czwartek, 31 października 2013

45. Przełom.



Spacer z Lesiem naprawdę dobrze mi zrobił. Nie dość, że pies wyhasał się na świeżym powietrzu i do wieczora mu to z pewnością wystarczy, to jeszcze mój umysł się dotlenił, dzięki czemu mogłam uporządkować sobie wszystko, co chwilę temu wydarzyło się na górze. A powrót Kuby do Poznania jest dla mnie tak wielkim zaskoczeniem, że aż sama nie wiedziałam, jak powinnam się do niego odnieść. Ta sytuacja nieźle namieszała mi w życiu, które powoli zaczynałam już sobie uporządkowywać. Przecież to właśnie teraz miałam zamiar pozbyć się z niego Huberta i to tak raz na zawsze. Przygotowywałam się psychicznie do tej rozmowy już od pewnego czasu i wiedziałam, że niedługo zdobędę się na odwagę, aby dobitnie poinformować prawnika, iż nie ma na co liczyć z mojej strony. Ale przede wszystkim postanowiłam się odkochać. Musiałam to zrobić. I to tak raz a porządnie, aby w razie powrotu Kuby w nowym sezonie do Lecha po półrocznej grze w Lechii wszystko było tak jak dawniej. Ale jak mam to zrobić, kiedy Wilk znów na co dzień będzie obok mnie? To naprawdę nie była dla mnie komfortowa sytuacja. I co z tego, że pobyt Kuby w domu może potrwać kilka dni, góra tydzień? Mimo wszystko taki zwrot akcji całkowicie pokrzyżował mi szyki. Będę musiała się przecież na każdym kroku pilnować, aby się przypadkiem nie zdradzić ze swoimi prawdziwymi uczuciami. Nie wiem, jak będzie mi to wychodzić – w końcu Krzysiek, Ivan i właśnie Kuba znają mnie na tyle, że potrafią czytać ze mnie jak z otwartej książki. Nie będę tak swobodna jak kiedyś, co może wydać się Wilkowi podejrzane. A gdy ten zwietrzy trop, to nie odpuści, już ja go znam. Na ile mi więc starczy sił do odpierania ataków, gdy Kuba zacznie wiercić mi dziurę w brzuchu z pytaniem, co się dzieje?
Naprawdę, najbliższe dni będą dla mnie jednymi z najtrudniejszych w moim życiu, wiedziałam to już teraz. A do tego jeszcze ta rozmowa, którą mamy przeprowadzić, gdy wrócę ze spaceru z Lesiem… Sama nie wiedziałam, czego powinnam się po niej spodziewać. Mimo iż usilnie się zastanawiałam nad tym, o co też może chodzić Wilkowi, wciąż nie potrafiłam się czegokolwiek domyślić. Chyba po raz pierwszy w życiu, właśnie w tym momencie, moja ciekawość nie potrafiła zwyciężyć z obawą przed tym, co też się może wydarzyć. I pewnie dlatego zamiast spieszyć się do domu, jak zwykle w takich sytuacjach, tym razem ociągałam się jak tylko mogłam…
Nie można jednak czegoś odwlekać w nieskończoność, wiadomo to nie od dziś, więc po ponad pół godzinie od wyjścia z mieszkania, ponownie otworzyłam drzwi, by tym razem wejść do środka. Mimo początku kalendarzowej wiosny, trochę zmarzłam, spacerując nad Wartą bez rękawiczek, czapki, w rozwiązanym szaliku pod szyją, wiosennej kurtce i nieocieplanych adidasach. Najwyraźniej zima wciąż nie ma zamiaru odpuścić, mimo iż praktycznie nikt jej już tutaj nie chciał.
- Już jestem! – krzyknęłam będąc w korytarzu, gdzie właśnie ściągałam z siebie kurtkę i buty, i odwieszałam smycz mojego pupila na wieszak, aby następnym razem znów jej gdzieś nie zapodziać i nie szukać potem, przetrząsając przy tym całego mieszkania, gdy ta okaże się potrzebna.
Szczerze mówiąc to już zapomniałam, jak to jest mieszkać z kimś. Naprawdę odzwyczaiłam się od obecności innych osób w tych samych metrach kwadratowych, w których i ja przebywałam na co dzień. I pewnie dlatego zdziwiłam się ogromnie, gdy zziębnięta pocierając intensywnie swoje dłonie, weszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty na rozgrzanie, a ona stała już na stole w moim ulubionym kubku i parowała niezwykle zachęcająco, jakby zrobiła się na moje zawołanie.
- Pomyślałem, że będziesz tego potrzebować – powiedział Kuba, pojawiając się w kuchni dosłownie znikąd i strasząc mnie przy tym, bo kompletnie niczego nie usłyszałam, co by miało świadczyć, że się zbliża. Niby Wilk porusza się teraz w bucie stabilizującym, a mimo to zachowuje się niczym duch.
- Dziękuję – odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech w podzięce, ogrzewając ręce na gorącym kubku herbaty.
- Jak udał się spacer? – spytał Wilk, rozsiadając przy stole i uważnie mi się przyglądając.
Stałam w tej chwili naprzeciwko niego i opierałam się o blat szafki kuchennej. To był dobry punkt obserwacyjny, dzięki któremu mogłam się mu bez skrępowania przyglądać. I właśnie przez to zastanawiałam się teraz, o co mu chodzi. Może ostatnio zrobiłam się zbytnio podejrzliwa, jednak mina Kuby ewidentnie świadczyła o tym, że owe pytanie ma drugie, ukryte dno. Znałam Wilczka na tyle, by być przekonaną, że to nie mogło znaczyć niczego innego. Przez krótką chwilę więc w pomieszczeniu panowała cisza, którą można by nawet określić jako złowrogą, gdy tak oboje taksowaliśmy się spojrzeniami, próbując domyślić się, o co drugiemu chodzi.
Boże, co się z nami stało? Kiedy nasza relacja tak diametralnie się zmieniła? I dlaczego żadne z nas niczego nie zauważyło, aby móc temu zapobiec? Czyżby to wszystko była moja wina?
- Spacer jak spacer – odpowiedziałam wyluzowana, wzruszając przy tym ramionami. – Wciąż jest trochę zimno na dworze, ale ten mały potwór – wskazałam głową na Lesia, który zadowolony z przechadzki pił właśnie wodę z miski, stojącej na podłodze w kuchni – nie pozwolił mi stać w miejscu i zamienić się w kostkę lodu.
Kuba pokiwał głową, jakby spodziewał się usłyszeć ode mnie właśnie taką odpowiedź.
- A nie spotkałaś przypadkiem swojego chłopaka? Bo cię szukał – poinformował mnie z zaciętą miną, której dawno u niego nie widziałam.
Moje oczy prawie wyszły z orbit, gdy tylko usłyszałam to zdanie. Mój umysł zaczął pracować na większych obrotach, próbując zrozumieć o czym on gada. Niestety, nic nie przychodziło mi do głowy.
- Nie bardzo rozumiem – odpowiedziałam zaskoczona po krótkiej chwili ciszy, jeszcze spokojnym tonem głosu.
Stwierdziłam bowiem, że lepiej wszystko wyjaśnić sobie bez niepotrzebnych emocji, krzyków i ironii. A ja zwłaszcza w tej ostatniej tak bardzo się lubowałam w tego typu rozmowach. I nie powiem, że łatwo mi przyszło powstrzymanie się przed zgryźliwym zapytaniem go o to, kim jest ten mój chłopak, o którym wie on, a nie ja, czyli ta potencjalna ukochana.
- Ech Lila, Lila – westchnął Kuba, jakby zrezygnowany, kręcąc głową – już nie musisz udawać, wiem wszystko. Wydało się, dzięki czemu teraz rozumiem twoje ostatnie niecodzienne zachowanie.
Zamarłam. Ale jak? Skąd? Przecież nikt nie wie, że go kocham, bo nikomu o tym nie mówiłam, więc w takim razie kto mógłby mu to powiedzieć? A nawet jeśli ktoś by się domyślał, co czuję do Wilka, w co szczerze wątpiłam, to raczej nie wiedział, że Kuba właśnie wrócił do Poznania, więc nie przyszedłby tutaj w ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut, gdy akurat nie było mnie w mieszkaniu. To by już była zwykła złośliwość losu, w którą nie wierzyłam. Pozostała inna możliwość, która raczej także nie mieściła mi się w głowie. No, bo jakim cudem Kuba sam miałby się tego domyślić? Przecież nie byłam głupiutką, niedoświadczoną nastolatką, która zakochała się w kimś po raz pierwszy w życiu, nie całowałam więc jego zdjęcia na dobranoc, nie rysowałam serduszek obok jego imienia, nie było jakichkolwiek śladów na to, że coś się zmieniło w moich uczuciach do niego. Nie przypominałam też sobie, abym w ostatnim czasie powiedziała coś, co mogłoby naprowadzić Wilka na właściwy trop. Naprawdę nie rozumiałam już nic z tego, co Kuba do mnie mówił, nie musiałam więc nawet udawać, że nie wiem o co mu chodzi, bo przecież… tak właśnie było.
- To fajnie, że wiesz już wszystko – zironizowałam, bo już nie mogłam się przed tym powstrzymać. – Szkoda tylko, że jestem jedyną niepoinformowaną osobą w tym pomieszczeniu.
- Nie sądziłem, że jesteś tak dobrą aktorką – odpowiedział mi Wilk z kwaśną miną, wciąż stojąc przy swoim, a ja w tej chwili zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie słyszę w jego głosie pogardy. – Tak samo, jak nie sądziłem, że dasz mu drugą szansę.
- Komu miałabym ją dać, Kuba? Przecież nigdy nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki, powinieneś to wiedzieć – spojrzałam na niego dziwnie, mówiąc to jeszcze całkiem spokojnie. – Przestań więc może owijać w bawełnę, tylko powiedz mi prosto z mostu, o co ci chodzi, a nie bawisz się w zgadywanki – dodałam już o wiele ostrzej.
Zirytowałam się do tego stopnia jego zachowaniem, że mój spokój się ulotnił, mimo tego co sama sobie zakładałam przed tą rozmową. Nie dałam jednak rady wytrzymać we własnym postanowieniu. A to wszystko przez dziwnie zachowującego się Kubę, który bawi się ze mną w jakieś zgadywanki.
- Hubert tu był – ledwo zrozumiałam, co Wilk mi powiedział w tym momencie, a to wszystko przez jego zaciśniętą szczękę.
- No i co z tego? – zapytałam zbita z tropu, wzruszając przy tym ramionami. – Czego chciał?
Przecież ta informacja nijak się miała do naszej rozmowy. To wszystko naprawdę nie trzymało się kupy. A jakby tego było mało, zaczęłam się jeszcze zastanawiać, czego prawnik mógł ode mnie chcieć. Bo jakoś nie przypominałam sobie, abym się z nim umawiała na dzisiaj. Abym się z nim umawiała na kiedykolwiek i na cokolwiek.
- Dlaczego tak usilnie próbujesz ukryć przede mną, że do niego wróciłaś?! – krzyknął Kuba, nie mogąc już dłużej stłumić w sobie tej informacji, która go tak bardzo wzburzyła. – Zwłaszcza, że prawda wyszła na jaw!
- Ja do niego wróciłam?! Ja?! – krzyknęłam, a raczej pisnęłam, bo mój głos stał się wyższy o kilka oktaw, gdy dotarł do mnie sens jego słów. – Kto ci naopowiadał takich bzdur? – zapytałam już spokojniej, gdy odchrząknęłam, pozbywając się tym pisku niepasującego do mojej barwy głosu.
- Twój ukochany tu był i wyśpiewał mi wszystko. Myślał chyba, że już mi przekazałaś tą jakże radosną dla niego wiadomość – tłumaczył ironicznie, wbijając we mnie oskarżycielski wzrok. Gdyby spojrzenie mogło materializować się jako sztylety, Kuba właśnie przebiłby mnie nimi na wylot. – Bo mam nadzieję, że miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?
- Nie miałam o czym ci mówić, bo nie jestem z nim i nigdy z nim nie będę. Nie wpychaj mi dziecka w brzuch, skoro go tam nie ma – syknęłam rozwścieczona, patrząc na niego oskarżycielsko. Gdybym mogła, właśnie zaczęłabym mu wzrokiem wypalać dziurę w brzuchu. – Jak w ogóle mogłeś mu uwierzyć, co? Jak mogłeś pomyśleć, że jestem taka głupia, aby po tym wszystkim, co mi zrobił, a zwłaszcza po tym, co chciał mi zrobić, mogłabym z nim znów być? – zaczęłam krążyć nerwowo po kuchni, próbując tym powstrzymać się przed zrobieniem awantury, którą usłyszałoby całe osiedle.
Bo ja naprawdę w tym momencie nie rozumiałam Kuby. Czyżby przez wyjazd do Gdańska zapomniał jaka jestem? Jakie są moje żelazne zasady, których się trzymam choćby nie wiem co? Myślałam, że zna mnie na wylot, a ten wyskakuje mi tu nagle z czymś takim! Za kogo on mnie uważa, żeby uwierzyć tej kłamliwej szui w ten stek kłamstw? Do tego jeszcze miałam tak wielką ochotę wpaść na górę i dać w pysk Hubertowi z całej siły. A że byłam w tym momencie cholernie wściekła, to miałam jej w sobie całkiem sporo. Co prawnik sobie wyobrażał, opowiadając Wilkowi takie bzdury? Co chciał przez to uzyskać?
Chodziłam w tę i z powrotem po kuchni, nie potrafiąc się uspokoić i wyklinając pod nosem na cały świat. Kim ja się otaczam? Okazuje się, że jeden nie jest wcale lepszy od drugiego.
- Ale… – Wilk się zawahał, widząc jak bardzo jestem w tej chwili wściekła i zaczynając powoli rozumieć, że to Hubert go oszukał, a nie ja – …przecież wszystko układa się w całość. Od kiedy wyjechałem do Gdańska, nasz kontakt praktycznie się urwał. Nie rozmawialiśmy ze sobą tak jak dawniej. Nawet kiedy wyjechałaś do Barcelony, częściej się kontaktowaliśmy niż ostatnio. A gdy już udawało nam się ze sobą porozmawiać, były to bardzo krótkie połączenia, a rozmowa taka, jakbyśmy znali się z miesiąc, a nie ponad osiem lat! Byłaś spięta, zastanawiałaś się nad każdym słowem, jakby nie chcąc mi o czymś powiedzieć. Czułem, że coś przede mną ukrywasz, że cię tracę… – mówił, patrząc na mnie prawie ze łzami w oczach.
Nie miałam bladego pojęcia, że Kuba tak dobrze wyczuje zmianę w moim zachowaniu i że będzie się tym zamartwiał tak bardzo… Gniew topniał we mnie z każdym kolejnym jego słowem.
- Nie mogłem tego znieść – Kuba mówił dalej, nie zwracając na nich uwagi, jakby dostał słowotoku – dlatego co rusz dzwoniłem do chłopaków i pytałem się ich, co się z tobą dzieje, aż chyba mieli mnie już dość. I wszyscy mówili mi to samo, że może i jesteś ostatnio trochę przygaszona, ale oprócz tego to zachowujesz się całkiem normalnie. Nie wierzyłem im jednak i pewnie przez to w pewnym stopniu ucieszyłem się z tej kontuzji, bo wreszcie miałem odrobinę czasu, by móc przyjechać do Poznania, do ciebie i zorientować się, co się dzieje, wyjaśnić z tobą wszystkie nasze ostatnie nieporozumienia. I gdy on tu przyszedł i powiedział mi, że jesteście razem, zrozumiałem wszystko. Zabraniał ci się ze mną kontaktować, tak? Bał się, że ci przemówię do rozsądku, że się opamiętasz i go zostawisz? Lila, powiedz mi prawdę, ja wszystko przełknę, naprawdę, tylko proszę, nie okłamuj mnie – mówił jak nakręcony, patrząc mi w oczy i czekając na moją odpowiedź.
- Tak, Hubert wciąż próbuje się do mnie zbliżyć, ale nie ma na co liczyć z mojej strony – zaczęłam, chcąc ze spokojem wytłumaczyć mu, jak to wygląda naprawdę, aby już przestał się o mnie tak niepokoić i nie dorabiał sobie niedorzecznych teorii. – Nie jestem z nim i nie będę, nawet mi to przez myśl nie przeszło. Niestety, wciąż nie mam pojęcia, jak się go pozbyć, mimo iż główkuję nad tym od dobrych kilku tygodni. Ale w tej chwili to najchętniej dałabym mu w pysk za to, że nagadał ci takich głupot. Choć… ty też powinieneś dostać w mordę za to, że mu uwierzyłeś – spojrzałam na niego ze złością.
Kuba przypatrywał mi się przez dłuższą chwilą, a potem z ulgą wypuścił powietrze z płuc.
- Przepraszam cię, Lila, naprawdę, ale kiedy tu przyszedł jak do siebie i mi powiedział, że wróciliście do siebie, wszystko ułożyło mi się w całość – mówił już uspokojony i wyluzowany. – Pomyślałem, że zaczął na ciebie wpływać, że to jego wina, że w ostatnim czasie nie kontaktujemy się ze sobą już tak często jak do tej pory. Przyjąłem od razu, że wszystko, co się ostatnio z nami dzieje, jest przez niego.
- A to nie przez niego, a przez ciebie – wypaliłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język.
Kuba spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Nie spodziewał się usłyszeć z moich ust czegoś takiego. Ja sama nie spodziewałam się, że coś takiego powiem i to patrząc mu prosto w oczy.
- Przeze mnie? – spytał słabo.
Cholernie się wystraszyłam. Co ja narobiła? Nie wiedziałam teraz, gdzie powinnam podziać oczy i jak wybrnąć z tej sytuacji, w którą sama się wkopałam. Stałam jak sparaliżowana swoimi słowami i pewnie dlatego Wilk mógł powoli podejść do mnie, mimo jego aktualnych problemów z poruszaniem się. Kiedy już stanął naprzeciwko mnie, złapał mnie za brodę i zdecydowanym ruchem podniósł moją twarz tak, abym ponownie spojrzała mu w oczy. Chyba jednak nie wyczytał z nich niczego, co odpowiedziałoby mu za mnie na jego pytanie, bo zaczął drążyć temat. A z każdym jego kolejnym pytaniem mój grunt pod nogami osuwał się coraz bardziej…
 - Ale jak to, Lila? Wyjaśnił mi to, proszę – patrzył na mnie niemal błagalnie. – Co ja takiego zrobiłem? Wiesz, że nie będę umiał tego naprawić, jeśli nie będę wiedział, co robię nie tak. A przecież oboje chcemy, aby było między nami tak jak dawniej, prawda? – spytał, a ja przytaknęłam głową, jednocześnie mimowolnie zaczynając płakać. Sama nie wiedziałam, skąd mi się wzięła taka reakcja… – Nie płacz, Liluś, proszę – Wilk wystraszył się już nie na żarty. – Powiedz mi tylko, co się dzieje, a naprawimy to i wszystko będzie po staremu.
 Kuba zaczął ścierać łzy spływające mi po policzku kciukiem dłoni, którą nie trzymał mojego podbródka. Widziałam, że naprawdę się zmartwił moimi słowami, a do tego jeszcze moja reakcja go wystraszyła i zdezorientowała. W końcu ja nie płaczę z byle powodu, przynajmniej tak było do czasu, kiedy to uświadomiłam sobie, że go kocham… Ale on o tym przecież nie wiedział.
- Tego już się nie da naprawić – szepnęłam, kręcąc głową prawie niezauważalnie. – Wszystko się zmieniło i to nieodwracalnie… – głos mi się łamał.
- Lila, co się stało? Razem coś na to na pewno poradzimy. Tylko jak mam ci pomóc, nie wiedząc o co chodzi? – Kuba zaczął wiercić mi dziurę w brzuchu, a ja właśnie tego tak bardzo się obawiałam przed tą rozmową.
- Mi się już nie da pomóc – szepnęłam zrezygnowana. – Nie w tej konkretnej sprawie.
Nie panowałam już nad swoim ciałem. Nie umiałam mówić tego, co powinnam była. Moje uczucia wzięły górę nad rozsądkiem, a ja nie potrafiłam tego zmienić, mimo że to byłoby najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.
- Co ty mówisz? – zdziwił się, a może nawet trochę na mnie rozzłościł. – Na pewno się da, tylko muszę wiedzieć o co chodzi. A niestety, nic mi nie przychodzi do głowy… – jęknął.
Widziałam w jego oczach, że się o mnie martwi, że jest wystraszony i zdezorientowany moim niecodziennym zachowaniem, co mnie w tej chwili strasznie rozczuliło.
- A nie pomyślałeś może, że się w tobie zakochałam? – wyznałam, patrząc mu prosto w oczy.
Na jego twarzy pojawiło się gigantyczne zdumienie, gdy tylko dotarł do niego sens moich słów. Moja mina pewnie też nie była lepsza. Dopiero w tym momencie zorientowałam się, co powiedziałam, ale było już za późno, aby temu zapobiec. Właśnie chlapnęłam coś, czego nie powinnam była. Nie usprawiedliwiało mnie nic. Nawet to, że Kuba patrzył na mnie z takim wyczekiwaniem, z taką czułością, z takim zmartwieniem. Nie powinnam się była mu dać podejść. Okazałam się być słabsza aniżeli sądziłam.
Od razu wyrwałam twarz z jego uścisku i odsunęłam się od niego, jakbym się nagle czymś oparzyła.
- Słucham? – spytał Kuba po dłuższej chwili i zrobił to tak cicho, że ledwo go usłyszałam.
Gdybym była młodsza, może udałoby mi się w jakiś sposób z tego wykpić, jednak wiedziałam, że w tym momencie zabrnęłam już za daleko, aby móc się wycofać. Nawarzyłam sobie piwa, więc sama muszę je wypić. Poza tym zwyczajnie zaczęło brakować mi sił na udawanie, że to wszystko nie jest prawdą.
- To, co słyszałeś. Kocham cię nie jak brata, nie jak przyjaciela, ale jak faceta, z którym mogłabym spędzić resztę życia – byłam zaskoczona, że w tym momencie zachowuję taki spokój w głosie i w zachowaniu.
Kuba wciąż stał w tym samym miejscu, w którym wyznałam mu miłość, jakby te słowa go sparaliżowały i patrzył na mnie wzrokiem, z którego niczego nie potrafiłam wyczytać, mimo że wydawało mi się, iż znam go na wylot. Nie miałam pojęcia, co on teraz czuje, nie umiałam go rozszyfrować. Ale gdyby jakimś cudem Kuba czuł do mnie coś podobnego, to przecież byłby w tej chwili szczęśliwy, że odwzajemniam jego uczucia, prawda? Na pewno jakoś by zareagował na moje słowa, dał mi znak, dzięki któremu domyśliłabym, że to nie jest jednostronne uczucie, a nie stał jak ten słup soli i gapił się na mnie. Ostatnia nadzieja więc we mnie umarła właśnie w tym momencie...
- Ale to nic takiego, zapomnij o tym – dodałam, nie mogąc znieść już tej ciszy między nami i wzruszając ramionami, co miało wskazywać, że to przecież nic takiego.
Chwilę później nie było mnie w kuchni. Obróciłam się na pięcie i wyszłam na balkon. Na parapecie w pokoju znalazłam jeszcze paczkę papierosów, którą nie tak dawno kupiłam w kiosku w razie, gdybym nagle ich potrzebowała. Zabrałam ją więc ze sobą, bo to był najlepszy moment, aby z niej skorzystać. Zaciągnęłam się, przypominając sobie spojrzenie Wilka, w którym, im dłużej go analizowałam, tym coraz bardziej zaczynałam dostrzegać współczucie. Nie chciałam tego. Nienawidziłam litości. Sama nie wiem, co sobie myślałam, mówiąc mu o moich uczuciach. Jak mogłam być tak słaba? Ja, Liliana Kotorowska! Nigdy nie pojmę tego, co robi ze mną stan zakochania. Zawsze przestaję wtedy myśleć logicznie i zachowuję się jak rozhisteryzowana panienka.
Stałam więc oparta o balkonową barierkę, paliłam papierosa i wyrzucałam sobie to, co przed chwilą powiedziałam. Nie przeszkadzało mi nawet zimno, które o tej porze było coraz bardziej odczuwalne, bowiem wciąż nie umiałam zrozumieć, dlaczego to zrobiłam. Czyżbym liczyła na to, że Kuba jednak odwzajemnia to, co jakiś czas temu zrodziło się we mnie? Czy byłam aż tak naiwna, żeby zniszczyć naszą relację dla jakieś nikłej nadziei, która gdzieś się tam we mnie paliła? I w tym momencie dotarło do mnie, że właśnie w tym momencie skończyła się moja przyjaźń z Kubą. I to przeze mnie – w końcu to ja wypaliłam coś, czego nie powinnam była. Bo co to jest za przyjaźń, jeśli jedno kocha drugiego? Żadna. Albo chora jakaś. Jak sobie przypomnę, że wszyscy brali nas za przykład, gdy udowadniali, że przyjaźń damsko-męska może istnieć, to mnie czarna rozpacz ogarnia. A teraz jej już nie ma. I choć rozum mówi mi, że będzie to dla mnie dobre rozwiązanie – przynajmniej łatwiej będzie mi się odkochać, serce nie umiało tego znieść. Nie wyobrażałam sobie mojej codzienności bez Kuby. A nawet jeśli mi się to udało, to przedstawiała się ona w czarnych barwach…
- Ubierz się, bo się przeziębisz. Już raz szpitalu wylądowałaś, nie chcemy, aby się to powtórzyło – usłyszałam za sobą jego głos, po czym poczułam, jak zarzuca mi na ramiona kurtkę.
A najlepsze było to, że to nie była moja kurtka, tylko jego. Włożyłam więc ręce w rękawy, skoro natrudził się i ją przyniósł, martwiąc się o mnie. Mimowolnie zaciągnęłam się ego zapachem, który od razu namieszał mi w głowie. Nie byłam nawet w stanie mu podziękować za troskę. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy. Czułam się tak, jakbym go zdradziła. Może to głupie, ale tak właśnie było. Poza tym nie chciałam usłyszeć z jego ust, że niestety, ale on nic do mnie nie czuje i że musimy zostać tylko przyjaciółmi. Mimo iż przygotowywałam się na takie słowa, nie potrafiłam ich znieść. To było dla mnie zbyt trudne.
Zapaliłam więc drugiego papierosa, by się jakoś odstresować.
- Od jak dawna? – spytał Kuba po dłuższej chwili ciszy.
Gdybym przed chwilą nie wyznała mu miłości, pomyślałabym, że pyta się mnie o palenie.
- Czy to istotne? – westchnęłam, wzruszając ramionami i zaciągając się po raz kolejny.
- Dla mnie tak – odpowiedział Kuba i utkwił swój wzrok w moim profilu.
Czułam na sobie jego wyczekujące spojrzenie i pewnie dlatego z moich ust zaczęły wypływać słowa.
- Nie wiem, Kuba – pokręciłam głową, zastanawiając się nad tym. – To musiało się wydarzyć jakiś czas temu, jednak dopiero niedawno sobie to uświadomiłam. To chyba nasz pocałunek pod szpitalem sprawił, że zaczęłam zastanawiać się, czy traktuję cię tylko jak przyjaciela. A gdy zobaczyłam cię tam, pod stadionem w Gdańsku w objęciach Julii, wszystko do mnie dotarło – mówiłam, przenosząc w tym momencie swój wzrok na niego. – Dlatego ograniczyłam nasze kontakty do minimum. Dla naszego wspólnego dobra.
Kuba pokiwał głową, jakby spodziewał się po mnie, że właśnie tak mogę postąpić w takiej sytuacji.
- A Semir? – spytał po chwili, jakby wahając się, czy mi zadać to pytanie.
Nie spodziewałam się usłyszeć z jego ust w tym momencie wzmianki o Stiliciu. Przecież ta sprawa była już dawno za mną, nie rozumiałam więc, co Bośniak ma do rzeczy.
- Co Semir? – spytałam, prawie wypuszczając ze zdumienia z palców papierosa.
- W dzień mojej przeprowadzki wybiegłem za tobą z mieszkania i zobaczyłem cię z Semirem, jak się całujecie – wyrzucił z siebie na jednym wydechu, po czym utkwił we mnie wzrok.
Nie było to jednak oskarżycielskie spojrzenie. Bardziej zauważyłam w nim ciekawość. I nadzieję. Nie do końca rozumiałam, co się dzieje.
- A, o to ci chodzi – machnęłam ręką, mimowolnie się uśmiechając. – Semir po prostu wybrał sobie dość specyficzny sposób na zakończenie pewnego rozdziału w naszym życiu – wyjaśniłam.
- Czyli nic was nie łączy? – drążył Kuba z pewną natarczywością.
- Nic poza przyjaźnią. Nie mogłabym zrobić Asi takiego świństwa, wiedząc jak bardzo go kocha i jak on kocha ją. Poza tym oprócz sentymentu niczego nie czuję do Semira, bo kocham kogoś innego – odpowiedziałam, patrząc mu w oczy, aby nie przeszło mu przez myśl, że go próbuję oszukać. – A tak właściwie, to dlaczego o to pytasz? – spytałam zaciekawiona.
Mimo wszystko wciąż nie bardzo rozumiałam, co mój pocałunek z Semirem ma wspólnego z moim dzisiejszym wyznaniem.
- Pamiętasz dzień, kiedy wróciłem ze zgrupowania w Hiszpanii? – spytał Kuba ni stąd, ni zowąd. – Wtedy, gdy umówiliśmy się, że porozmawiamy, a ja zniknąłem na całą noc i nie dawałem znaku życia?
Przytaknęłam z wyraźną ostrożnością, bo po raz kolejny nie miałam pojęcia, co dana sprawa ma do rzeczy. Nie przerywałam mu jednak, by dopytać się go o co chodzi, bo po jego minie mogłam wywnioskować, że jest zdeterminowany, by powiedzieć mi coś ważnego, co do tej pory przede mną ukrywał.
- Pytałaś się mnie wtedy gdzie zniknąłem, co się ze mną działo, a ja nie chciałem ci niczego powiedzieć, bo nie umiałem się przed tobą przyznać, jak bardzo zabolało mnie to, że masz kogoś – wyznał mi, patrząc prosto w oczy. – Nie mogłem znieść tej świadomości, że ktoś mi cię odebrał, że ktoś mnie ubiegł. Wiedziałem, że gdy się tobie do tego przyznam, domyślisz się, że jestem w tobie zakochany. W końcu tak dobrze mnie znasz… Nie chciałem, abyś zerwała ze mną kontakty dlatego, że nic do mnie nie czujesz, bo nie wyobrażałem sobie mojej codzienności bez ciebie.
Wciąż nie bardzo wiedziałam, co się teraz dzieje. Co Kuba właśnie powiedział? Że był we mnie zakochany? I ja niczego nie zauważyłam? Jak mogłam przegapić coś takiego? A do tego ta świadomość, że Kuba mógł czuć kiedyś do mnie to samo, co ja czuję teraz do niego, nie pomagała mi w tej chwili w żaden sposób. Jak mogliśmy przegapić taką szansę?
- Myślę, że to zdarzyło się podczas naszego wyjazdu do Chorwacji. Wtedy, gdy Robert rozstał się z Anią, ja z Julią, a ty i Semir, zapaleni singlowie, robiliście wszystko, abyśmy o nich zapomnieli i zaczęli żyć od nowa. Abyśmy korzystali z wolności tak jak wy. Nie wiem co sprawiło, że moje uczucia do ciebie się zmieniły, ale myślę, że to stało się właśnie tam. Długo jednak żyłem w nieświadomości, dopiero przed twoim wyjazdem do Hiszpanii uświadomiłem sobie, że nie chcę, abyś wyjeżdżała, bo cię kocham. Że to wszystko, co w tamtym czasie dla ciebie robiłem, nie było spowodowane tylko tym, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele pomagają sobie w ciężkich chwilach. Chciałem ci nawet powiedzieć prawdę, ale byłaś wtedy w totalnej rozsypce po rozstaniu z Lewym i tej historii z Semirem. Nie miałem zamiaru wyjść na takiego, który ma zamiar cię pocieszyć po zerwanych zaręczynach, tak jak to wtedy planował Stilić. Postanowiłem odkochać się, skoro byłaś tyle kilometrów ode mnie, ale… tak cholernie za tobą wtedy tęskniłem, tak często o tobie myślałem, tak bardzo mi cię brakowało, że... nie umiałem tego zrobić – kręcił głową, mając łzy w oczach na wspomnienie tamtych dni. Wyglądał dokładnie tak jak ja, gdy wyznawałam mu miłość kilkanaście minut temu. – Więc kiedy wróciłaś do Polski, postanowiłem, że powalczę o ciebie. A gdy ze mną zamieszkałaś, nie posiadałem się z radości. Nawet nie wiesz, ile razy chciałem wyznać ci prawdę. Ile razy zbierałem się w sobie, aby ci powiedzieć, ale wciąż coś mi przeszkadzało, wciąż nie umiałem się na to zdobyć. A do tego bałem się, że tym wyznaniem zniszczę naszą przyjaźń. Ale wtedy, na zgrupowaniu w Hiszpanii, Semir przemówił mi do rozsądku. Kazał mi wziąć się w garść i zawalczyć o ciebie, bo ktoś sprzątnie mi cię sprzed nosa, jak się tak będę ociągał. Wróciłem więc zdeterminowany do Polski, by wreszcie powiedzieć ci prawdę, a tu zaraz po przekroczeniu progu mieszkania Asia mówi mi, że masz faceta. Załamało mnie to. Dotarło do mnie, że przegapiłem swoją szansę. Choć kiedy tego pamiętnego popołudnia wybrałaś mnie, a nie jego, wróciła mi nadzieja. Później obwiniałem się, że przez moją opieszałość wpakowałaś się w ten chory związek z tym dupkiem... – kręcił głową. – A po waszym rozstaniu chciałem trochę poczekać, choć czas mnie naglił. I pewnie przez świadomość, że za chwilę wyjadę na pół roku, że podczas mojej nieobecności znów może pojawić się jakiś Hubert, który mi cię zabierze, pocałowałem cię wtedy pod szpitalem. Miałem nadzieję, że wreszcie wyjaśnię ci wszystko, ale najpierw przeszkodził nam Semir, a potem zaczęłaś mnie unikać. A tamtego ranka nie pozwoliłaś mi nawet dojść do głosu, uznając z góry temat za zakończony. Nie miałem zamiaru odpuścić, dlatego wybiegłem za tobą, ale wtedy zobaczyłem cię z Semirem. Nawet nie wiesz, jak zdradzony się poczułem. Nie mogłem zrozumieć jak osoba, która kazała mi o ciebie walczyć, odbiera mi cię i to po raz kolejny.
Kiedy mówił to wszystko, czułam jego ból. Nie sądziłam, że tyle czasu nieświadomie go raniłam swoimi słowami i swoim zachowaniem. Nigdy nie przeszło mi to nawet przez myśl. Traktowałam go jak przyjaciela, więc zwierzałam mu się z moich uczuć do innych facetów, jednocześnie robiąc mu nadzieję, kiedy wtulałam się w niego, mówiłam mu, że jest niezastąpiony i tym podobne. I to ja miałam czelność robić z siebie cierpiętnicę, bo od jakiegoś miesiąca żyłam ze świadomością jednostronnej miłości do niego, gdy on przeżywał to samo co ja teraz, tylko że o wiele dłużej ode mnie.
- Przepraszam – szepnęłam więc, gdy to sobie uświadomiłam, obracając się w jego stronę.
Kuba miał otwarte usta, zapewne chcąc powiedzieć mi coś jeszcze, tylko mu przerwałam.
- Za co, Lila? – był naprawdę zdziwiony.
- Za to, że tyle czasu nieświadomie cię raniłam – ledwo co powiedziałam te słowa, tak bardzo w tej chwili miałam ściśnięte gardło.
- Liluś, nie masz mnie za co mnie przepraszać, naprawdę – Kuba zbliżył się do mnie i pocałował mnie w policzek w miejscu, gdzie spływała kolejna tego wieczoru łza. – To ja sam jestem sobie winny, w końcu zbyt długo czekałem, jakbym liczył na cud, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. Ale teraz nic już nie stoi na przeszkodzie – mówił dalej, łapiąc mnie za ręce – bym wreszcie powiedział ci prawdę. Tyle czasu czekałem na ten moment, że aż zacząłem się bać, że go przegapiłem. Nawet nie wiesz, jaką ulgę dzisiaj poczułem, że nie jest jeszcze za późno. Jaki jestem szczęśliwy, że w końcu mogę przestać ukrywać swoje uczucia do ciebie. Kocham cię, Lila. Wiem, że długo to trwało, że przez moje głupie obawy oboje tyle czasu cierpieliśmy, ale to już koniec naszej męki. Kocham cię, rozumiesz to? Boże, jak te słowa brzmią pięknie, gdy mogę powiedzieć ci je na głos, a nie tylko w myślach. Kocham cię, kocham cię, kocham cię. Boże, mam ochotę wykrzyczeć to całemu światu – zaśmiał się.
Nie wiedziałam, jak mam zareagować na to wyznanie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek je usłyszę. Byłam w niemałym szoku, chyba wciąż nie docierało do mnie to, co się właśnie stało.
- Lila, dlaczego nic nie mówisz? I dlaczego płaczesz? – Kuba wystraszył się mojej reakcji po raz kolejny dzisiejszego popołudnia. W końcu nie tego się w tej chwili spodziewał...
- Bo nie wierzę, że to się dzieje naprawdę – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Mogę cię uszczypnąć – Kuba uśmiechnął się zawadiacko.
Moje serce w tym momencie roztapiało się niczym masło na rozgrzanej patelni. Tak bardzo kochałam ten uśmiech. Tak bardzo go kochałam. A do tego teraz wiedziałam też, że on kocha mnie.
- Lepiej będzie, jak mnie pocałujesz – uśmiechnęłam się w odpowiedzi, choć mój uśmiech nigdy nie będzie tak piękny jak jego. – No chyba, że przeszkadza ci mój nikotynowy oddech – zawahałam się, przypominając sobie o tym, że przed chwilą paliłam. I to szluga za szlugiem.
- Nic, co jest związane z tobą, mi nie przeszkadza – odpowiedział Wilczek, po czym spełnił moją prośbę.
Wtuliłam się w niego. Zawsze czułam się przy nim bezpiecznie. Zawsze wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Teraz byłam także przekonana o tym, że jego uczucia do mnie są szczerze i prawdziwe.
W unoszeniu się ze szczęścia przeszkodziła mi jednak pewna myśl, która nagle pojawiła się w mojej głowie, przez co zapaliła w niej czerwona lampka ostrzegawcza.
- A Julia? – spytałam słabo.
Nie chciałam usłyszeć z jego ust czegoś, co zakłóci mi tą piękną chwilę, jednak nie mogłam się też oszukiwać. Dobrze wiedziałam, co widziałam wtedy w Gdańsku. Musiałam być pewna, że nic ani nikt nie stoi nam na przeszkodzie. Dokładnie tak samo, jak Kuba musiał się dowiedzieć, że mnie i Semira nic nie łączy.
- Julia? – zdziwił się Kuba. – Julia to jest przeszłość, przecież to wiesz.
- Ale widziałam was razem w Gdańsku. Nie miałam zwidów.
- Tak, nie miałaś – westchnął Kuba, zwalniając uścisk, co mi się nie spodobało. – Domyśliłem się, że jej przeprowadzka do Gdańska jest spowodowana tym, że chce mnie odzyskać, ale nie jestem na tyle głupi, aby jej znów uwierzyć, zwłaszcza po tym, co usłyszałem po naszym spotkaniu w tym mieszkaniu. Pomogłem jej tylko w urządzeniu się tam, ale zastrzegłem od razu, że nie może liczyć na coś więcej.
- Ale ona na pewno na to liczy – trwałam uparcie przy swoim.
- I co z tego? – zdziwił się Kuba, spoglądając na mnie z czułością. – Kocham tylko ciebie, ona miała już swoją szansę i ją zmarnowała. Powinienem ją nienawidzić, ale wiesz, że ja nie potrafię zbyt długo chować do nikogo urazy. Właśnie dlatego jej pomogłem. Ale niczego do niej nie czuję, rozumiesz? Tak, kocham pewną blondynkę, ale ona ma od Julii o wiele dłuższe włosy. Takie śliczne, miękkie, falowane. No i grzywkę opadającą na oczy – mówił, całując mnie w nos.
- Hm, chyba jej nie znam – zaśmiałam się uspokojona jego słowami, udając zamyśloną.
- To koniecznie musisz ją poznać – zaśmiał się Kuba. – Nazywa się Liliana Kotorowska. I kocham ją całym swoim wilczym sercem.




__________________

Można powiedzieć, że wreszcie. Czekaliśmy na ten moment przed 45 rozdziałów. A przynajmniej ja czekałam, aż w końcu będę mogła to napisać. I aż sama nie wierzę, że dotarłam do tego momentu. Mam nadzieję, że nie zepsułam tej przełomowej chwili w życiu naszej dwójki. Próbowałam wymyślić jakąś fajną nazwę dla nich, typu: Bradelina, ale nie jestem w tym dobra, bo nic mi nie przypasowało, dlatego niech pozostaną Lilą i Kubą. 

3 komentarze:

  1. Zawsze można ich nazwać KuLi :D Tak mi sie nasunęło...
    Wreszcie!! Boże Lilka jak sie zapomni to jest najbardziej szczerą osobą na świecie. Chociaż z drugiej strony to bardzo dobrze. Bo przestanie ją trawić kwas i wyluzuje. Tylko teraz zastanawiam sie jak to będzie wyglądać, kiedy Kuba wróci do Gdańska

    OdpowiedzUsuń
  2. Juhu, nareszcie! I jak szybko. Oby wena cię nie opuściła i następny rozdział również pojawił się już niedługo. Piękny rozdział. Ja po prostu kocham to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooojeeeeeeej, ostatnia wypowiedź Wilkaaaaa! <3 Cóż mogę rzec ponad znamienne "WRESZCIE"? Moje ulubione, poznańskie, wilko-kotorowskie słodziaki nareszcie odkryły przed sobą najtajniejsze zakamarki wzajemnych uczuć, pieczętując miłość, o którą już z dawien dawna ich podejrzewałam ;P Nie obyło się, niestety, bez lekkiego dramaciku, lecz czymże byłaby emocja na "m" bez skoków ciśnienia, złości, napadów prawdomówności i kombinowania? ;D Dodam jeszcze, że aż mi się wierzyć nie chce w wytrwałość Jakuba. Jakie on musi mieć nerwy ze stali, że przez tak dłuugi czas starannie ukrywał to, co rzeczywiście czuje do Lili, pod maską przyjaźni i braterskiej solidarności, a do tego uczestniczył intensywnie w jej życiu, również uczuciowym? ;O Ja cię kręcę! Notowania Wilczysława wzrosły u mnie niemożebnie (o ile to jeszcze możliwe) ;D Zaś co do Liliany, to też mi zaimponowała - postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Nie każdy by tak umiał. Kotorowska odważnie postanowiła ponieść odpowiedzialność za konsekwencje zrzuconej bomby o silnym ładunku i, jak widać, całkiem przyjemnie na tym wyszła ;D Cieszę się ogromnie jej szczęściem - no i także radością Kuby! :) Oby już nic nie stanęło im na przeszkodzie do budowania wspólnej przyszłości!
    Ani Julia, ani Gdańsk, ani Hubert, ani.. roztocza w dywanie ;d
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    PS Przepraszam, że tak długo mnie tutaj nie było, ale hospitalizacja + dochodzenie do siebie po zapaleniu skutecznie wykopały mnie poza nawias wszystkich blogów.. z wyjątkiem własnego :> ;D Na szpitalnym łóżku całkiem dobrze wymyśla się fabuły, aczkolwiek nikomu nie polecam okoliczności ich powstania ;D Szykuję Edith prawdziwą rewolucję, ale na efekty przyjdzie jeszcze poczekać. Mimo wszystko już teraz mogę Ci zapowiedzieć: van der Terneuzen zaszokuje wszystkich, i to nie raz! ;D Buźka!

    OdpowiedzUsuń