sobota, 18 sierpnia 2012

19. Uparty jak... Wilk?


Nie minął nawet tydzień, odkąd pełnię funkcję wychowawczyni, a na mnie spadło już mnóstwo spraw związanych z moją klasą. Starałam się wszystko rozwiązywać pokojowo z innymi nauczycielami, jak i z moim wychowankami. Wciąż jednak nie mogę się przyzwyczaić do tego, że biorę odpowiedzialność za tak sporą grupę młodzieży, ale ta funkcja zdecydowanie przypadła mi do gustu, łagodnie mówiąc. Tak naprawdę, to chyba trochę zbzikowałam na ich punkcie, ale starałam się zachować zrównoważoną i racjonalną postawę w każdej sytuacji. Nie wiem, jak mi to wychodziło, ale po reakcjach innych nauczycieli mogę wnioskować, że całkiem nieźle sobie z tym wszystkim radziłam. Dzięki tej sprawie stałam się w ich gronie osobą, jakby podziwianą za to, że ta niepokorna klasa 3E sama sobie wybrała mnie na wychowawcę. W tej szkole informacje dziwnie szybko się rozchodzą... Zdążyłam również zapoznać się z rodzicami mojej klasy, którzy ewidentnie byli zaskoczeni takim rozwojem sytuacji. I chyba też tak młodą osobą… Chłopcy jednak następnego dnia solennie mnie zapewniali, że wywarłam na ich rodzicielach bardzo dobre wrażenia. Mam tylko nadzieję, że to nie była z ich strony jakaś kurtuazja albo, co gorsza, wazeliniarstwo...
Właśnie skończyłam wszystkie lekcje dzisiejszego dnia i załatwiłam wszystkie sprawy nie tolerujące jakiejkolwiek zwłoki. Zbierałam się więc powoli do domu. Wychodziłam ze szkoły nieźle zamyślona, analizując ostatnie wydarzenia w głowie i pewnie dlatego nie zauważałam rzeczy dziejących się dookoła mnie. Nie dość, że zaliczyłabym bliskie spotkanie ze szkolną posadzką, ponieważ zabrakło mi na dole jednego schodka, to jeszcze mało brakowało, a przez to moje zamyślenie padłabym na zawał w wieku niespełna 26 lat. A to wszystko dlatego, że niespodziewanie nad swoim uchem usłyszałam:
- Lila! Wreszcie! Ileż można na ciebie czekać?
To był Kuba. Stał przed szkołą i czekał na mnie. I miał do mnie pretensje, że tak długo nie wychodziłam ze środka. Ale... zaraz, zaraz... czy ja byłam z nim umówiona? Jakoś nie przypominam sobie, abyśmy mieli gdzieś razem iść. Ostatnio jednak jestem nieźle zalatana, więc mogłam o czymś zapomnieć.
- Kuba, co ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona. - Chyba o niczym nie zapomniałam?
Naprawdę byłam nieźle zdezorientowana całą tą sytuacją.
- Nie, nie zapomniałaś - roześmiał się Wilczek, nie wiem, czy z mojej reakcji, czy z miny. - Ale mam już dziś wolne do wieczora, więc zabieram cię na zakupy.
- Na zakupy? - pisnęłam. - Czyś ty oszalał?
Przecież doskonale wie, że tego nienawidzę. Dlaczego on chce mnie tak katować? Jestem nieźle zmęczona, a on jeszcze chce mnie targać po centrach handlowych? Co ja mu złego zrobiłam? Przecież ostatnio nie byłam do niego jakoś specjalnie złośliwa. A może Kuba zawarł jakąś tajną umowę z Ivanem? Może mają jakiś plan przeciwko mnie? Nie wiem dlaczego, ale powoli zaczęłam w tym wszystkim węszyć grubszy spisek…
Natomiast Kuba nie domyślając się w ogóle, co właśnie chodzi mi po głowie, roześmiał się w głos, prawdopodobnie na widok mojej przerażonej miny. Po chwili objął mnie ramieniem, chyba chcąc tym gestem uspokoić moje skołatane nerwy.
- Nic nie będziesz musiała przymierzać – wyjaśnił mi, uśmiechając się. - Tak właściwie to pomyślałem, że może byśmy zrobili Asi niespodziankę i kupili łóżeczko, wózek i takie tam. W końcu, do jej porodu coraz bliżej, a chyba lepiej załatwić takie sprawy teraz, a nie na ostatnią chwilę.
Zatkało mnie. Spodziewałam się po nim wszystkiego, absolutnie wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Kuba naprawdę czasem potrafi mnie nieźle zaskoczyć, mimo iż znam go już tyle lat .
- Ale przecież mówiłam ci, że się wyprowadzimy... - zaczęłam po chwili, gdy odzyskałam głos i wyszłam z pierwszego szoku.
Pierwszy szok zawsze jest najgorszy. Wiem to z autopsji.
- Lila, już tyle razy o tym rozmawialiśmy – westchnął Wilczek, jakby zmęczony wałkowaniem w kółko tego samego tematu. - Nie przeszkadzacie mi w ogóle i ja nie zmieniłem co do tego zdania. I nie mam nic przeciwko temu, gdy przybędzie nam do mieszkania jeszcze jedna osoba - uśmiechnął się, jakby chcąc tym gestem potwierdzić swoje słowa.
- Kuba, ale dziecko to nie jest zabawka - próbowałam mu po raz kolejny spokojnie przemówić do rozumu, który na pewno gdzieś tam miał w tej swojej łepetynie. - Ono nie płacze o określonej godzinie, nie zawsze jest lekko tak, jakby to się wydawało...
- Kochana, wiem o tym - przerwał mi Kuba. - I co z tego? – zapytał beztrosko.
- A treningi? Mecze? - wyliczałam. - Musisz być wypoczęty – przypomniałam mu.
- Ilu chłopaków miało w domu małe dzieci i dawało sobie radę? - spytał retorycznie. - Ja też dam. Tak w ogóle, to mnie więcej w domu nie będzie, niż będę. Przecież wciąż mamy jakieś wyjazdy, zgrupowania... – wyliczał. - A będę o wiele spokojniejszy, jak wrócę do mieszkania i zastanę w nich waszą trójkę - uśmiechnął się.
- Jesteś tego pewien? Tak absolutnie pewien? – dopytywałam go.
Wciąż wydawało mi się, że Kuba postradał rozum i że prędzej czy później zmieni swoje zdanie. Myślałam, że gdy się przekona, jak to jest naprawdę, będzie żałował swojej decyzji. A ja wolałam teraz wiedzieć, na czym stoimy, w końcu lepiej przeprowadzać się w tej chwili, gdy Asia jest jeszcze w ciąży, aniżeli z malutkim dzieckiem.
- Tak, w zupełności - zapewnił mnie Wilczek takim tonem głosu, którego nie potrafiłabym podważyć, choćbym nawet i musiała to zrobić. - Nie mógłbym pozwolić, abyście mi się gdzieś tułały po Poznaniu, kiedy mogę mieć na was oko.
- Wiesz, że jesteś kochany? – spytałam z uśmiechem, nie mając już jakichkolwiek zastrzeżeń do jego decyzji.
- Nie, a jestem? - podpuszczał mnie z miną niewiniątka.
- O tak - zapewniłam go.
- A przez kogo? - dalej się ze mną drażnił.
- Hm, pomyślmy... - zastanowiłam się troszkę teatralnie. - A przeze mnie na przykład.
- Och, naprawdę? – pokiwałam głową. - To teraz już wiem – rozpromienił się, ściskając mnie mocniej. - To co, jedziemy?
- Jedziemy – zgodziłam się.


*


Trochę tego nakupiliśmy. Przed wejściem do odpowiednich sklepów wydawało się nam, że tak niewiele potrzeba, aby urządzić maluchowi pokój. Okazało się jednak, że nasze wyobrażenia nie potrafiły ogarnąć prawdziwego życia. I nie dość, że potrzebne jest tyle rzeczy, to jeszcze jaki wybór! To tańsze, tamto bardziej funkcjonalne, to bardziej komfortowe – i weź tu się człowieku zdecyduj, zwłaszcza, gdy się nie zna płci dziecka. Ale myślę, że wybraliśmy wszystko w dobrym guście i Asi spodoba się nasza niespodzianka.
Kuba zaparkował auto pod blokiem, abyśmy mieli jak najmniejszy dystans do pokonania i przeniesienia tego, co kupiliśmy. A było tego całkiem sporo, więc za jednym razem nie mogliśmy się zabrać z tym wszystkim.
- Zaraz zabiorę się za składanie łóżeczka – Wilku aż się palił do roboty.
Nie wiem, czy powinnam się bać, czy nie. Umiejętności majsterkowicza Kuba posiadał, owszem, nie mogłam temu zaprzeczyć, jednak Wilk miał też w sobie coś innego, co wykluczało tą umiejętność – psuł wszystko, czego tylko się dotknął. Naprawdę obawiam się, co wyjdzie z połączenia tych obydwóch jego cech, ale nie dałam mu tego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się więc do niego i zaczęłam manipulować przy zamku, aby otworzyć nam drzwi do mieszkania.
Weszliśmy do środka nieźle zasapani. Ja nie posiadałam dobrze wyrobionej kondycji, Wilk dopiero co rozpoczął przygotowania do sezonu, więc nie dziwcie się nam.
- A co wy tutaj macie? - zainteresowała się Asia, która po chwili pojawiła się w korytarzu i spoglądała na pakunki układane przez nas na podłodze.
- Tadam! Niespodzianka! – roześmiał się Wilczek. - To wszystko dla ciebie, a raczej dla twojego malucha - wyjaśnił jej z porażającym wręcz uśmiechem, pomagając mi wnosić kubełki z farbą.
- Ale jak to? Co to znaczy? - Asia nie bardzo ogarniała, co się dookoła niej w tej chwili działo.
- No, przecież musimy zacząć urządzać dla was pokój – rzekł trochę zirytowany Wilczek. – Mamy coraz mniej czasu i nie możemy czekać z tym wszystkim w nieskończoność - stał tak na środku korytarza podparty pod boki, spoglądał wymownie na Asię i w ogóle nie zwracał uwagi na mnie, obładowaną resztą towaru.
- Ale… Kuba... przecież... Lila... Boże... my miałyśmy się wyprowadzić - w końcu wydusiła z siebie to, co chciała nam powiedzieć, zaskoczona Kawecka.
- Ale ja wam nie pozwolę na żadną wyprowadzkę! – rzekł z uporem Wilczek i wreszcie wyswobodził mnie z tego ciężaru, który dźwigałam.
Asia tymczasem popatrzyła na mnie wymownie nieźle tym wszystkim zaskoczona. Oczekiwała zapewne ode mnie jakieś odpowiedzi, wyjaśnień, czy jakiejkolwiek reakcji na hurraoptymizm Wilka. W końcu wciąż mówiłam jej, że mieszkanie z Kubą to tylko tak tymczasowo, że wyprowadzimy się stąd z nowym rokiem. Ale jakoś nie potrafiłam postawić na swoim, skoro piłkarz był tak pewny swojej decyzji o tym, abyśmy z nim wciąż mieszkały...
- Zostajemy tutaj. Nigdzie nie będziemy miały lepiej – poinformowałam więc ją, po czym obróciłam się na pięcie i zeszłam na dół po resztę rzeczy.
Nie chciałam stanąć w ogniu pytań Kaweckiej. Nie chciało mi się tłumaczyć motywów mojego postępowania, bo chyba sama do końca nie wiedziałam, dlaczego się na to zgodziłam. Gdybym chciała, to uparłabym się jak ten przysłowiowy wół i Wilk nie miałby ze mną szans. A ja wręcz nie walczyłam z Kubą jakoś długo o obronę swojego zdania. Wydawało mi się jednak, że dobrze zrobiłam, zgadzając się na zamieszkanie z nim na stałe. Chyba naprawdę nigdzie nie będziemy miały lepiej, niż tu, a oszczędności, które musiałybyśmy przeznaczyć na opłatę mieszkania dla naszej trójki, zostaną dla malucha. To chyba było dobre i racjonalne rozwiązanie…
Asia jednak nie miała zamiaru ustąpić tak szybko, jak ja. Najpierw musiała się czegoś więcej dowiedzieć i pewnie dlatego Wilk nie zszedł za mną na dół po resztę towaru. Zapewne ciągle tłumaczył Kaweckiej, jak to się stało, że od tej chwili będziemy mieszkać razem we trójkę (niedługo w czwórkę), więc chcąc nie chcąc musiałam uporać się z tymi pakunkami sama. A nie było to łatwe, jednak ja bym sobie nie poradziła? No właśnie, głupie pytanie.
I gdy już myślałam, że przyjdzie mi wieczorem zdychać za wnoszenie takiego ciężaru na górę (bo nie chciało mi chodzić w tę i z powrotem kilka razy, więc wszystko chciałam wnieść za jednym zamachem), obok mnie wyrósł Semir, jakby spod ziemi i powiedział:
- Daj, pomogę.
Byłam tak zaskoczona, że nawet gdybym chciała, to bym się nie sprzeciwiła. Co on tutaj robił? Znaczy się, nie żeby mi to jakoś wybitnie przeszkadzało, ale... no, zdziwiła mnie jego obecność, po prostu.
- Boże, Lilien, to jest strasznie ciężkie – powiedział, kiedy zabrał mi z rąk pakunki, z którymi się męczyłam. – Mam nadzieję, że Kuba nie kazał ci tego samej wnosić, bo inaczej urwę mu ten jego wilczy łeb. Przecież od tego są faceci - oburzył się.
- Nie, nie kazał – uśmiechnęłam się do Bośniaka. – Kuba już swoje zaniósł na górę, teraz zapewne tłumaczy Asi do czego to wszystko służy.
- A właśnie, co to jest? – zainteresował się Semir. – Myślałem, że remonty robi się wiosną…
- Bo robi się, ale my do wiosny nie mamy czasu – wyjaśniłam mu.
- Jak to, nie macie czasu? – Stilić nie bardzo rozumiał, o co mi chodzi.
- Przecież Asia ma urodzić w marcu, a do tego czasu trzeba wszystko przygotować – uściśliłam swoje wyjaśnienia, krocząc powoli obok niego gotowa w razie czego mu pomóc.
Stilić jednak zgrywał Supermena. Pojawił się znikąd, aby pomóc kobiecie w potrzebie i nie uskarżał się na nic. Jak nie on. Znaczy się, z tym uskarżaniem to do niego nie było podobne, bo Supermena udawać to on zawsze lubił.
- Myślałem, że się z Asią wyprowadzacie… - mruczał trochę pod nosem, trochę normalnie, chcąc ze mnie wyciągnąć całą prawdę.
- Bo do tej pory tak było, ale Kuba nam na to nie pozwolił. Uparł się, abyśmy z nim zostały, a ja nie miałam już siły się z nim o to sprzeczać – przyznałam.
- Widzę, że chłopak powoli nabija sobie plusów – mruknął pod nosem Stilić, teraz już na pewno chcąc, abym tego nie usłyszała.
Niestety, nie bardzo mu to wyszło.
- Jakich plusów? – zainteresowałam się.
- Nieważne – mruknął nieźle speszony całą sytuacją Bośniak.
Nie odpuściłabym mu, zanim bym z niego nie wyciągnęła, o co mu chodziło z tymi plusami, ale przed ogniem moich pytań uratował go Kuba, który zawsze gdy się pojawia, robi nie małe zamieszanie. Tak było i tym razem. Tak żywo gestykulował, wciąż tłumacząc Kaweckiej, jak to wszystko będzie wyglądało w najbliższych miesiącach, że nie zauważył, jak weszliśmy z Semirem do mieszkania. Trącił mnie, ja trąciłam Semira i się posypało. Na szczęście nic się nie uszkodziło, bo inaczej Wilku miałby przerąbane. Posprzątaliśmy więc, wyjaśniliśmy sobie wszystko i postanowiliśmy coś zjeść, bo cała trójka była nieźle głodna.
I tak jakoś wyszło, że Semir został u nas na obiedzie. Nie dziwiłam się temu jakoś specjalnie, zwłaszcza, że Asia zrobiła gołąbki, a odkąd Bośniak zamieszkał w Polsce, stał się wielkim fanem polskiej kuchni. Do tego w jego mieszkaniu nie czekało na niego nic ciepłego. U nas zawsze jedzenia jest pod dostatkiem, bo po pierwsze: to mieszkanie Wilka, a wszyscy wiemy, ile on potrafi zjeść i po drugie: mieszka tu kobieta w ciąży, która momentami toczy niezwykle wyrównany pojedynek z Kubą o to, kto zje więcej. Ja przy nich to jem jak wróbelek i jakoś specjalnie wychudzona przy nich nie jestem. Hm, dziwne.
- Kuba, wy w pierwszą sobotę lutego nie jesteście już na zgrupowaniu, nie? – nagle zmieniłam temat, bo coś mi się przypomniało i musiałam to wszystko ułożyć sobie w głowie, zanim Kuba wyjedzie na zgrupowanie do Hiszpanii.
Zamiast Kuby jednak na to pytanie odpowiedział mi Semir, który w tej chwili pomagał mi znosić talerze do kuchni. Czy oni wszyscy choć raz mogliby się nie wtrącać, jak próbuję coś załatwić z moim współlokatorem? To jest momentami strasznie uciążliwe...
- Nie, w piątek wracamy.
- O to fajnie! – ucieszyłam się i posłałam uśmiech Wilczkowi, ignorując kompletnie Bośniaka. W końcu, nie jego pytałam.
- Lila, co ty kombinujesz? - przestraszył się Kuba, robiąc przy tym wielkie oczy. - Ja znam ten wzrok i... nie wiem, czy nie powinienem się go bać – zastanawiał się na głos.
- No nie wiem, nie wiem... – postanowiłam potrzymać go trochę w niepewności. - Niedawno sam mówiłeś, że chciałbyś poznać moich wychowanków, nie?
- No – zgodził się po krótkim namyśle - ale co to ma do rzeczy?
- Bo wiesz, że moje chłopaki są tegorocznymi maturzystami i jako ich wychowawczyni mam obowiązek stawić się na studniówce. A jako, że jestem wolnym strzelcem, to potrzebuję partnera i… - zawiesiłam głos - pomyślałam o tobie.
- O mnie? – zdziwił się Wilk
- A dlaczego nie o mnie? - zainteresował się nagle Semir, oczywiście jak zawsze wtrącając swoje trzy grosze do rozmowy.
 - Semir, bądźmy szczerzy, po Poznaniu wciąż krążą plotki, iż jestem w związku z Kubą, a nie z tobą. Więc jakby to wyglądało? A w ogóle, ty wzbudzasz zbyt wielkie zainteresowanie płci przeciwnej swoją osobą i nic nie miałabym po takim partnerze – wyjaśniłam mu. - A ja mam zamiar dobrze się bawić - dodałam.
O dziwo, Semir po krótkim namyśle, zgodził się ze mną.
- A z Kubą byłam już na dwóch studniówkach. To dlaczego nie miałabym iść na trzecią? – spytałam retorycznie, kontynuując swój wywód. – Oczywiście, jeśli się zgodzisz – dodałam, patrząc niemal błagalnie na Wilczka.
Wzrok numer siedem + mina zbitego psa = sposób na przekonanie kogoś do swojego pomysłu.
- To chyba będzie dobry moment, aby poznać twoją klasę i oznajmić jej, że z nami nie mają szans – zastanawiał się na głos Wilczek. – A w ogóle, z tobą poszedłbym na każdą imprezę – roześmiał się.
Rzuciłam mu się na szyję w podziękowaniu, że się zgodził.
- Nie pożałujesz – oznajmiłam mu po chwili z szerokim uśmiechem.


__________________
Od rana mam ochotę dodać wam coś nowego, więc oto jest dziewiętnaście. Robię to przed meczem, bo jak wszyscy wiemy, w Lechu ostatnio nie dzieje się dobrze i gdyby dzisiaj coś poszło nie tak przy Bułgarskiej, mogłabym nie mieć humoru, aby cokolwiek dodawać na Sieście. Ale mam nadzieję, że inauguracja tego sezonu nam się powiedzie. W górę serca, niech zwycięża Lech!
Ach i polecam wam ten filmik. Gdyby nie ci ludzie i ich oprawy, nie byłoby tak łatwo przetrwać ostatnie miesiące wciąż dumnie powtarzając, że kibicuje się poznańskiemu klubowi. 


Buziaki!

2 komentarze:

  1. łuhu! Lilka jest straaaaasznie okropna dla Semira. Ale czemu nooo? :D Przymykam sie. I normalnioe uwielbiam Wilka <3333!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na kolejny rozdział na szukamy-sie
    na ewig musicie trochę poczekać :)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wilku jest taki słodki, że aż do schrupania. Oczywiście, gdzieś na marginesie podejrzewam go o niecne sprawki związane z planami uwiedzenia Liliany, uczynienia z niej swojej Wilczycy (HA HA), ale, generalnie, ponownie przyklaskuję mu jako Tip Topowemu Męskiemu Bohaterowi Tego Opowiadania. Ach, ten Kuba! Nic, tylko wyciosać mu pomnik ku czci i uciesze własnej! :D Perspektywa studniówki w wykonaniu pary mieszanej Kotorowska-Wilk wydaje mi się niezwykle interesująca, jednak nie mniej niż zastanawianie się nad tym, czy Jakuba, po porodzie Joanny, ogarnie fantomowy ojcoszał czy też nie. Patrząc na to, co się dzieje, śmiem przypuszczać, że opcja twierdząca jest jak najbardziej prawdopodobna. :D Semir zastanawia. Też ma wilczy węch, skoro potrafi wyczuć gołąbki z odległości paru kilosów. Ale czego można się spodziewać, skoro to kumpel Jakuba? Czyż nie jest powiedziane w podręczniku do biologii, że osobniki tego samego gatunku, przebywające ze sobą przez dłuuugi czas, mają tendencję do upodabniania się do siebie? A może coś mi się popieprzyło? hahaha!:DD pozdrowienia! cmok! cmok!
    PS I szacun dla Lili za ujarzmienie 3E. Moja pedagogiczna mistrzyni! ;D

    OdpowiedzUsuń