliśmy sobie wszystko i postanowiliśmy coś zjeść, bo cała trójka była nieźle głodna.
I tak jakoś
wyszło, że Semir został u nas na obiedzie. Nie dziwiłam się temu jakoś specjalnie,
zwłaszcza, że Asia zrobiła gołąbki, a odkąd Bośniak zamieszkał w Polsce, stał
się wielkim fanem polskiej kuchni. Do tego w jego mieszkaniu nie czekało na
niego nic ciepłego. U nas zawsze jedzenia jest pod dostatkiem, bo po pierwsze:
to mieszkanie Wilka, a wszyscy wiemy, ile on potrafi zjeść i po drugie: mieszka
tu kobieta w ciąży, która momentami toczy niezwykle wyrównany pojedynek z Kubą
o to, kto zje więcej. Ja przy nich to jem jak wróbelek i jakoś specjalnie
wychudzona przy nich nie jestem. Hm, dziwne.
- Kuba, wy w
pierwszą sobotę lutego nie jesteście już na zgrupowaniu, nie? – nagle zmieniłam
temat, bo coś mi się przypomniało i musiałam to wszystko ułożyć sobie w głowie, zanim Kuba wyjedzie na zgrupowanie do Hiszpanii.
Zamiast Kuby
jednak na to pytanie odpowiedział mi Semir, który w tej chwili pomagał mi znosić talerze do
kuchni. Czy oni wszyscy choć raz mogliby się nie wtrącać, jak próbuję coś
załatwić z moim współlokatorem? To jest momentami strasznie uciążliwe...
- Nie, w
piątek wracamy.
- O to
fajnie! – ucieszyłam się i posłałam uśmiech Wilczkowi, ignorując kompletnie Bośniaka.
W końcu, nie jego pytałam.
- Lila, co
ty kombinujesz? - przestraszył się Kuba, robiąc przy tym wielkie oczy. - Ja znam ten
wzrok i... nie wiem, czy nie powinienem się go bać – zastanawiał się na głos.
- No nie
wiem, nie wiem... – postanowiłam potrzymać go trochę w niepewności. - Niedawno
sam mówiłeś, że chciałbyś poznać moich wychowanków, nie?
- No –
zgodził się po krótkim namyśle - ale co to ma do rzeczy?
- Bo wiesz,
że moje chłopaki są tegorocznymi maturzystami i jako ich wychowawczyni mam
obowiązek stawić się na studniówce. A jako, że jestem wolnym strzelcem, to potrzebuję
partnera i… - zawiesiłam głos - pomyślałam o tobie.
- O mnie? –
zdziwił się Wilk
- A dlaczego
nie o mnie? - zainteresował się nagle Semir, oczywiście jak zawsze wtrącając
swoje trzy grosze do rozmowy.
- Semir, bądźmy szczerzy, po Poznaniu wciąż krążą
plotki, iż jestem w związku z Kubą, a nie z tobą. Więc jakby to wyglądało? A w
ogóle, ty wzbudzasz zbyt wielkie zainteresowanie płci przeciwnej swoją osobą i
nic nie miałabym po takim partnerze – wyjaśniłam mu. - A ja mam zamiar dobrze się bawić - dodałam.
O dziwo, Semir
po krótkim namyśle, zgodził się ze mną.
- A z Kubą
byłam już na dwóch studniówkach. To dlaczego nie miałabym iść na trzecią? –
spytałam retorycznie, kontynuując swój wywód. – Oczywiście, jeśli się zgodzisz – dodałam, patrząc
niemal błagalnie na Wilczka.
Wzrok numer
siedem + mina zbitego psa = sposób na przekonanie kogoś do swojego pomysłu.
- To chyba
będzie dobry moment, aby poznać twoją klasę i oznajmić jej, że z nami nie mają
szans – zastanawiał się na głos Wilczek. – A w ogóle, z tobą poszedłbym na
każdą imprezę – roześmiał się.
Rzuciłam mu
się na szyję w podziękowaniu, że się zgodził.
- Nie
pożałujesz – oznajmiłam mu po chwili z szerokim uśmiechem.
__________________
Od rana mam ochotę dodać wam coś nowego, więc oto
jest dziewiętnaście. Robię to przed meczem, bo jak wszyscy wiemy, w Lechu ostatnio nie dzieje
się dobrze i gdyby dzisiaj coś poszło nie tak przy Bułgarskiej, mogłabym nie
mieć humoru, aby cokolwiek dodawać na Sieście. Ale mam nadzieję, że inauguracja
tego sezonu nam się powiedzie. W górę serca, niech zwycięża Lech!
Ach i polecam wam ten filmik. Gdyby nie ci ludzie
i ich oprawy, nie byłoby tak łatwo przetrwać ostatnie miesiące wciąż dumnie
powtarzając, że kibicuje się poznańskiemu klubowi.
Buziaki!
łuhu! Lilka jest straaaaasznie okropna dla Semira. Ale czemu nooo? :D Przymykam sie. I normalnioe uwielbiam Wilka <3333!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na kolejny rozdział na szukamy-sie
na ewig musicie trochę poczekać :)
pozdrawiam ;*
Wilku jest taki słodki, że aż do schrupania. Oczywiście, gdzieś na marginesie podejrzewam go o niecne sprawki związane z planami uwiedzenia Liliany, uczynienia z niej swojej Wilczycy (HA HA), ale, generalnie, ponownie przyklaskuję mu jako Tip Topowemu Męskiemu Bohaterowi Tego Opowiadania. Ach, ten Kuba! Nic, tylko wyciosać mu pomnik ku czci i uciesze własnej! :D Perspektywa studniówki w wykonaniu pary mieszanej Kotorowska-Wilk wydaje mi się niezwykle interesująca, jednak nie mniej niż zastanawianie się nad tym, czy Jakuba, po porodzie Joanny, ogarnie fantomowy ojcoszał czy też nie. Patrząc na to, co się dzieje, śmiem przypuszczać, że opcja twierdząca jest jak najbardziej prawdopodobna. :D Semir zastanawia. Też ma wilczy węch, skoro potrafi wyczuć gołąbki z odległości paru kilosów. Ale czego można się spodziewać, skoro to kumpel Jakuba? Czyż nie jest powiedziane w podręczniku do biologii, że osobniki tego samego gatunku, przebywające ze sobą przez dłuuugi czas, mają tendencję do upodabniania się do siebie? A może coś mi się popieprzyło? hahaha!:DD pozdrowienia! cmok! cmok!
OdpowiedzUsuńPS I szacun dla Lili za ujarzmienie 3E. Moja pedagogiczna mistrzyni! ;D