Spacer
z Lesiem naprawdę dobrze mi zrobił. Nie dość, że pies wyhasał się na świeżym
powietrzu i do wieczora mu to z pewnością wystarczy, to jeszcze mój umysł się
dotlenił, dzięki czemu mogłam uporządkować sobie wszystko, co chwilę temu
wydarzyło się na górze. A powrót Kuby do Poznania jest dla mnie tak wielkim zaskoczeniem,
że aż sama nie wiedziałam, jak powinnam się do niego odnieść. Ta sytuacja nieźle
namieszała mi w życiu, które powoli zaczynałam już sobie uporządkowywać.
Przecież to właśnie teraz miałam zamiar pozbyć się z niego Huberta i to tak raz
na zawsze. Przygotowywałam się psychicznie do tej rozmowy już od pewnego czasu
i wiedziałam, że niedługo zdobędę się na odwagę, aby dobitnie poinformować
prawnika, iż nie ma na co liczyć z mojej strony. Ale przede wszystkim
postanowiłam się odkochać. Musiałam to zrobić. I to tak raz a porządnie, aby w
razie powrotu Kuby w nowym sezonie do Lecha po półrocznej grze w Lechii
wszystko było tak jak dawniej. Ale jak mam to zrobić, kiedy Wilk znów na co
dzień będzie obok mnie? To naprawdę nie była dla mnie komfortowa sytuacja. I co
z tego, że pobyt Kuby w domu może potrwać kilka dni, góra tydzień? Mimo
wszystko taki zwrot akcji całkowicie pokrzyżował mi szyki. Będę musiała się
przecież na każdym kroku pilnować, aby się przypadkiem nie zdradzić ze swoimi
prawdziwymi uczuciami. Nie wiem, jak będzie mi to wychodzić – w końcu Krzysiek,
Ivan i właśnie Kuba znają mnie na tyle, że potrafią czytać ze mnie jak z otwartej
książki. Nie będę tak swobodna jak kiedyś, co może wydać się Wilkowi podejrzane.
A gdy ten zwietrzy trop, to nie odpuści, już ja go znam. Na ile mi więc starczy sił do odpierania
ataków, gdy Kuba zacznie wiercić mi dziurę w brzuchu z pytaniem, co się dzieje?
Naprawdę,
najbliższe dni będą dla mnie jednymi z najtrudniejszych w moim życiu,
wiedziałam to już teraz. A do tego jeszcze ta rozmowa, którą mamy
przeprowadzić, gdy wrócę ze spaceru z Lesiem… Sama nie wiedziałam, czego
powinnam się po niej spodziewać. Mimo iż usilnie się zastanawiałam nad tym, o
co też może chodzić Wilkowi, wciąż nie potrafiłam się czegokolwiek domyślić. Chyba
po raz pierwszy w życiu, właśnie w tym momencie, moja ciekawość nie potrafiła
zwyciężyć z obawą przed tym, co też się może wydarzyć. I pewnie dlatego zamiast
spieszyć się do domu, jak zwykle w takich sytuacjach, tym razem ociągałam się
jak tylko mogłam…
Nie
można jednak czegoś odwlekać w nieskończoność, wiadomo to nie od dziś, więc
po ponad pół godzinie od wyjścia z mieszkania, ponownie otworzyłam drzwi, by tym
razem wejść do środka. Mimo początku kalendarzowej wiosny, trochę zmarzłam,
spacerując nad Wartą bez rękawiczek, czapki, w rozwiązanym szaliku pod szyją,
wiosennej kurtce i nieocieplanych adidasach. Najwyraźniej zima wciąż nie ma
zamiaru odpuścić, mimo iż praktycznie nikt jej już tutaj nie chciał.
- Już
jestem! – krzyknęłam będąc w korytarzu, gdzie właśnie ściągałam z siebie kurtkę i
buty, i odwieszałam smycz mojego pupila na wieszak, aby następnym razem znów
jej gdzieś nie zapodziać i nie szukać potem, przetrząsając przy tym całego
mieszkania, gdy ta okaże się potrzebna.
Szczerze
mówiąc to już zapomniałam, jak to jest mieszkać z kimś. Naprawdę odzwyczaiłam
się od obecności innych osób w tych samych metrach kwadratowych, w których i ja
przebywałam na co dzień. I pewnie dlatego zdziwiłam się ogromnie, gdy zziębnięta pocierając intensywnie swoje dłonie,
weszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty na rozgrzanie, a ona stała
już na stole w moim ulubionym kubku i parowała niezwykle zachęcająco, jakby
zrobiła się na moje zawołanie.
- Pomyślałem,
że będziesz tego potrzebować – powiedział Kuba, pojawiając się w kuchni
dosłownie znikąd i strasząc mnie przy tym, bo kompletnie niczego nie
usłyszałam, co by miało świadczyć, że się zbliża. Niby Wilk porusza się teraz w
bucie stabilizującym, a mimo to zachowuje się niczym duch.
-
Dziękuję – odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech w podzięce, ogrzewając ręce na
gorącym kubku herbaty.
- Jak
udał się spacer? – spytał Wilk, rozsiadając przy stole i uważnie mi się
przyglądając.
Stałam
w tej chwili naprzeciwko niego i opierałam się o blat szafki kuchennej. To był dobry punkt obserwacyjny, dzięki któremu mogłam się mu bez skrępowania przyglądać. I właśnie przez to
zastanawiałam się teraz, o co mu chodzi. Może ostatnio zrobiłam się zbytnio
podejrzliwa, jednak mina Kuby ewidentnie świadczyła o tym, że owe pytanie ma
drugie, ukryte dno. Znałam Wilczka na tyle, by być przekonaną, że to nie mogło znaczyć
niczego innego. Przez krótką chwilę więc w pomieszczeniu panowała cisza, którą
można by nawet określić jako złowrogą, gdy tak oboje taksowaliśmy się
spojrzeniami, próbując domyślić się, o co drugiemu chodzi.
Boże,
co się z nami stało? Kiedy nasza relacja tak diametralnie się zmieniła? I
dlaczego żadne z nas niczego nie zauważyło, aby móc temu zapobiec? Czyżby to
wszystko była moja wina?
-
Spacer jak spacer – odpowiedziałam wyluzowana, wzruszając przy tym ramionami. –
Wciąż jest trochę zimno na dworze, ale ten mały potwór – wskazałam głową na
Lesia, który zadowolony z przechadzki pił właśnie wodę z miski, stojącej na podłodze w kuchni
– nie pozwolił mi stać w miejscu i zamienić się w kostkę lodu.
Kuba
pokiwał głową, jakby spodziewał się usłyszeć ode mnie właśnie taką odpowiedź.
- A nie
spotkałaś przypadkiem swojego chłopaka? Bo cię szukał – poinformował mnie z
zaciętą miną, której dawno u niego nie widziałam.
Moje
oczy prawie wyszły z orbit, gdy tylko usłyszałam to zdanie. Mój umysł zaczął
pracować na większych obrotach, próbując zrozumieć o czym on gada. Niestety,
nic nie przychodziło mi do głowy.
- Nie
bardzo rozumiem – odpowiedziałam zaskoczona po krótkiej chwili ciszy, jeszcze
spokojnym tonem głosu.
Stwierdziłam
bowiem, że lepiej wszystko wyjaśnić sobie bez niepotrzebnych emocji, krzyków i
ironii. A ja zwłaszcza w tej ostatniej tak bardzo się lubowałam w tego typu
rozmowach. I nie powiem, że łatwo mi przyszło powstrzymanie się przed
zgryźliwym zapytaniem go o to, kim jest ten mój chłopak, o którym wie on, a nie
ja, czyli ta potencjalna ukochana.
- Ech
Lila, Lila – westchnął Kuba, jakby zrezygnowany, kręcąc głową – już nie musisz
udawać, wiem wszystko. Wydało się, dzięki czemu teraz rozumiem twoje ostatnie
niecodzienne zachowanie.
Zamarłam.
Ale jak? Skąd? Przecież nikt nie wie, że go kocham, bo nikomu o tym nie
mówiłam, więc w takim razie kto mógłby mu to powiedzieć? A nawet jeśli ktoś by
się domyślał, co czuję do Wilka, w co szczerze wątpiłam, to raczej nie
wiedział, że Kuba właśnie wrócił do Poznania, więc nie przyszedłby tutaj w
ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut, gdy akurat nie było mnie w mieszkaniu.
To by już była zwykła złośliwość losu, w którą nie wierzyłam. Pozostała inna
możliwość, która raczej także nie mieściła mi się w głowie. No, bo jakim cudem
Kuba sam miałby się tego domyślić? Przecież nie byłam głupiutką,
niedoświadczoną nastolatką, która zakochała się w kimś po raz pierwszy w życiu,
nie całowałam więc jego zdjęcia na dobranoc, nie rysowałam serduszek obok jego
imienia, nie było jakichkolwiek śladów na to, że coś się zmieniło w moich
uczuciach do niego. Nie przypominałam też sobie, abym w ostatnim czasie
powiedziała coś, co mogłoby naprowadzić Wilka na właściwy trop. Naprawdę nie
rozumiałam już nic z tego, co Kuba do mnie mówił, nie musiałam więc nawet
udawać, że nie wiem o co mu chodzi, bo przecież… tak właśnie było.
- To
fajnie, że wiesz już wszystko – zironizowałam, bo już nie mogłam się przed tym
powstrzymać. – Szkoda tylko, że jestem jedyną niepoinformowaną osobą w tym
pomieszczeniu.
- Nie
sądziłem, że jesteś tak dobrą aktorką – odpowiedział mi Wilk z kwaśną miną,
wciąż stojąc przy swoim, a ja w tej chwili zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem
nie słyszę w jego głosie pogardy. – Tak samo, jak nie sądziłem, że dasz mu
drugą szansę.
- Komu
miałabym ją dać, Kuba? Przecież nigdy nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki,
powinieneś to wiedzieć – spojrzałam na niego dziwnie, mówiąc to jeszcze całkiem
spokojnie. – Przestań więc może owijać w bawełnę, tylko powiedz mi prosto z mostu, o
co ci chodzi, a nie bawisz się w zgadywanki – dodałam już o wiele ostrzej.
Zirytowałam
się do tego stopnia jego zachowaniem, że mój spokój się ulotnił, mimo tego co
sama sobie zakładałam przed tą rozmową. Nie dałam jednak rady wytrzymać we
własnym postanowieniu. A to wszystko przez dziwnie zachowującego się Kubę,
który bawi się ze mną w jakieś zgadywanki.
-
Hubert tu był – ledwo zrozumiałam, co Wilk mi powiedział w tym momencie, a to
wszystko przez jego zaciśniętą szczękę.
- No i
co z tego? – zapytałam zbita z tropu, wzruszając przy tym ramionami. – Czego
chciał?
Przecież
ta informacja nijak się miała do naszej rozmowy. To wszystko naprawdę nie trzymało się kupy. A jakby tego było mało, zaczęłam
się jeszcze zastanawiać, czego prawnik mógł ode mnie chcieć. Bo jakoś nie
przypominałam sobie, abym się z nim umawiała na dzisiaj. Abym się z nim
umawiała na kiedykolwiek i na cokolwiek.
-
Dlaczego tak usilnie próbujesz ukryć przede mną, że do niego wróciłaś?! –
krzyknął Kuba, nie mogąc już dłużej stłumić w sobie tej informacji, która go
tak bardzo wzburzyła. – Zwłaszcza, że prawda wyszła na jaw!
- Ja do
niego wróciłam?! Ja?! – krzyknęłam, a raczej pisnęłam, bo mój głos stał się wyższy o kilka oktaw, gdy dotarł do mnie sens jego słów. – Kto ci naopowiadał takich bzdur? –
zapytałam już spokojniej, gdy odchrząknęłam, pozbywając się tym pisku
niepasującego do mojej barwy głosu.
- Twój
ukochany tu był i wyśpiewał mi wszystko. Myślał chyba, że już mi przekazałaś tą
jakże radosną dla niego wiadomość – tłumaczył ironicznie, wbijając we mnie
oskarżycielski wzrok. Gdyby spojrzenie mogło materializować się jako sztylety,
Kuba właśnie przebiłby mnie nimi na wylot. – Bo mam nadzieję, że miałaś zamiar
mi o tym powiedzieć?
- Nie
miałam o czym ci mówić, bo nie jestem z nim i nigdy z nim nie będę. Nie wpychaj
mi dziecka w brzuch, skoro go tam nie ma – syknęłam rozwścieczona, patrząc na
niego oskarżycielsko. Gdybym mogła, właśnie zaczęłabym mu wzrokiem wypalać dziurę w brzuchu. – Jak w ogóle mogłeś mu uwierzyć, co? Jak mogłeś pomyśleć, że jestem
taka głupia, aby po tym wszystkim, co mi zrobił, a zwłaszcza po tym, co chciał mi
zrobić, mogłabym z nim znów być? – zaczęłam krążyć nerwowo po kuchni, próbując tym
powstrzymać się przed zrobieniem awantury, którą usłyszałoby całe osiedle.
Bo ja
naprawdę w tym momencie nie rozumiałam Kuby. Czyżby przez wyjazd do Gdańska
zapomniał jaka jestem? Jakie są moje żelazne zasady, których się trzymam choćby nie wiem co? Myślałam, że zna mnie na wylot, a ten
wyskakuje mi tu nagle z czymś takim! Za kogo on mnie uważa, żeby uwierzyć tej
kłamliwej szui w ten stek kłamstw? Do tego jeszcze miałam tak wielką ochotę wpaść na górę i dać w
pysk Hubertowi z całej siły. A że byłam w tym momencie cholernie wściekła, to miałam jej w sobie całkiem sporo. Co prawnik sobie wyobrażał, opowiadając Wilkowi
takie bzdury? Co chciał przez to uzyskać?
Chodziłam
w tę i z powrotem po kuchni, nie potrafiąc się uspokoić i wyklinając pod nosem
na cały świat. Kim ja się otaczam? Okazuje się, że jeden nie jest wcale lepszy
od drugiego.
- Ale… –
Wilk się zawahał, widząc jak bardzo jestem w tej chwili wściekła i zaczynając
powoli rozumieć, że to Hubert go oszukał, a nie ja – …przecież wszystko układa
się w całość. Od kiedy wyjechałem do Gdańska, nasz kontakt praktycznie się
urwał. Nie rozmawialiśmy ze sobą tak jak dawniej. Nawet kiedy wyjechałaś do
Barcelony, częściej się kontaktowaliśmy niż ostatnio. A gdy już udawało nam się
ze sobą porozmawiać, były to bardzo krótkie połączenia, a rozmowa taka,
jakbyśmy znali się z miesiąc, a nie ponad osiem lat! Byłaś spięta,
zastanawiałaś się nad każdym słowem, jakby nie chcąc mi o czymś powiedzieć. Czułem,
że coś przede mną ukrywasz, że cię tracę… – mówił, patrząc na mnie prawie ze
łzami w oczach.
Nie
miałam bladego pojęcia, że Kuba tak dobrze wyczuje zmianę w moim zachowaniu i że będzie się tym
zamartwiał tak bardzo… Gniew topniał we mnie z każdym kolejnym jego
słowem.
- Nie
mogłem tego znieść – Kuba mówił dalej, nie zwracając na nich uwagi, jakby dostał słowotoku – dlatego co
rusz dzwoniłem do chłopaków i pytałem się ich, co się z tobą dzieje, aż chyba mieli mnie już dość. I wszyscy
mówili mi to samo, że może i jesteś ostatnio trochę przygaszona, ale oprócz tego to
zachowujesz się całkiem normalnie. Nie wierzyłem im jednak i pewnie przez to w
pewnym stopniu ucieszyłem się z tej kontuzji, bo wreszcie miałem odrobinę
czasu, by móc przyjechać do Poznania, do ciebie i zorientować się, co się
dzieje, wyjaśnić z tobą wszystkie nasze ostatnie nieporozumienia. I gdy on tu
przyszedł i powiedział mi, że jesteście razem, zrozumiałem wszystko. Zabraniał
ci się ze mną kontaktować, tak? Bał się, że ci przemówię do rozsądku, że się
opamiętasz i go zostawisz? Lila, powiedz mi prawdę, ja wszystko przełknę,
naprawdę, tylko proszę, nie okłamuj mnie – mówił jak nakręcony, patrząc mi w
oczy i czekając na moją odpowiedź.
- Tak,
Hubert wciąż próbuje się do mnie zbliżyć, ale nie ma na co liczyć z mojej
strony – zaczęłam, chcąc ze spokojem wytłumaczyć mu, jak to wygląda naprawdę, aby już przestał się o mnie tak niepokoić i
nie dorabiał sobie niedorzecznych teorii. – Nie jestem z nim i nie będę, nawet mi to przez myśl nie
przeszło. Niestety, wciąż nie mam pojęcia, jak się go pozbyć, mimo iż główkuję
nad tym od dobrych kilku tygodni. Ale w tej chwili to najchętniej dałabym mu w
pysk za to, że nagadał ci takich głupot. Choć… ty też powinieneś dostać w mordę
za to, że mu uwierzyłeś – spojrzałam na niego ze złością.
Kuba
przypatrywał mi się przez dłuższą chwilą, a potem z ulgą wypuścił powietrze z
płuc.
-
Przepraszam cię, Lila, naprawdę, ale kiedy tu przyszedł jak do siebie i mi
powiedział, że wróciliście do siebie, wszystko ułożyło mi się w całość – mówił
już uspokojony i wyluzowany. – Pomyślałem, że zaczął na ciebie wpływać, że to
jego wina, że w ostatnim czasie nie kontaktujemy się ze sobą już tak często jak
do tej pory. Przyjąłem od razu, że wszystko, co się ostatnio z nami dzieje,
jest przez niego.
- A to nie
przez niego, a przez ciebie – wypaliłam, zanim zdążyłam się ugryźć w
język.
Kuba
spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Nie spodziewał się usłyszeć z moich
ust czegoś takiego. Ja sama nie spodziewałam się, że coś takiego powiem i to patrząc
mu prosto w oczy.
-
Przeze mnie? – spytał słabo.
Cholernie
się wystraszyłam. Co ja narobiła? Nie wiedziałam teraz, gdzie powinnam podziać
oczy i jak wybrnąć z tej sytuacji, w którą sama się wkopałam. Stałam jak
sparaliżowana swoimi słowami i pewnie dlatego Wilk mógł powoli podejść do mnie,
mimo jego aktualnych problemów z poruszaniem się. Kiedy już stanął naprzeciwko mnie, złapał mnie za
brodę i zdecydowanym ruchem podniósł moją twarz tak, abym ponownie spojrzała mu
w oczy. Chyba jednak nie wyczytał z nich niczego, co odpowiedziałoby mu za mnie
na jego pytanie, bo zaczął drążyć temat. A z każdym jego kolejnym pytaniem mój
grunt pod nogami osuwał się coraz bardziej…
- Ale jak to, Lila? Wyjaśnił mi to, proszę –
patrzył na mnie niemal błagalnie. – Co ja takiego zrobiłem? Wiesz, że nie będę
umiał tego naprawić, jeśli nie będę wiedział, co robię nie tak. A przecież
oboje chcemy, aby było między nami tak jak dawniej, prawda? – spytał, a ja przytaknęłam
głową, jednocześnie mimowolnie zaczynając płakać. Sama nie wiedziałam, skąd mi
się wzięła taka reakcja… – Nie płacz, Liluś, proszę – Wilk wystraszył się już nie
na żarty. – Powiedz mi tylko, co się dzieje, a naprawimy to i wszystko będzie
po staremu.
Kuba zaczął ścierać łzy spływające mi po
policzku kciukiem dłoni, którą nie trzymał mojego podbródka. Widziałam, że
naprawdę się zmartwił moimi słowami, a do tego jeszcze moja reakcja go wystraszyła i zdezorientowała. W końcu ja nie płaczę z byle powodu,
przynajmniej tak było do czasu, kiedy to uświadomiłam sobie, że go kocham… Ale
on o tym przecież nie wiedział.
- Tego
już się nie da naprawić – szepnęłam, kręcąc głową prawie niezauważalnie. –
Wszystko się zmieniło i to nieodwracalnie… – głos mi się łamał.
- Lila,
co się stało? Razem coś na to na pewno poradzimy. Tylko jak mam ci pomóc, nie
wiedząc o co chodzi? – Kuba zaczął wiercić mi dziurę w brzuchu, a ja właśnie
tego tak bardzo się obawiałam przed tą rozmową.
- Mi
się już nie da pomóc – szepnęłam zrezygnowana. – Nie w tej konkretnej sprawie.
Nie
panowałam już nad swoim ciałem. Nie umiałam mówić tego, co powinnam była. Moje
uczucia wzięły górę nad rozsądkiem, a ja nie potrafiłam tego zmienić, mimo że
to byłoby najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.
- Co ty
mówisz? – zdziwił się, a może nawet trochę na mnie rozzłościł. – Na pewno się
da, tylko muszę wiedzieć o co chodzi. A niestety, nic mi nie przychodzi do
głowy… – jęknął.
Widziałam
w jego oczach, że się o mnie martwi, że jest wystraszony i zdezorientowany moim
niecodziennym zachowaniem, co mnie w tej chwili strasznie rozczuliło.
- A nie
pomyślałeś może, że się w tobie zakochałam? – wyznałam, patrząc mu prosto w oczy.
Na jego
twarzy pojawiło się gigantyczne zdumienie, gdy tylko dotarł do niego sens moich
słów. Moja mina pewnie też nie była lepsza. Dopiero w tym momencie
zorientowałam się, co powiedziałam, ale było już za późno, aby temu zapobiec.
Właśnie chlapnęłam coś, czego nie powinnam była. Nie usprawiedliwiało mnie nic. Nawet to, że Kuba patrzył na
mnie z takim wyczekiwaniem, z taką czułością, z takim zmartwieniem. Nie
powinnam się była mu dać podejść. Okazałam się być słabsza aniżeli sądziłam.
Od razu
wyrwałam twarz z jego uścisku i odsunęłam się od niego, jakbym się nagle
czymś oparzyła.
-
Słucham? – spytał Kuba po dłuższej chwili i zrobił to tak cicho, że ledwo go
usłyszałam.
Gdybym
była młodsza, może udałoby mi się w jakiś sposób z tego wykpić, jednak
wiedziałam, że w tym momencie zabrnęłam już za daleko, aby móc się wycofać.
Nawarzyłam sobie piwa, więc sama muszę je wypić. Poza tym zwyczajnie zaczęło
brakować mi sił na udawanie, że to wszystko nie jest prawdą.
- To,
co słyszałeś. Kocham cię nie jak brata, nie jak przyjaciela, ale jak faceta, z
którym mogłabym spędzić resztę życia – byłam zaskoczona, że w tym momencie
zachowuję taki spokój w głosie i w zachowaniu.
Kuba
wciąż stał w tym samym miejscu, w którym wyznałam mu miłość, jakby te słowa go
sparaliżowały i patrzył na mnie wzrokiem, z którego niczego nie potrafiłam
wyczytać, mimo że wydawało mi się, iż znam go na wylot. Nie miałam pojęcia, co
on teraz czuje, nie umiałam go rozszyfrować. Ale gdyby jakimś cudem Kuba czuł
do mnie coś podobnego, to przecież byłby w tej chwili szczęśliwy, że
odwzajemniam jego uczucia, prawda? Na pewno jakoś by zareagował na moje słowa, dał
mi znak, dzięki któremu domyśliłabym, że to nie jest jednostronne uczucie, a
nie stał jak ten słup soli i gapił się na mnie. Ostatnia nadzieja więc we mnie
umarła właśnie w tym momencie...
- Ale
to nic takiego, zapomnij o tym – dodałam, nie mogąc znieść już tej ciszy między nami i wzruszając ramionami, co miało wskazywać, że to przecież nic
takiego.
Chwilę
później nie było mnie w kuchni. Obróciłam się na pięcie i wyszłam na balkon. Na
parapecie w pokoju znalazłam jeszcze paczkę papierosów, którą nie tak dawno
kupiłam w kiosku w razie, gdybym nagle ich potrzebowała. Zabrałam ją więc ze
sobą, bo to był najlepszy moment, aby z niej skorzystać. Zaciągnęłam się,
przypominając sobie spojrzenie Wilka, w którym, im dłużej go analizowałam, tym coraz bardziej zaczynałam
dostrzegać współczucie. Nie chciałam tego. Nienawidziłam litości. Sama nie wiem,
co sobie myślałam, mówiąc mu o moich uczuciach. Jak mogłam być tak słaba? Ja,
Liliana Kotorowska! Nigdy nie pojmę tego, co robi ze mną stan zakochania.
Zawsze przestaję wtedy myśleć logicznie i zachowuję się jak rozhisteryzowana
panienka.
Stałam
więc oparta o balkonową barierkę, paliłam papierosa i wyrzucałam sobie to, co
przed chwilą powiedziałam. Nie przeszkadzało mi nawet zimno, które o tej porze
było coraz bardziej odczuwalne, bowiem wciąż nie umiałam zrozumieć, dlaczego to
zrobiłam. Czyżbym liczyła na to, że Kuba jednak odwzajemnia to, co jakiś czas
temu zrodziło się we mnie? Czy byłam aż tak naiwna, żeby zniszczyć naszą
relację dla jakieś nikłej nadziei, która gdzieś się tam we mnie paliła? I w tym
momencie dotarło do mnie, że właśnie w tym momencie skończyła się moja przyjaźń
z Kubą. I to przeze mnie – w końcu to ja wypaliłam coś, czego nie powinnam
była. Bo co to jest za przyjaźń, jeśli jedno kocha drugiego? Żadna. Albo chora
jakaś. Jak sobie przypomnę, że wszyscy brali nas za przykład, gdy udowadniali,
że przyjaźń damsko-męska może istnieć, to mnie czarna rozpacz ogarnia. A teraz jej już nie ma. I choć rozum
mówi mi, że będzie to dla mnie dobre rozwiązanie – przynajmniej łatwiej będzie
mi się odkochać, serce nie umiało tego znieść. Nie wyobrażałam sobie mojej
codzienności bez Kuby. A nawet jeśli mi się to udało, to przedstawiała się ona
w czarnych barwach…
-
Ubierz się, bo się przeziębisz. Już raz szpitalu wylądowałaś, nie chcemy, aby
się to powtórzyło – usłyszałam za sobą jego głos, po czym poczułam, jak zarzuca
mi na ramiona kurtkę.
A
najlepsze było to, że to nie była moja kurtka, tylko jego. Włożyłam więc ręce w rękawy,
skoro natrudził się i ją przyniósł, martwiąc się o mnie. Mimowolnie zaciągnęłam się ego zapachem, który od razu namieszał mi w głowie. Nie byłam nawet w stanie mu podziękować za troskę. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy.
Czułam się tak, jakbym go zdradziła. Może to głupie, ale tak właśnie było. Poza
tym nie chciałam usłyszeć z jego ust, że niestety, ale on nic do mnie nie czuje
i że musimy zostać tylko przyjaciółmi. Mimo iż przygotowywałam się na takie słowa,
nie potrafiłam ich znieść. To było dla mnie zbyt trudne.
Zapaliłam
więc drugiego papierosa, by się jakoś odstresować.
- Od
jak dawna? – spytał Kuba po dłuższej chwili ciszy.
Gdybym
przed chwilą nie wyznała mu miłości, pomyślałabym, że pyta się mnie o palenie.
- Czy
to istotne? – westchnęłam, wzruszając ramionami i zaciągając się po raz
kolejny.
- Dla
mnie tak – odpowiedział Kuba i utkwił swój wzrok w moim profilu.
Czułam
na sobie jego wyczekujące spojrzenie i pewnie dlatego z moich ust zaczęły
wypływać słowa.
- Nie
wiem, Kuba – pokręciłam głową, zastanawiając się nad tym. – To musiało się
wydarzyć jakiś czas temu, jednak dopiero niedawno sobie to uświadomiłam. To
chyba nasz pocałunek pod szpitalem sprawił, że zaczęłam zastanawiać się, czy
traktuję cię tylko jak przyjaciela. A gdy zobaczyłam cię tam, pod stadionem w
Gdańsku w objęciach Julii, wszystko do mnie dotarło – mówiłam, przenosząc w tym
momencie swój wzrok na niego. – Dlatego ograniczyłam nasze kontakty do minimum.
Dla naszego wspólnego dobra.
Kuba
pokiwał głową, jakby spodziewał się po mnie, że właśnie tak mogę postąpić w takiej
sytuacji.
- A
Semir? – spytał po chwili, jakby wahając się, czy mi zadać to pytanie.
Nie
spodziewałam się usłyszeć z jego ust w tym momencie wzmianki o Stiliciu.
Przecież ta sprawa była już dawno za mną, nie rozumiałam więc, co Bośniak ma do
rzeczy.
- Co
Semir? – spytałam, prawie wypuszczając ze zdumienia z palców papierosa.
- W
dzień mojej przeprowadzki wybiegłem za tobą z mieszkania i zobaczyłem cię z
Semirem, jak się całujecie – wyrzucił z siebie na jednym wydechu, po czym utkwił
we mnie wzrok.
Nie było to jednak oskarżycielskie spojrzenie. Bardziej zauważyłam w nim ciekawość. I nadzieję. Nie
do końca rozumiałam, co się dzieje.
- A, o to
ci chodzi – machnęłam ręką, mimowolnie się uśmiechając. – Semir po prostu wybrał
sobie dość specyficzny sposób na zakończenie pewnego rozdziału w naszym życiu – wyjaśniłam.
- Czyli
nic was nie łączy? – drążył Kuba z pewną natarczywością.
- Nic
poza przyjaźnią. Nie mogłabym zrobić Asi takiego świństwa, wiedząc jak bardzo go
kocha i jak on kocha ją. Poza tym oprócz sentymentu niczego nie czuję do Semira,
bo kocham kogoś innego – odpowiedziałam, patrząc mu w oczy, aby nie przeszło mu
przez myśl, że go próbuję oszukać. – A tak właściwie, to dlaczego o to pytasz?
– spytałam zaciekawiona.
Mimo
wszystko wciąż nie bardzo rozumiałam, co mój pocałunek z Semirem ma wspólnego z
moim dzisiejszym wyznaniem.
-
Pamiętasz dzień, kiedy wróciłem ze zgrupowania w Hiszpanii? – spytał Kuba ni
stąd, ni zowąd. – Wtedy, gdy umówiliśmy się, że porozmawiamy, a ja zniknąłem na
całą noc i nie dawałem znaku życia?
Przytaknęłam
z wyraźną ostrożnością, bo po raz kolejny nie miałam pojęcia, co dana sprawa ma
do rzeczy. Nie przerywałam mu jednak, by dopytać się go o co chodzi, bo po jego
minie mogłam wywnioskować, że jest zdeterminowany, by powiedzieć mi coś ważnego, co do
tej pory przede mną ukrywał.
-
Pytałaś się mnie wtedy gdzie zniknąłem, co się ze mną działo, a ja nie
chciałem ci niczego powiedzieć, bo nie umiałem się przed tobą przyznać, jak
bardzo zabolało mnie to, że masz kogoś – wyznał mi, patrząc prosto w oczy. –
Nie mogłem znieść tej świadomości, że ktoś mi cię odebrał, że ktoś mnie ubiegł.
Wiedziałem, że gdy się tobie do tego przyznam, domyślisz się, że jestem w
tobie zakochany. W końcu tak dobrze mnie znasz… Nie chciałem, abyś zerwała ze mną kontakty dlatego, że nic do mnie nie czujesz, bo nie wyobrażałem sobie mojej codzienności bez ciebie.
Wciąż nie
bardzo wiedziałam, co się teraz dzieje. Co Kuba właśnie powiedział? Że był we
mnie zakochany? I ja niczego nie zauważyłam? Jak mogłam przegapić coś takiego?
A do tego ta świadomość, że Kuba mógł czuć kiedyś do mnie to samo, co ja czuję
teraz do niego, nie pomagała mi w tej chwili w żaden sposób. Jak mogliśmy przegapić taką
szansę?
- Myślę,
że to zdarzyło się podczas naszego wyjazdu do Chorwacji. Wtedy, gdy Robert rozstał
się z Anią, ja z Julią, a ty i Semir, zapaleni singlowie, robiliście wszystko,
abyśmy o nich zapomnieli i zaczęli żyć od nowa. Abyśmy korzystali z wolności
tak jak wy. Nie wiem co sprawiło, że moje uczucia do ciebie się zmieniły, ale
myślę, że to stało się właśnie tam. Długo jednak żyłem w nieświadomości,
dopiero przed twoim wyjazdem do Hiszpanii uświadomiłem sobie, że nie chcę, abyś
wyjeżdżała, bo cię kocham. Że to wszystko, co w tamtym czasie dla ciebie
robiłem, nie było spowodowane tylko tym, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele pomagają sobie w ciężkich chwilach. Chciałem ci
nawet powiedzieć prawdę, ale byłaś wtedy w totalnej rozsypce po rozstaniu z
Lewym i tej historii z Semirem. Nie miałem zamiaru wyjść na takiego, który ma
zamiar cię pocieszyć po zerwanych zaręczynach, tak jak to wtedy planował Stilić. Postanowiłem odkochać
się, skoro byłaś tyle kilometrów ode mnie, ale… tak cholernie za tobą wtedy tęskniłem, tak często o tobie myślałem,
tak bardzo mi cię brakowało, że... nie umiałem tego zrobić – kręcił głową, mając łzy w oczach na
wspomnienie tamtych dni. Wyglądał dokładnie tak jak ja, gdy wyznawałam mu
miłość kilkanaście minut temu. – Więc kiedy wróciłaś do Polski, postanowiłem, że powalczę o ciebie. A
gdy ze mną zamieszkałaś, nie posiadałem się z radości. Nawet nie wiesz, ile
razy chciałem wyznać ci prawdę. Ile razy zbierałem się w sobie, aby ci
powiedzieć, ale wciąż coś mi przeszkadzało, wciąż nie umiałem się na to zdobyć. A do tego bałem się, że tym wyznaniem zniszczę naszą przyjaźń. Ale wtedy, na zgrupowaniu w
Hiszpanii, Semir przemówił mi do rozsądku. Kazał mi wziąć się w garść i zawalczyć
o ciebie, bo ktoś sprzątnie mi cię sprzed nosa, jak się tak będę ociągał. Wróciłem
więc zdeterminowany do Polski, by wreszcie powiedzieć ci prawdę, a tu zaraz po
przekroczeniu progu mieszkania Asia mówi mi, że masz faceta. Załamało mnie to.
Dotarło do mnie, że przegapiłem swoją szansę. Choć kiedy tego pamiętnego
popołudnia wybrałaś mnie, a nie jego, wróciła mi nadzieja. Później obwiniałem
się, że przez moją opieszałość wpakowałaś się w ten chory związek z tym
dupkiem... – kręcił głową. – A po waszym rozstaniu chciałem trochę poczekać, choć
czas mnie naglił. I pewnie przez świadomość, że za chwilę wyjadę na pół roku,
że podczas mojej nieobecności znów może pojawić się jakiś Hubert, który mi cię zabierze, pocałowałem
cię wtedy pod szpitalem. Miałem nadzieję, że wreszcie wyjaśnię ci wszystko, ale
najpierw przeszkodził nam Semir, a potem zaczęłaś mnie unikać. A tamtego ranka
nie pozwoliłaś mi nawet dojść do głosu, uznając z góry temat za zakończony. Nie
miałem zamiaru odpuścić, dlatego wybiegłem za tobą, ale wtedy zobaczyłem cię z
Semirem. Nawet nie wiesz, jak zdradzony się poczułem. Nie mogłem zrozumieć jak osoba, która kazała mi o ciebie walczyć, odbiera mi cię i to po raz kolejny.
Kiedy
mówił to wszystko, czułam jego ból. Nie sądziłam, że tyle czasu nieświadomie go
raniłam swoimi słowami i swoim zachowaniem. Nigdy nie przeszło mi to nawet przez
myśl. Traktowałam go jak przyjaciela, więc zwierzałam mu się z moich uczuć do innych facetów, jednocześnie robiąc mu nadzieję, kiedy wtulałam się w niego, mówiłam mu, że jest niezastąpiony i tym podobne. I to ja miałam czelność robić z siebie cierpiętnicę, bo od jakiegoś miesiąca żyłam ze
świadomością jednostronnej miłości do niego, gdy on przeżywał to samo co ja teraz, tylko że o wiele
dłużej ode mnie.
-
Przepraszam – szepnęłam więc, gdy to sobie uświadomiłam, obracając się w jego stronę.
Kuba
miał otwarte usta, zapewne chcąc powiedzieć mi coś jeszcze, tylko mu przerwałam.
- Za
co, Lila? – był naprawdę zdziwiony.
- Za
to, że tyle czasu nieświadomie cię raniłam – ledwo co powiedziałam te słowa, tak bardzo w tej chwili miałam
ściśnięte gardło.
-
Liluś, nie masz mnie za co mnie przepraszać, naprawdę – Kuba zbliżył się do
mnie i pocałował mnie w policzek w miejscu, gdzie spływała kolejna tego
wieczoru łza. – To ja sam jestem sobie winny, w końcu zbyt długo czekałem,
jakbym liczył na cud, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. Ale teraz nic już nie stoi
na przeszkodzie – mówił dalej, łapiąc mnie za ręce – bym wreszcie powiedział ci
prawdę. Tyle czasu czekałem na ten moment, że aż zacząłem się bać, że go
przegapiłem. Nawet nie wiesz, jaką ulgę dzisiaj poczułem, że nie jest jeszcze za
późno. Jaki jestem szczęśliwy, że w końcu mogę przestać ukrywać swoje uczucia
do ciebie. Kocham cię, Lila. Wiem, że długo to trwało, że przez moje głupie obawy
oboje tyle czasu cierpieliśmy, ale to już koniec naszej męki. Kocham cię,
rozumiesz to? Boże, jak te słowa brzmią pięknie, gdy mogę powiedzieć ci je na
głos, a nie tylko w myślach. Kocham cię, kocham cię, kocham cię. Boże, mam ochotę wykrzyczeć to całemu światu
– zaśmiał się.
Nie
wiedziałam, jak mam zareagować na to wyznanie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek je usłyszę. Byłam w niemałym szoku, chyba wciąż
nie docierało do mnie to, co się właśnie stało.
- Lila,
dlaczego nic nie mówisz? I dlaczego płaczesz? – Kuba wystraszył się mojej reakcji po raz kolejny dzisiejszego popołudnia. W końcu
nie tego się w tej chwili spodziewał...
- Bo
nie wierzę, że to się dzieje naprawdę – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Mogę
cię uszczypnąć – Kuba uśmiechnął się zawadiacko.
Moje
serce w tym momencie roztapiało się niczym masło na rozgrzanej patelni. Tak bardzo
kochałam ten uśmiech. Tak bardzo go kochałam. A do tego teraz wiedziałam też, że on kocha
mnie.
-
Lepiej będzie, jak mnie pocałujesz – uśmiechnęłam się w odpowiedzi, choć mój
uśmiech nigdy nie będzie tak piękny jak jego. – No chyba, że przeszkadza ci mój
nikotynowy oddech – zawahałam się, przypominając sobie o tym, że przed
chwilą paliłam. I to szluga za szlugiem.
- Nic,
co jest związane z tobą, mi nie przeszkadza – odpowiedział Wilczek, po czym
spełnił moją prośbę.
Wtuliłam
się w niego. Zawsze czułam się przy nim bezpiecznie. Zawsze wiedziałam, że mogę
na niego liczyć. Teraz byłam także przekonana o tym, że jego uczucia do mnie są
szczerze i prawdziwe.
W
unoszeniu się ze szczęścia przeszkodziła mi jednak pewna myśl, która nagle
pojawiła się w mojej głowie, przez co zapaliła w niej czerwona lampka ostrzegawcza.
- A
Julia? – spytałam słabo.
Nie
chciałam usłyszeć z jego ust czegoś, co zakłóci mi tą piękną chwilę, jednak nie
mogłam się też oszukiwać. Dobrze wiedziałam, co widziałam wtedy w Gdańsku. Musiałam
być pewna, że nic ani nikt nie stoi nam na przeszkodzie. Dokładnie tak
samo, jak Kuba musiał się dowiedzieć, że mnie i Semira nic nie łączy.
-
Julia? – zdziwił się Kuba. – Julia to jest przeszłość, przecież to wiesz.
- Ale
widziałam was razem w Gdańsku. Nie miałam zwidów.
- Tak,
nie miałaś – westchnął Kuba, zwalniając uścisk, co mi się nie spodobało. – Domyśliłem się,
że jej przeprowadzka do Gdańska jest spowodowana tym, że chce mnie
odzyskać, ale nie jestem na tyle głupi, aby jej znów uwierzyć, zwłaszcza po
tym, co usłyszałem po naszym spotkaniu w tym mieszkaniu. Pomogłem jej
tylko w urządzeniu się tam, ale zastrzegłem od razu, że nie może liczyć na coś
więcej.
- Ale
ona na pewno na to liczy – trwałam uparcie przy swoim.
- I co
z tego? – zdziwił się Kuba, spoglądając na mnie z czułością. – Kocham tylko
ciebie, ona miała już swoją szansę i ją zmarnowała. Powinienem ją nienawidzić,
ale wiesz, że ja nie potrafię zbyt długo chować do nikogo urazy. Właśnie dlatego jej
pomogłem. Ale niczego do niej nie czuję, rozumiesz? Tak, kocham pewną
blondynkę, ale ona ma od Julii o wiele dłuższe włosy. Takie śliczne, miękkie, falowane.
No i grzywkę opadającą na oczy – mówił, całując mnie w nos.
- Hm, chyba
jej nie znam – zaśmiałam się uspokojona jego słowami, udając zamyśloną.
- To
koniecznie musisz ją poznać – zaśmiał się Kuba. – Nazywa się Liliana
Kotorowska. I kocham ją całym swoim wilczym sercem.
__________________
Można powiedzieć, że wreszcie.
Czekaliśmy na ten moment przed 45 rozdziałów. A przynajmniej ja czekałam, aż w końcu będę mogła to napisać. I aż sama nie wierzę, że dotarłam do tego momentu. Mam nadzieję, że nie zepsułam tej
przełomowej chwili w życiu naszej dwójki. Próbowałam wymyślić jakąś fajną
nazwę dla nich, typu: Bradelina, ale nie jestem w tym dobra, bo nic mi nie przypasowało, dlatego niech
pozostaną Lilą i Kubą.
Zawsze można ich nazwać KuLi :D Tak mi sie nasunęło...
OdpowiedzUsuńWreszcie!! Boże Lilka jak sie zapomni to jest najbardziej szczerą osobą na świecie. Chociaż z drugiej strony to bardzo dobrze. Bo przestanie ją trawić kwas i wyluzuje. Tylko teraz zastanawiam sie jak to będzie wyglądać, kiedy Kuba wróci do Gdańska
Juhu, nareszcie! I jak szybko. Oby wena cię nie opuściła i następny rozdział również pojawił się już niedługo. Piękny rozdział. Ja po prostu kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńOooojeeeeeeej, ostatnia wypowiedź Wilkaaaaa! <3 Cóż mogę rzec ponad znamienne "WRESZCIE"? Moje ulubione, poznańskie, wilko-kotorowskie słodziaki nareszcie odkryły przed sobą najtajniejsze zakamarki wzajemnych uczuć, pieczętując miłość, o którą już z dawien dawna ich podejrzewałam ;P Nie obyło się, niestety, bez lekkiego dramaciku, lecz czymże byłaby emocja na "m" bez skoków ciśnienia, złości, napadów prawdomówności i kombinowania? ;D Dodam jeszcze, że aż mi się wierzyć nie chce w wytrwałość Jakuba. Jakie on musi mieć nerwy ze stali, że przez tak dłuugi czas starannie ukrywał to, co rzeczywiście czuje do Lili, pod maską przyjaźni i braterskiej solidarności, a do tego uczestniczył intensywnie w jej życiu, również uczuciowym? ;O Ja cię kręcę! Notowania Wilczysława wzrosły u mnie niemożebnie (o ile to jeszcze możliwe) ;D Zaś co do Liliany, to też mi zaimponowała - postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Nie każdy by tak umiał. Kotorowska odważnie postanowiła ponieść odpowiedzialność za konsekwencje zrzuconej bomby o silnym ładunku i, jak widać, całkiem przyjemnie na tym wyszła ;D Cieszę się ogromnie jej szczęściem - no i także radością Kuby! :) Oby już nic nie stanęło im na przeszkodzie do budowania wspólnej przyszłości!
OdpowiedzUsuńAni Julia, ani Gdańsk, ani Hubert, ani.. roztocza w dywanie ;d
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS Przepraszam, że tak długo mnie tutaj nie było, ale hospitalizacja + dochodzenie do siebie po zapaleniu skutecznie wykopały mnie poza nawias wszystkich blogów.. z wyjątkiem własnego :> ;D Na szpitalnym łóżku całkiem dobrze wymyśla się fabuły, aczkolwiek nikomu nie polecam okoliczności ich powstania ;D Szykuję Edith prawdziwą rewolucję, ale na efekty przyjdzie jeszcze poczekać. Mimo wszystko już teraz mogę Ci zapowiedzieć: van der Terneuzen zaszokuje wszystkich, i to nie raz! ;D Buźka!